Rozdział XV

530 22 12
                                    

Rozdział nie sprawdzony, więc mogą być błędy. Postaram się ogarnąć go w najbliższym czasie.

***

-I mówię jej, że kurwa nie mam pojęcia gdzie jest żaden Jerry, a ta pierdoli, że ja jestem Jerry. Chora baba.- żali się Asher, przez co wszyscy wybuchamy śmiechem.

Postanowiliśmy spotkać się w mieszkaniu Chase'a, który zaprosił nas dzień wcześniej. Chciał oprowadzić nas po swoim domu i zrobić małą parapetówkę.

Obserwuje jak Parker bawi się z Loganem na dywanie, kompletnie nieprzyjęty naszymi rozmowami. Lubi dzieci. Widać to gołym okiem.

-Gapisz się.- szepcze Victoria wprost do mojego ucha.

-Gapię się.

Wcale nie zamierzam tego ukrywać. Chase nigdy nie przestał mi się podobać. Nic nie poradzę na to, że w jego towarzystwie serce bije mi szybciej, policzki robią się różowe, a oddech znacznie przyspiesza. Tak jest, było i będzie. W końcu to moja pierwsza miłość.
Tylko jest mi przykro, że znów zaczął mnie odtrącać. Ostatni raz sam na sam widzieliśmy się tydzień temu, gdy spotkał się z ojcem. Od tego czasu pomiędzy nami nic się nie wydarzyło, a ja zdążyłam już zacząć tęsknić. Trwałam bez niego dwa lata. Nie chcę znów tego przeżywać. Nie chcę więcej wzbraniać się przed uczuciami i mówić, że nic do niego nie czuje. Bo prawda jest taka, że najchętniej codzień budziła się obok niego. Gotowała z nim obiady, a wieczorami oglądała cholerne komedie. Chcę tego.

Pragnę.

Rozumiem, że zrobiłam mu krzywdę i żałuje tego, ale to on zaczął się do mnie zbliżać. Nie ja. Ja nie naciskałam.

-Idę zapalić.- informuje Chase i wychodzi na balkon.

Chwile później ja również się podnoszę. Porozmawiam z nim póki mam okazje. Wychodzę na świeże powietrze od razu wędrując wzrokiem w jego stronę.

Stoi oparty tyłem o barierkę. Również na mnie patrzy, jednak jego spojrzenie nie jest takie jak inne, które mi poszalał. Jest bardziej... obojętne? Bez żadnego wyrazu, ani tańczących iskierek. Ale jego wyraz twarzy dokładnie mówi, że on sam zmusza się do takiego wzroku.

Tylko dlaczego.

-Co ty robisz?- pytam.

Chase robi zdziwioną minę, więc delikatnie wzdycham. Ma zamiar robić z siebie głupiego?

-Odtrącasz mnie. Znów. Myślałam, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.

-Skąd mam wiedzieć, że znów niw kłamałaś?- pyta chłodnym tonem.

Szeroko otwieram oczy. Nie tego się spodziewałam.

-Sam zacząłeś się do mnie zbliżać. Dlaczego to robisz? Nie jesteś taki, Chase. Co się z tobą dzieje, do cholery?- pytam pretensjonalnym tonem.

Niektóre słowa bolą bardziej od czynów. Przysięgam, że wolałabym, by wbił mi nóż w sam środek serca, niż wprost powiedział, że mi nie ufa.

-Bo było mi ciebie szkoda. Wkręciłaś się w związek, który cię niszczył. Nie byłaś na tyle silna, by z niego wyjść.

Z niedowierzaniem wpatruje się w Chase'a. Nie, nie zrobił mi tego.

A może jednak?

-I to mi nie można ufać? Ja okłamałam cię, bo cię kochałam. Bo mi zależało. Chciałam zabrać od ciebie ból jak najdalej. Wzięłam na siebie ciężar i odpowiedzialność za te wszystkie kłamstwa i wiesz co? Nie żałuje, bo chociaż przez chwilę byłeś szczerze szczęśliwy.- mówię, czując łzy w oczach. -A ty? Ty zabawiłeś się moimi uczuciami. Dobrze co było patrzeć jak coraz mocniej coś do ciebie czuje? Po to wróciłeś? By mnie zniszczyć? Chcesz zemsty? Wyszło z ciebie to oblicze, które przede mną ukrywałeś? To oblicze, które okłamuje gorzej ode mnie. Oblicze, które pokazało mi, że jesteś nic nie wartym śmieciem. Takim samym dupkiem za jakiego uważałam cię, gdy tu przyjechałeś. I żałuje, że dopuściłam do jakichkolwiek uczuć. Bo najwidoczniej nie zasługiwałeś. Mogłam rzucić ci prawdą prosto w twarz i obserwować jak cie niszczy? Tego chciałeś? W porządku.- śmieje się histerycznie, choć po moich policzkach spływają już łzy.

