Parker
Zapinam garniturowe spodnie, po czym przeglądam się w lustrze. Czarna koszula z podwiniętymi do łokci rękawami dość ładnie opina moje ciało. Prezentuje się elegancko, co ostatnio bardzo polubiłem.
Zdenerwowany opuszczam swoją sypialnie, a następnie mieszkanie. Zbiegam po schodach w dół, przypominając sobie, jak wczorajszej nocy odprowadzałem po nich Camille. Szybko znajduje się w swoim samochodzie. Odpalam go i wyjeżdżam z parkingu.
Około piętnastu minut później znajduje się pod nieznaną mi restauracją. Wchodzę do środka rozglądając się do okoła. Mija chwila, gdy zauważam machającego w moją stronę mężczyznę.
Niewiele się zmienił. Jego włosy wciąż są intensywnie brązowe, a niebieskie tęczówki aż rażą swoim kolorem. Jego mięśnie nieco się powiększyły. Na twarzy wciąż nie ma wiele zmarszczek. Jedyne co się zmieniło to moje uczucia względem niego. Jeszcze kilkanaście lat temu szczerze nazywałem go swoim ojcem. Zrobiłbym wszystko by wrócił. Teraz nie chcę go w swoim życiu. To on się w nie wepchał tak samo bezczelnie jak i z niego zniknął lata temu.
Podchodzę do dwuosobowego stolika. Bez słowa siadam na krześle, a już po chwili podchodzi do mnie kelnerka. Mam ochotę się zaśmiać, gdy widzę, że olała dziewczynę, która prosiła ją o podejście, by szybciej znaleźć się obok mnie. Żałosne, ale spotykane dość często. Nie ważne czy to ja, czy inny mężczyzna. Składam zamówienie. Jak się okazało mężczyzna przede mną zdążył już to uczynić.
-Synu.- jego usta rozciągają się w ogromnym uśmiechu, gdy w końcu przenoszę na niego spojrzenie.
-Nie masz już syna.- odpowiadam.
Jego mina rzednie. Na jego twarzy maluje się grymas, a iskierki w ładnych oczach zastępuje żal.
Tyle że trochę za późno.
-Jak ci się układa?- pyta, udając nieprzejętego.
-Mam ci streścić ostatnie piętnaście lat mojego życia?- pytam z kpiną.
-Chcę z tobą porozmawiać. Nie utrudniaj tego. Jesteś moim synem i cię kocham. Może nie pozwoliłem ci odczuć, że faktycznie tak jest, ale proszę cię. Powiedz co się działo, gdy mnie przy tobie nie było.
-Miałem traumę przez ciebie. Koszmary,
przez ciebie. Problemy z koncentracją przez ciebie. Później mama zmarła również przez ciebie. A jeszcze później przyjechałem tutaj, przez ciebie i to jedyne za co jestem ci wdzięczny. Niestety niedługo później musiałem wyjechać, też przez ciebie. Gdyby nie ty moje życie byłoby inne. Żadna z tych sytuacji nie była bezpośrednio twoją winą, ale gdybys był obok wszystko wyglądałoby inaczej. Ale ciebie nie było.- wzruszam ramionami. -I cię nienawidzę.-Jestem twoim ojcem. Jesteś zły, ale ci przejdzie.
-Tak sądzisz, Martinie?- słyszymy nad sobą czyjś głos.
W tym samym czasie unosimy spojrzenia na uśmiechającego się z kpiną Conana. Znów patrzę na ojca. Jego oczy rozmiarem przypominają piłeczki pingpongowe, a wyrazu twarzy sam nie potrafię określić.
-Witaj przyjacielu.- Henderson zabiera krzesło ze stolika obok i dosiada się do nas, wciąż przyglądając się ojcu.
Z satysfakcja obserwuje jak Martin kurczy się pod spojrzeniem swojego byłego przyjaciela. Gdyby Conan patrzył tak na mnie chyba już dawno bym wyszedł.
-Czego tu szukasz? Moja była żona przesiaduje w więzieniu, wątpię byś znalazł ją tutaj.
-Mnie i Amber nic już nie łączy.- odpowiada starszy Parker.
-Ałć. Porzuciłeś swoją kochankę kryminalistkę.- Conan unosi brew.
-Zdradziła mnie.- o dziwo ojciec odpowiada na każde pytanie Hendersona.
Conan wybucha śmiechem. Kilka osób z innych stolików posyła nam zdziwione spojrzenia, ale ostatecznie każdy skupia się na sobie.
-Karma wróciła. Powiedziałbym, że jest mi przykro, ale w sumie to nie jest. Nie lubię kłamać.
-Chciałbym wszystko naprawić. Naszą więź również.
-Oh, naprawdę?- ojciec kiwa twierdząco głową. -W chuju mam naszą więź.- po tych słowach Conan podnosi się z krzesła. -Chodź Chase. Nie musisz z nim rozmawiać.- nie potrzebuje powtórzenia. Od razu wstaje się krzesła i wychodzę za Conanem.
-Zamówiłem jedzenie.- mówię, gdy wychodzimy.
-To za nie zapłaci. Zjesz u nas.
***
-Dobrze się czujesz.- słyszę szept Camille, prosto przy swoim uchu.
Zgodnie ze słowami Conana zjadłem u nich. Później poinformował nas, że musi lecieć do firmy, a ja postanowiłem jeszcze zostać.
-Tak. Ale żałuje, że się z nim spotkałem. Nie wiem dlaczego to zrobiłem.
-Byłeś ciekawy. Teraz przynajmniej wiesz, aby następnym razem tego nie robić.- dziewczyna kładzie rękę na moich plecach i delikatnie je masuje.
Jej dotyk mnie uspakaja.
Gdy tylko wróciłem do miasta wiedziałem, że nie będę w stanie jej znienawidzić, choć bardzo chciałem przekonać sam siebie, ze będzie inaczej. Nie było. Camille jest zbyt ważna, bym od tak mógłbym powiedzieć, że nie chcę jej przy sobie. Bo już nie chodzi o to, czy jej chce, czy nie. Gdy wróciłem zrozumiałem, że to co do niej czuje to nie widzimisię. Potrzebuje jej. Nie ważne w jakiej wersji. Jesteśmy przyjaciółmi, a dla mnie liczy się to, że po prostu jest. Bo nie tylko ona zawiniła. Nie pozwoliłem jej niczego wyjaśnić. Działałem w emocjach i miałem w dupie jej tłumaczenia. Będę tego żałował do końca życia.
-Jak radzisz sobie na studiach?- pyta.
-Jest w porządku. W sumie nic nowego, idzie mi dobrze. Sprawnie godzę je z pracą w firmie twojego taty.- uśmiecham się, gdy zauważam jak uważnie mnie słucha. -Myślę, że jestem dość rozgarniętym chłopcem.
-Oh, bez wątpienia panie Parker.- śmieje się dziewczyna.
Mam ochotę ją pocałować.
Nie powinienem. Tylko przyjaciele. Nie chce związku, więc dlaczego tak bardzo mnie do niej ciągnie. Nienawidzę tego. Tego jak bardzo na mnie działa. Chciałbym ochronić ją przed całym światem, mieć tylko i wyłącznie dla siebie.
Ale przecież nie mogę.
Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Nie chce nic więcej.
Nie chcę związku.
-Muszę lecieć.- zrywam się z kanapy.
Dziewczyna kiwa głową, trochę zaskoczona. Odprowadza mnie do drzwi i żegna się ze mną uściskiem.
Jak najszybciej wsiadam do auta i oddałam się od domu. Potrzebuje trochę więcej samokontroli. Nie mogę wybiegać z każdego naszego spotkania, by tylko się powstrzymać.
Przecież nic do niej nie czuje.
Tylko przyjaciele.
Dlaczego tak jest?
***
CZYTASZ
Our Naked Hearts - Odnajdź mnie
RomanceDruga część dylogii hearts Camille i Chase byli czymś zdecydowanie więcej niż parą. Byli sobie oddani, lojalni i zapatrzeni w siebie pod każdym względem. Była jednak jedna rzecz której Chase brzydził się najbardziej. Kłamstwo. I była również jedna...