Rozdział XVIII

471 20 0
                                    

15 dzień listopada 2007 roku

Conan Henderson

Nienawidzę poranków. To zdecydowanie najgorsza część dnia. Tym bardziej, jeśli sam nie decydujesz o tym do której godziny możesz spać. Inaczej byłoby okej. Praca wzywa, a wraz z nią wstawanie o godzinach w których wolałbym przekręcać się na drugi bok. Niby jestem szefem, ale nie zamierzam wykorzystywać swoich pracowników. Chcę żeby mnie lubili, a nie uważali za szczeniaka, który ma pieniądze i myśli, że nic nie musi. Tym bardziej, że dość sporo moich ludzi jest starsza ode mnie. Chce okazać im szacunek.

Wyczuwam, że mojej żony nie ma już w łóżku. Niepocieszony tym faktem i ja postanawiam się z niego podnieść. Od razu idę do łazienki. Myje się i wykonuje codzienną pielęgnację. Po tym wracam do sypialni, a zaraz z niej do garderoby. Na dziś tradycyjnie wybieram czarny garnitur, oraz białą koszule. Ubieram na siebie przygotowany komplet, a na stopy wkładam eleganckie buty. Spryskuje swoje ubrania oraz szyję perfumami, które dostałem na swoje wczorajsze urodziny od mojej żony oraz córki.
Dwóch najlepszych kobiet na całym świecie.

Uśmiecham się pod nosem i odkładam flakon na półkę. Z mojej strony panuje idealny porządek, jednak cześć Amber to istny harmider. Jest ogromną bałaganiarą i już mogę stwierdzić, że nasza pięcioletnia córka w stu procentach odziedziczyła to po niej. Ja natomiast ubóstwiam porządek. Lubię, gdy wszystko odłożone jest na swoje miejsce. Czuje wtedy komfort.

W końcu schodzę na dół, gdzie do moich uszu dociera śmiech Camille. Jest w salonie, dlatego od razu się do niego kieruje.

-Cześć, księżniczko.- uśmiecham się, biorąc córkę na ręce.

-Cześć, tato!- odpowiada z identycznym uśmiechem.

Camille jest do mnie bardzo podobna. Mamy ten sam kolor oczu oraz włosów. Kształt twarzy i zadarty nos odziedziczyła po Amber. Jest prześliczna. Razem z córka udaje się do kuchni, gdzie Amber z uśmiechem przygotowuje śniadanie. Podchodzę do żony i całuje ją w różowy policzek. Przyglądam się jej zafascynowany. Gdy tylko zacząłem się z nią spotykać marzyłem, by codziennie widzieć ją taką.
W szlafroku, z nieułożonymi włosami i bez makijażu.
W naszym domu. Mam szczęście, że to właśnie na tą kobietę trafiłem. Jest drugą częścią mnie. Moją prawą ręką. Bez niej niemiałbym niczego co mam teraz.

-Cześć, słońce.- mówi blondynka, i nie pozwalając, bym jej odpowiedział zamyka moje usta swoimi.

Camille chichocze, sprawnie nas od siebie odrywając. Oboje spoglądamy na córkę.

-Już kończę, usiądzie.- instruuje Amber.

Odkładam Camille do jej krzesełka, a sam pomagam żonie nakryć do stołu. Nie lubię, gdy robi coś z czego mamy korzystać wszyscy sama. Nie jest gosposią. Często ją to irytuje, ale koniec końców i tak jest wdzięczna.

Wszyscy razem siadamy do stołu i jemy śniadanie. Wstaje, gdy orientuje się, że nie mam zbyt dużo czasu.

-Lecę.- informuje.

Przed wyjściem żegnam się z dziewczynami. Wychodzę z domu i wsiadam do swojego samochodu. Od razu przypominam sobie, że
W końcu muszę jechać z nim na myjnie.

Zrobię to jutro.

Pod firmą znajduje się kilkanaście minut później. Odziedziczyłem ją po tacie. Zajmujemy się głównie wypełnianiem papierów dla nadzianych ludzi. Niby nic, a zarabiamy na tym dobre pieniądze.

Our Naked Hearts - Odnajdź mnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz