Rozdział 18

1.6K 51 4
                                    

Na moim brzuchu, poczułam ciężar męskiej dłoni. Momentalnie w moją głowę uderzyła fala wspomnień z wczorajszego wieczora. Przewijałam wszystkie myśli w swojej głowie jak zwykłe urywki z filmu. Przypomniałam sobie wszystkie emocje, które mi towarzyszyły, kiedy moje usta spotykały się z jego, kiedy nasze ciała stykały się ze sobą tak blisko, że nie było między nami żadnej przerwy.

Nie wiedziałam co miałam o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony, cholernie tego pragnęłam jak nigdy, natomiast z drugiej, czułam, że nie było do do końca właściwe. No bo, właściwie dlaczego to zrobiłam, skoro w przeszłości zostałam, aż tak przez niego zraniona, a teraz nie sprzeciwiałam się żadnemu dotykowi, kierowanego z moją stronę. Nienawidziłam siebie za tą chwilę słabości, ale jednocześnie też, nie mogłam przestać myśleć o jego dłoniach na moim nagim ciele. Nie mogłam przestać o jego ustach i przyszywającym mnie wzroku, ciemno brązowych tęczówek. Aby na chwilę przestać myśleć o chłopaku, który spał zaraz za mną obejmując mnie w talii, sięgnęłam wspomnieniami to tamtej przeklętej nocy.

Opuszkami palców przejechałam po lewym przed ramieniu. Badałam każdą powstałą bliznę, każdą nie zagojoną jeszcze ranę, każdy krzywy i nierówny ślad, każdy powstały przeze mnie błąd. Umysłem przeniosłam się do tamtej chwili. Chwili w której walczyłam o swoje własne życie, które ja sama postanowiłam przerwać Pamiętałam, każde cięcie i cały ból, każde wypowiedziane przeze mnie słowo, a także kompletnie obojętny wzrok rodziców, który wtedy dał mi do zrozumienia, że tak naprawdę byłam gówno warta w ich oczach.

Ocknęłam się, kiedy usłyszałam szelest kołdry, a w miejscu gdzie męska dłoń wypalała mi skórę, poczułam lekko zaciskające palce. Odwróciłam się w stronę chłopaka, który właśnie się obudził.

- Jak się spało? - zapytał. Przez chwilę udawałam, że się zastanawiam.

- Dobrze, ale sądzę, że gdyby ktoś nie zajmował miejsca obok mnie, było by znacznie lepiej - odpowiedziałam z grymasem na twarzy.

- Zołza - uśmiechnął się i pacnął mnie w głowę. Pocałował mnie w usta, przyciągając do siebie. Oparłam dłoń o jego tors i oddałam pocałunek. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, wykrzywiłam usta w coś co miało przypominać uśmiech.

- Co cię trapi od samego rana? - spytał z widoczną troską.

- Nic - zjechałam wzrokiem w dół i zaczęłam bawić się palcami.

- Rose, widzę przecież, że coś jest nie tak - chwycił mój podbródek i podniósł w górę, abym na niego spojrzała - I dobrze wiesz, że mnie nie oszukasz.

- Po prostu... - urwałam, wyjmując ręce z pod kołdry - Nie chcę ich - przejechałam palcami po przed ramieniu pełnym blizn - Przypominają mi o tamtej nocy. Głupia wtedy myślałam, że chociaż matka się mną przejmie. A okazało się, że nawet dla niej nic nie znaczę - po moim policzku popłynęła pierwsza łza - Mam dość. Chcę stąd zniknąć i więcej nie wracać.

- Nie pozwolę ci na to. Nie pozwolę, żebyś sobie znów coś zrobiła - przytulił mnie do siebie, jednocześnie głaszcząc po włosach - Jesteś dla mnie cholernie ważna różyczko, wiesz? Nie mógłbym chociażby myśleć o tym, że mogłoby cię nie być, a co dopiero, gdybyś faktycznie zniknęła - pocałował mnie w czoło i oparł brodę o moją głowę - Obiecaj mi, że jak będziesz chociaż myśleć o tym, żeby sobie zrobić krzywdę to przyjdziesz do mnie - milczałam przez dłuższą chwilę, wciąż tkwiąc w objęciach chłopaka.

- Obiecuję - pociągnęłam nosem.

***

W domu zostałam sama. Sophia razem ze swoją mamą, pojechały do firmy w jakiejś pilnej sprawy, natomiast Oliver gdzieś zniknął. Korzystając z okazji, miałam zamiar udać się do pustego pokoju bruneta.

Spotkanie z przeszłością [NIE BĘDZIE KONTYNUOWANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz