Nadszedł dzień mojego poniżenia publicznego. Drugi poniedziałek, ostatniego roku w liceum, a ja zdążyłam, spotkać się z przeszłością, przywalić komuś już pierwszego dnia, byłam również na imprezie, na której także odwaliłam niezłą akcje, która została nagrana i wrzucona na Twittera. Filmik w tej chwili miał już ponad trzydzieści pięć tysięcy wyświetleń, a więc większość, jak nie cała szkoła, już to widziała.
Leżałam w łóżku od dobrych dwudziestu minut, byle by jak najbardziej przeciągnąć dotarcie do szkoły, mama zostawiła mi dzisiaj auto, także miałam jeszcze nie całą godzinę czasu do rozpoczęcia się moich zajęć. Nawet nie jestem pewna czy chciałam dzisiaj pojawiać się w szkole.
Ostatecznie postanowiłam, że pojawię się w szkole. Mało powiedziane, nie dość, że mam zamiar iść do szkoły, to specjalnie przyjadę wcześniej, abym mogła patrzeć na te zazdrosne ździry. Postanowiłam, że przejdę niewielką metamorfozę co oznaczało w moim przypadku, że zasmakuję troszkę większej pewności siebie. Matka zawsze mi powtarzała, że by osiągnąć sukces, trzeba przede wszystkim, przekraczać swoje granice komfortu, bo inaczej będzie się żyć w swojej bańce, która do niczego nie doprowadzi. Cóż, mojej matce się to nie do końca udało, dlatego ja chciałam te granice dzisiaj właśnie przekroczyć i to tym razem bez pomocy alkoholu, jak to zawsze robiłam na imprezach.
Pierwsze co zamierzałam zrobić, to mój ubiór. Do tej pory w szkole, przeważnie pokazywałam się w dresach oraz szerokich bluzach, dzisiaj ze względu na to, że ciepło jeszcze dobrze się utrzymywało, wygrzebałam z dna szafy czarne dżinsowe spodenki, do nich dobrałam w takim samym kolorze top na ramiączkach. Jeśli chodzi o makijaż to zostałam przy takim jaki zazwyczaj robiłam na imprezy, czyli pomalowałam usta błyszczykiem z świecącymi drobinkami, rzęsy poprawiłam tuszem i dorysowałam małe kreski. Lubiłam swoją cerę, dlatego nigdy nie kombinowałam z żadnymi innymi kosmetykami, i raczej się to nie powinno zmienić. Zrezygnowałam z torby na książki do szkoły, bo jest to mało wygodna opcja. W dalszym ciągu preferuję noszenie plecaka, a do tego nie chcę jednak przypominać Lilith i jej elity.
Na szybko zjadłam śniadanie i wybyłam z domu, by pojechać do szkoły. Na szkolnym parkingu były zauważalne już z daleka, grupki osób. Zaparkowałam samochód, wyszłam z auta z plecakiem, który zarzuciłam na jedno ramię. Wszystkie pary oczu na parkingu, zostały skierowane w moją stronę.
- Świetnie Williams, teraz będziesz zaliczać się do popularnych lasek w szkole - mruknęłam pod nosem, przewracając oczami. Szłam przed siebie z głową do góry, dostałam wiadomość od dziewczyn na grupie, że czekały na mnie nie daleko sali lekcyjnej, w której za piętnaście minut miałyśmy mieć lekcje. Nie zważając na wścibski wzrok innych uczniów, szłam korytarzem mijając ławki. Weszłam na pierwsze piętro, gdzie po chwili zauważyłam przyjaciółki. Podbiegłam do nich i przywitałam się z nimi obejmując oby dwie na raz.
- Puść już, bo nas udusisz - jęknęła Maya.
- Sorki.
- Ktoś tu chyba zmienił styl w jeden dzień - zauważyła Liv, przyglądając mi się uważnie.
- Może troszeczkę, po moim rannym użalaniu się nad życiem stwierdziłam, że jednak nie warto. I o to jestem, nowa ja. Jak się podoba? - zrobiłam kółko wokół własnej osi.
- Jest bosko, ale jeden problem - zerknęłam na Mayę pytająco - Teraz to na ciebie będą wszyscy lecieć zamiast na mnie, może nawet Lilith, trochę wyrzucisz w cień - zachichotała.
- Ej, ty i tak nie miałaś brania - szturchnęłam ją łokciem w bok. Zaśmiałyśmy się we trzy.
- Niezła dupa Williams, mogę dotknąć? - krzyknął chłopak z drugiego końca korytarza.
CZYTASZ
Spotkanie z przeszłością [NIE BĘDZIE KONTYNUOWANA]
Teen FictionRose Williams dziewczyna, która właśnie rozpoczęła swój ostatni rok liceum w Los Angeles. Miała swoje plany, ukończenia szkoły oraz dostania się na jej wymarzone studia, jednak co się stanie, kiedy jej przeszłość postanowi na nowo ją nawiedzić? Co j...