Wychodzę z balkonu, zostawiajac go na nim samego. Jeszcze przed chwilą niw miałam ochoty odrywać od niego wzroku, natomiast teraz jego widok mnie zabija. Nie patrząc na przyjaciół udaje się do korytarza. W pośpiechu zakładam buty.

-Słońce, co się dzieje?- pyta przejęty Nicolas.

-Nic, wracaj do reszty.- po tych słowach opuszczam mieszkanie, trzaskając drzwiami.

***

Po nieprzespanej nocy i paczce wypłakanych chusteczek doszłam do wniosku, że przesadziłam. I na siłę próbowałam się usprawiedliwić. Przecież Parker mógł stracić uczucia. Minęły dwa lata. Rzecz jasna również niw usprawiedliwia go tego, że się mną zabawił, ale przecież również miał powód. Chyba.

W każdym razie nie mam zamiaru się z nim sprzeczać. Mamy wspólnych przyjaciół i musimy się dogadywać, choć chyba nie jesteśmy sobie przeznaczeni. Na to wyglada.

Postanowiłam dać mu mały upominek w ramach przeprosin. Tata dał mi kiedyś ładny srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie róży. Ulubiony kwiat mamy Chase'a. To właśnie do niej należał.
Gdy kiedyś się przyjaźnili Nancy zdążyła dowiedzieć się, że jej przyjaciółka jest w ciąży, i urodzi córeczkę. Wtedy dała tacie ten łańcuszek. Prosiła, by mi ho podarował. Zrobił to, a ja oddam go jej synowi.

Wjeżdżam windą na odpowiednią klatkę ściskając biżuterię w dłoni. Stresuje się. Chwile później znajduje się pod drzwiami. Dzwonię kilka razy, lecz te się nie otwierają. Postanawiam pociągnąć za klamkę, która ustępuje chwilę później.

Cicho wchodzę w głąb mieszkania. Zatrzymuje się w wejściu do salonu. Łańcuszek wypada mi z dłoni, powodując cichy odgłos. To właśnie wtedy ładują na mnie dwa znane mi spojrzenia.

Chase'a i siedzącej na jego kolanach, półnagiej Nathalie, którą jeszcze przed chwilą całował.
I znów czuje łzy, tworzące ścieżki na moich policzkach. I znów dzieje się to z jego winy. Tak bardzo zależy mu na tym, bym cierpiała? Czemu ciagle mnie rani?

Parker zrzuca dziewczynę ze swoich kolan. Wstaje z kanapy i kieruje się w moją stronę, wtedy to ja rzucam się do biegi, opuszczając to cholerne mieszkanie. Wpadam w czyjąś klatkę piersiową. Patrzę w górę. Kolejna znana mi twarz.

-Alex.

-Cami...- niw pozwalam mi dokończyć.

Czując za sobą obecność Parkera, rzucam Alex'a na ścianę i napierając na niego swoim ciałem wpijam się w jego usta. Podgryzam jego wargi na oczach Parkera, który stanął w bezruchu przyglądając się mam. W końcu Alex podnosi mnie za uda i odbija się od ściany. Prowadzi nas nie odrywając się ode mnie. Słyszę, że próbuje trafić kluczem w zamek, co udaje się po trzeciej próbie. Jak mniemam to jego mieszkanie. Na przeciwko mieszkania Parkera. Zamyka drzwi nogą, pozostawiając zszokowanego Parkera samego.

Z tą kurwą.

Blondyn stawia mnie na ziemi i odrywa swoje wargi od moich. Oboje głośno dyszymy.

-Ładny teatrzyk. Ale po co?- śmieje się chłopak.

Dlaczego on zawsze wszystko rozumie?

***

Witam.

Przepraszam za wczorajszy brak rozdziału, postaram się to nadrobić.

Our Naked Hearts - Odnajdź mnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz