Rozdział I

536 35 1
                                    

Ponad dwa lata później.
15 dzień października 2022 roku.

Parker

-Dziękuje bardzo.- uśmiecham się do kobiety, która właśnie podała mi zamówioną wcześniej kawę.

Płacę za ciepły napój i wychodzę z kawiarni. Gdy patrzę na zegarek orientuje się, że zostało mi jeszcze ponad dziesięć minut do zaczęcia zajęć. Szybszym krokiem udaje się w stronę mojego uniwersytetu. Mija kilka minut, aż w końcu wchodzę do środka. Oddycham z ulgą przez to, że nie spoźniłem się kolejny raz w tym tygodniu. Na moje nieszczęście zdarza się to często. Ostatnio mam problemy ze snem. Śpię po dwie godziny i zdecydowanie nie wychodzi mi to na dobre.

Siadam na parapecie z idealnym widokiem na Anglię. Za oknem jak zazwyczaj pada deszcz, a ogrom delikatnie przyciemnionych chmur zasłania całe niebo. Lubię takie pogody. Dają oczyszczający i spokojny klimat. Mimo wszystko tęsknie za słońcem i upalnym powietrzem. Za wychodzeniem na plaże, a co najważniejsze - za moimi przyjaciółmi. Nie znalazłem tu nikogo z kim mógłbym wejść w jakakolwiek relacje. Jeśli mam być szczery w Anglii jestem kompletnie sam. Tak, mam kilku znajomych, ale nie są oni kimś komu opowiedziałbym o swoim życiu. Zazwyczaj wymieniamy kilka słów na korytarzu, a potem rozchodzimy się w swoje strony. Później wracam do swojego mieszkania w którym zamykam się na resztę dnia. Całe szczęście, że wziąłem ze sobą Mill. Chociaż ona dotrzymuje mi towarzystwa, ale przypomina również o czasach, gdy ona była tuż obok, a świat realny nie miał żadnego znaczenia. Jedyna rzecz jaka mnie interesowała to uśmiech na jej twarzy. Bo wtedy ja również czułem się szczęśliwy.

W końcu wykłady się zaczynają, a ja wchodzę do sali wypełnionej po brzegi innymi studentami. Studiuje prawo i muszę przyznać, że nawet mi się to podoba. Kompletnie się tego nie spodziewałem, bo ten kierunek był zapasowy. Gdybym nie dostał się na uczelnie w San Francisco. Nie zamierzałem tutaj przyjeżdżać, ale jak to mówią: przezorny zawsze ubezpieczony. Po tym, gdy dowiedziałem się prawdy chciałem być możliwie jak najdalej od Camille i tego całego syfu, wiec mój zapasowy wybór stał się zbawieniem. Teraz już bym go tak nie nazwał, ponieważ popełniłem ogromny błąd zostawiając przyjaciół i zdaje sobie z tego sprawę. Działałem w emocjach i wyszło jak wyszło.  Teraz głupio jest mi się do nich odezwać. Bo co mam powiedzieć? Słuchacie, nie odzywałem się dwa lata, ale może chcielibyście się spotkać? To brzmi żałośnie.

-Panie Parker, może pan powtórzyć moje słowa?- pyta wykładowca, obserwując mnie z uniesioną brwią.

-Nie słuchałem. Przepraszam.

Mężczyzna kiwa głową, choć nie kontynuuje tematu, przez co kamień spada mi z serca. Przez resztę zajęć również niezbyt uważne słucham słów wykładowcy, zamiast tego rozmyślam o najmniej ważnych rzeczach, co doprowadza mnie do szału. Powracam do świata realnego dopiero, gdy zauważam, że wszyscy podnoszą się ze swoich miejsc. Robię dokładnie to samo, zarzucając torbę z laptopem na swoje ramie. Zmierzam do wyjścia jako ostatni, jednak zatrzymuje mnie głos pana Randolf'a

-Czy mogę poprosić pana na chwilę?- pyta.

Spoglądam na siwiejącego już mężczyzna i ze skinięciem głową, podchodzę w jego stronę.

-Co się z Panem dzieje. W tamtym roku nie miałem lepszego ucznia niż pan. Z dumą obserwowałem pańską determinację, a teraz? Co się dzieje? Obaj dobrze wiemy, że pana niesamowita inteligencja i ogromna wiedza wciąż są na swoim miejscu. Dlaczego pan tego nie wykorzystuje?

-Przepraszam, postaram się poprawić. Przykro mi, że pana zawiodłem.- odpowiadam, próbując brzmieć jak najbardziej uprzejmie.

-Nie szkodzi. Nie zawiódł mnie pan. Wciąż wierzę w to, że to tylko chwilowe. Wierzę w pana.- posyła mi ciepły uśmiech i pozwala wyjść.

Sam chciałbym w siebie wierzyć.

***

-Witaj, Chase.

-Dzień dobry, pani Scott.

Siadam na różowym fotelu, będąc obserwowany uważnym wzrokiem kobiety w średnim wieku. W końcu spoglądam w jej oczy, co jest nie lada wyzwaniem. Moja terapeutka to jedyna osoba, z którą nie potrafię utrzymać kontaktu wzrokowego. Wydaje mi się, że te szmaragdowe tęczówki potrafiłyby wyczytać każde słowo, którego nie powiedziałem. Każdą emocje, którą trzymam głęboko w sobie.

-Jak się czujesz?- pyta.

-Jest w porządku.

Kobieta kiwa głową i zapisuje coś w swoim notesie. Zawsze interesuje mnie co takiego tam zapisuje.

-A sen? Jakaś zmiana? Śpisz już lepiej?

-Tak.- kłamię.

Scott wzdycha, domyślając się, że nie jestem z nią szczery. Ona zawsze wszystko wie.

-Chase, nie pomogę ci jeżeli nie będziesz mówił mi prawdy.

-Już pani pomogła. Moje problemy ze snem to drobiazg.- wzruszam ramionami.

Zawdzięczam tej kobiecie naprawdę wiele. Pomogła mi pozbyć się traumy i już niczyj dotyk nie robi mi problemu. Wcześniej upierałem się, że nie pójdę do psychologa, ale gdy przyleciałem do Anglii nie było ze mną zbyt dobrze. Zacząłem bać się sam siebie i tak właśnie trafiłem do Pani Scott.

-Masz koszmary?- pyta czarnowłosa.

-Koszmary? Nie powiedziałbym. Śni mi się Camille, lub moi przyjaciele. Budzę się, a później nie mogę już zasnąć.- opowiadałem kobiecie o Camille i reszcie, więc jest zaznajomiona z tą częścią mojego życia.

-Co robią. Mam na myśli w twoim śnie.

-Zazwyczaj siedzą i po prostu ze sobą rozmawiają. Śmieją się. Ja jestem gdzieś z boku i nikt mnie nie widzi. Mówię do nich, krzyczę. Ale nikt mnie nie słyszy.

-Chase, masz dwadzieścia lat. Jesteś młody, przeszedłeś dużo. Nie pozwól sobie znów cierpieć. Zadzwoń do nich, napisz, przeproś. Bo tęsknota cię zniszczy. Zabierze ci najpiękniejsze momenty twojego życia. Momenty, które mógłbyś spędzić z ludźmi, których kochasz.- mówi cicho. -Byli twoim całym światem. Twoją rodziną. Nie porzucaj tego. Być może nie jest jeszcze za późno, być może wciąż na ciebie czekają. Pozwól sobie na szczęście.
Nie karaj się za to, że ktoś cię zranił.

Następne pół godziny terapii przeznaczam na zdawkowe odpowiadanie na pytania kobiety. Ciągle rozmyślam nad jej słowami i nad tym, czy ma racje. Ale ma. Ona zawsze ma racje. Tyle że sam nie jestem do tego przekonany. Boje się do nich odezwać. Pewnie zdążyli poukładać sobie życie beze mnie, czemu miałbym to psuć?

Wchodzę do swojego mieszkania, które pogrążone jest w ciemności. Rozpalam światła w całym pomieszczeniu i przyglądam się idealnemu porządkowi. Nie przestałem go lubić. Wchodzę do kuchni, gdzie wyjmuje z lodówki zrobiony wczoraj makaron. Odgrzewana go i już niedługo zasiadam na kanapie w salonie, wyciągając z kieszeni swój telefon.

Do Nicolas:
Cześć, Nick. Co u ciebie?

Prycham, kręcąc głową na znak swojej głupoty. Usuwam ciąg liter i w emocjach rzucam telefonem przed siebie.

Tęsknota mnie zniszczy.

Our Naked Hearts - Odnajdź mnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz