Rozdział VIII

455 23 5
                                    

Ostatnie dni były... ciężkie. Trochę przeżyłam rozstanie z Thomsonem, który co wieczór od tego incydentu do mnie wydzwaniał. Spędziłam z nim dwa lata swojego życia. W tym trochę ponad siedem miesięcy w związku. To było po prostu przykre. Tak samo jak to, że mógł pomyśleć o tym, że byłabym w stanie go zdradzić.

Pewnie znów coś sobie ubzdurał i gadał głupoty w emocjach, ale to było przegięcie. Nie mogłam dłużej sobie pozwolić na takie traktowanie. Nie chciałam być już jego kukiełką, którą pociągał za sznurki.

-Cześć, maluchu.- wita się ze mną Asher z którym umówiłam się na kawę,

Nie widziałam się z nim strasznie długo. Oboje byliśmy zajęci pracą, a mnie zaczęło go brakować. Dlatego zaproponowałam mu wypad tylko we dwójkę.

-Zerwałam z Finn'em.- poinformowałam.

-Wiem. Victoria skakała ze szczęścia po całym mieszkaniu.

Tego im zazdroszczę. Stabilizacji. Pokochali się i zamieszkali w małym, uroczym mieszkaniu. To jest cudowne. Mieć kogoś kogo kochasz na wyciągnięcie ręki. Nie martwić się tym, czy przypadkiem znów się nie pokłócicie, a on ponownie nie wyjdzie z twojego pokoju, trzaskając drzwiami. Ja tez tego potrzebuje. Stabilizacji, która zapewni mi ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Muszę w końcu wziąć się w garść. Nie chce przez całe moje życie zawracać głowę tacie. Jest młody. Nawet nie ma jeszcze czterdziestki. Mógłby znaleźć sobie kobietę, tym bardziej, że jest przystojny i ma cudowny charakter. Czuje, że mu to uniemożliwiam.

-Od zawsze go nie lubiła.- kręcę z rozbawieniem głową.

-Ja też. Nigdy tego nie mówiłem, bo wydawałaś się być szczęśliwa, ale w głębi duszy wiedziałem, że zasługujesz na kogoś lepszego, maluchu.

Asher jest jak lampeczka w pokoju pełnym mroku. Rozjaśnia wszystkie ciemne miejsca, które chcą nas zgładzić. To dzięki niemu w nie nie wpadamy. Kto wie, co by ze mną było, gdyby po kłótni z Parkerem na plaży, to właśnie on nie znalazł mnie nawalonej w trzy dupy? Byłam w fatalnym stanie. Nie miałabym jak się bronić. To on wyciągnął do mnie dłoń i ochronił przed całym światem. I wciąż to robił. Do dziś Asher został moją prawą ręką, która chce dla mnie jak najlepiej. Która chce mnie chronić przed wszelkim złem. Która rozjaśnia ciemne miejsca, która daje mi nadzieję.

-Macie szanse. Wciąż patrzy na ciebie tak samo. Jak na swoje wszystko.

-O czym mówisz?- pytam zdezorientowana.

-O nim.

I tyle wystarczyło. Nie musi precyzować, bo to jakim tonem to powiedział, dało mi do zrozumienia kogo ma na myśli.

-Nie, Asher. Znienawidził mnie. I miał do tego pierdolone prawo.- przerywam, gdy kelnerka przynosi nam kawy, które zamówiliśmy wcześniej. -Zachowałam się źle. Okłamałam go w tak cholernie ważnej kwestii. Na jego miejscu bym sobie nie wybaczyła.

-Camille, oboje wiemy, że byś wybaczyła. Wasza więź była cudowna. Znaliście się krótko, a patrzyliście na siebie jak na swoje wszystko. Bo właśnie tym dla siebie byliście. Wszystkim.- posyła mi delikatny uśmiech. -Myślisz, że po co tu wrócił? Myślisz, że
Dlaczego nie ma innej kobiety? Bo czekał. Czekał na ciebie, choć nigdy się do tego nie przyzna.

Coś boleśnie zakuło mnie w sercu. Bo ja nie zaczekałam. Zwątpiłam w Chase'a, a. Czemu nie potrafię go docenić? Zamiast tego wciąż haratam jego  i tak już pokiereszowane serce.

Nie zasłużyłam na kogoś tak cudownego jak on.

Rozmawiam z przyjacielem jeszcze chwile. Wspólnie dopijamy kawę i postanawiamy się zbierać. Drogę do domu spędzam na słuchaniu muzyki. Gdy podjeżdżamy pod budynek, orientuje się, że tata jest w domu. Marszczę brwi w zdziwieniu. Chyba powinien być w pracy. Wchodzę do środka i zdejmuje buty oraz płaszcz.

-Jadę do Los Angeles, księżniczko.- informuje mnie tata, gdy tylko udaje mu się mnie zauważyć. -Powinienem wrócić za dwa dni.

Ojciec dopina walizkę i udaje się w moją stronę. Całuje mnie w czoło i rzuca szybkie „Pa". Po tym wychodzi z domu. Ja natomiast siadam w salonie, rozkładając się na kanapie. Włączam jakiś film, skupiając się na jego fabule.

***

Otwieram zaspane oczy. Dobra, ten film był kurewsko nudny. Tak bardzo, że aż zasnęłam.
Spoglądam na swój telefon, leżący na stoliku kawowym. Nieustannie wibruje i to właśnie on mnie obudził. W końcu decyduje się wziąć go w dłonie.

Od Luke:
Cześć słońce!! Spotykamy się dziś u mnie. Będzie tez Chase, ale przyjdź, proszę.

Po tej wiadomości kilka razu do mnie dzwonił, ale nie zdążyłam odebrać.

Do Luke:
O której.

Od Luke:
Już wszyscy są. Czekamy na ciebie.

Od razu wstaje z kanapy. Wbiegam na górę, gdzie przebieram się w szary dres. Poprawiam łańcuszek z dwiema literkami. C i C. Włosy związuje w luźnego koka. Mój makijaż o dziwo cały się nie roztarł, a jedynie delikatnie osypał. W związku z tym nie mam zamiaru go poprawiać.

Pod domem Luke'a i Logana znajduje się kilka chwil później. Wybiegam z samochodu i bez pukania wchodzę do budynku. Zdejmuje buty i udaje się do środka, gdzie już słyszę śmiechy przyjaciół.

-Cześć.- witam się ze wszystkimi. Robią dokładnie to samo.

Orientuje się, że jedyne wolne miejsce jest na kanapie, pomiędzy Parkerem, a podłokietnikiem.
Nie zostaje mi nic innego, niż usadzić się właśnie tam. W salonie znajduje się jedynie Logan, Luke, Victoria, Nick, Chase oraz ja. Victor wrócił już na studia, Asher poszedł do pracy, a Leo uczy się na egzaminy.

-Blaise przyjedzie?- pytam.

-Tak, ma zabrać tez ze sobą młodego.- odpowiada Logan, na co przytakuje.

Jeśli mam być szczera nie mam zbyt dobrych kontaktów z Loganem. Jest z moim przyjacielem i to właśnie dlatego w ogóle z nim rozmawiam. Myślę, że gdyby nie to, że są razem Logan nawet by się z nami nie trzymał. Leo mówił, że oddalił się nawet od niego i Asher'a. Ten chłopak nie jest moim przyjacielem, a kolegą. Nie mam do niego urazy, ani to nie tak, że go nie lubię. Po prostu nie złapaliśmy wspólnej więzi.

W pewnym momencie zamazuje mi się obraz. Mam tak, gdy nie jem dłużej niż dzień, a właśnie teraz tak było. Nagle robi mi się gorąco, a za chwile cholernie zimno. Niezgrabnie wstaję z kanapy, lecz za chwilę znów na nią opadam.

Kurwa.

-Camille, dobrze się czujesz?- słyszę szept Parkera, obok ucha.

-Tak, tylko trochę zakręciło mi się w głowie.- staram się sztucznie uśmiechnąć.

Ponownie wstaje, tym razem utrzymując równowagę. Z poplątanymi nogami, kierując się bardziej pamięcią niż wzrokiem, w stronę drzwi tarasowych. Zaciągam się świeżym powietrzem, gdy tylko udaje mi się na nie wyjść.
Staram się brać uspakajające wdechy, co idzie dość opornie.

-Kiedy ostatnio jadłaś, Camille?- ponownie słyszę głos Chase'a.

Nie odpowiadam. Nie muszę.

On i tak zawsze wie wszystko. Nie ma sensu kłamać.

Mimo tego, że minęły dwa lata. Zauważył kiedyś, więc teraz również to zrobi.

Znów mnie zdemaskuje.

***

No witam.

Przepraszam za wczorajszy brak rozdziału. Dziś postaram wstawić się jeszcze jeden.

Our Naked Hearts - Odnajdź mnie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz