Rozdział 4

1.8K 47 14
                                    

Pozostała część tygodnia minęła, dość szybko, z tego względu, iż to był pierwszy tydzień od rozpoczęcia roku szkolnego. W ciągu tych kilku dni, nie działo się nic, no może nie licząc hucznego przywitania naszej drużyny futbolowej. Kiedy dyrektor dostał informację od trenera szkolnej drużyny o tym, że wygraliśmy pierwszy mecz od bardzo długiego czasu, od razu postanowił poinformować o tym w szkolnym radio węźle. Chłopcy kiedy tylko przekroczyli próg szkoły na następny dzień, zostali powitanie jak jacyś cholerni wybawiciele świata. Nigdy nie rozumiałam tej zajawki na punkcie sportu, a już tym bardziej mówiąc o futbolu, ale przynajmniej większość uczniów ze szkoły będzie miało co dzisiaj świętować na imprezie u Amandy. Ja natomiast, mam kolejną świetną okazję by się zabawić, upić do nie przytomności, a także, choć na chwilę wyciszyć, te wszystkie głosy w mojej głowie, które nie dają mi spokoju.

Korzystając z braku rodziców w domu, mogłam pozwolić sobie na odrobinę dłuższy sen i leniuchowanie w łóżku niż w dni kiedy chodzę do szkoły. Niestety za długo nie mogłam się cieszyć tą chwilą, ponieważ na mojej szafce nocnej usłyszałam wibracje telefonu. Z wielką nie chęcią sięgnęłam po urządzenie, spojrzałam na ekran, widniało na nim zdjęcie Mayi w raz z jej imieniem. Przesunęłam w górę zieloną słuchawkę by odebrać.

- Wstałaś już? - zapytała, na co ja mruknęłam do telefonu, a ona kontynuowała - Wiesz, że dzisiaj jest impreza u Amandy? - bardzo dobrze to wiedziałam, osobiście mi to przekazała w szkole.

- Tak, wiem, przekazała to mi i Olivii w szkole, kiedy ciebie nie było, bo się zerwałaś z lekcji, jak zwykle z resztą - mówiąc to chciałam w niej wzbudzić poczucie winy, że zostawiła mnie samą z blondynką w szkole, ale nie mogłam się powstrzymać więc dopowiedziałam z uśmiechem na twarzy - Udało mi się Olivię namówić na wyjście z nami! - krzyknęłam do telefonu. Olivia jest typem osoby, która od imprez trzyma się jak najdalej, jednak czasem jej się zdarzy, żeby z nami wyjść, ale tylko po to, żebyśmy z Mayą nie zrobiły nic głupiego, czego mogłyśmy później żałować.

- No nie gadaj! Liv idzie z nami? - dopytywała z niedowierzeniem w głosie.

- Tak, zaraz do niej napiszę, żeby przypadkiem mi się nie wymigała znowu, jak to ona ma w zwyczaju. Wieczorem do ciebie zadzwonię, jak będę wyjeżdżać, to przyjadę po ciebie chyba, że zrobimy w trójkę małe zakupy przed imprezą.

- Zdecydowanie idziemy na zakupy, poinformuj tylko o tym Olivię. Spotkajmy się wszystkie tam gdzie zawsze, koło godziny czternastej, okej?

- Spoko - pożegnałam się z nią szybko. Wysłałam wiadomość Liv, żeby o czternastej była w naszej ulubionej kawiarni, po czym zerknęłam na godzinę. Była godzina jedenasta, co oznaczało, że nie wiele miałam czasu na ogarnięcie siebie do porządku dziennego. Niechętnie wygramoliłam się z ciepłego łóżka, żeby wziąć szybki prysznic. Zanim wyszłam z łazienki, owinęłam się puchowym białym ręcznikiem, poszłam do pokoju, żeby się ubrać. Nałożyłam na siebie bieliznę, czarne rurki z wysokim stanem oraz biały top. Gdy się już ubrałam, przelotnie przejrzałam się w lustrze, które jest częścią mojej szafy i zeszłam na dół, zjeść śniadanie. Z tego względu, że z dziewczynami miałyśmy się spotkać w kawiarni, zjadłam tylko brzoskwinię leżącą w koszyczku na owoce.

Zanim wyszłam z domu, wzięłam ze swojego pokoju jeszcze saszetkę do której będę mogła wrzucić telefon, portfel oraz klucze od domu i samochodu. Przewiesiłam ją sobie przez ramię. Założyłam białe trampki, a wychodząc, wystukałam na szybko wiadomość do mamy.

Do Mama: Umówiłam się z dziewczynami. Wrócę jutro, koło południa.

Od Mama: Ok.

Spotkanie z przeszłością [NIE BĘDZIE KONTYNUOWANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz