Rozdział 10

1.3K 39 4
                                    

Obudziłam się przed siódmą z ogromnym bólem głowy. Przespałam nie całe dwie godziny.

Podniosłam się do siadu i przetarłam dłońmi zmęczoną twarz. Lubiłam siedzieć do późnych godzin w nocy, jednak w trakcie roku szkolnego starałam się to ograniczać. Dlatego też, przespanie jedynie nie całych dwóch godzin, sprawiło, że wyglądałam jak wrak człowieka. Natomiast sporych rozmiarów siniak, pod żebrami i bolące przed ramiona, na których pojawiły się nie wielkie rany, niczego nie ułatwiały. Moje ciało było całe obolałe i zmęczone. W tej chwili marzyłam tylko o tym, aby zanurzyć się w wannie pełnej gorącej wody.

Pokuśtykałam w stronę drzwi, z nieogarniętym ubiorem jak i włosami. Gdyby ktoś mnie zobaczył, pomyślałby, że przeżyłam właśnie siedem ludzkich nieszczęść. W pokoju, w którym przebywałam nie było osobnej łazienki, tak jak u Sophii. Wyszłam na korytarz i poszłam w stronę łazienki, by móc się odświeżyć. W pomieszczeniu, niestety nie było wanny, jednak gorący prysznic też był bardzo dobrą opcją. Kiedy skończyłam się myć, zorientowałam się, że nie wzięłam ze sobą ubrań na przebranie.

- Cholera. Rose ty debilko - powiedziałam do siebie, uderzając w głowę ręką.

Na moje jednak szczęście, na wieszaku obok były zawieszone trzy ręczniki. Sięgnęłam po jeden, a następnie owinęłam się puchowym białym materiałem. Nie za bardzo mi się widziało paradować w samym ręczniku po praktycznie obcym mi domu, ale za gapiostwo się niestety płaci.

Lekko uchyliłam drzwi, po czym wystawiłam głowę aby się rozejrzeć. Korytarz był względnie pusty. Ostrożnie wyszłam z łazienki, tak by wydać jak najmniej hałasu. Skierowałam się w stronę mojego tymczasowego pokoju. Co prawda, nie minie mnie dzisiaj spotkanie z choćby jednym domownikiem tego domu, ponieważ do szkoły miałam się udać z pieprzonym Oliverem, jednak na razie wolałabym tego uniknąć. O mojej obecności tutaj wiedziała tylko Sophia, dlatego też raczej nie chciałam konfrontować się z innymi, wcześniej niż było to konieczne. Pani Weston zawsze mnie lubiła i prawdopodobnie ucieszyłby ją mój widok, ale chyba na razie nie chciałam się z nią widzieć, ze względu na to, że spędziłam noc, a raczej bardzo wczesny poranek w jej domu, a ona nawet o tym nie wiedziała. Już wyobrażałam sobie jej minę.

Zamierzałam już wejść do pokoju, ale zaraz obok usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Odwróciłam się w stronę dobiegającego dźwięku. Ja to mam dopiero szczęście. Na korytarzu ujrzałam nie kto innego, niż Olivera pieprzonego Westona. Rozchyliłam usta aby coś powiedzieć, ale chłopak mi przerwał.

- Rose, poważnie? Aż tak się za mną stęskniłaś, że odwiedziłaś mnie w domu i to w samym ręczniku? - zlustrował mnie cała wzrokiem, od dołu do góry. Na chwilę jego wzrok zatrzymał się na moich oczach, lecz szybko powędrował niżej.

- Nie karm tak swojego ego. Nie przyszłam do ciebie, a do Sophii - wytłumaczyłam krótko, ponieważ nie czułam potrzeby wtajemniczenia go w szczegóły, dlaczego jestem u niego w domu - Nie patrz mi się tak na cycki, bo zaraz ci oczy wyskoczą - przewróciłam oczami, na co on się cicho zaśmiał i ponownie jego wzrok skupił się na moich oczach.

- Mogłaś się ubrać - wzruszył obojętnie ramionami - Co tu robisz? - zapytał.

- Mówiłam ci już, przyszłam do Sophii, bo na pewno nie do ciebie - złapałam za klamkę do drzwi - Twoja siostra powiedziała, że masz mnie zabrać ze sobą do szkoły.

- Masz dwadzieścia minut. Pospiesz się, bo nie będę czekać - powiedział oschle i mnie minął.

Przez chwilę patrzyłam się na chłopaka, który z każdym krokiem, oddalał się ode mnie. Kiedy zniknął mi z pola widzenia, weszłam do pokoju. Wzięłam ze sobą do plecaka jedynie bieliznę, krótki czarny top, dżinsowe spodenki do połowy ud w tym samym kolorze oraz czarną rozsuwaną bluzę z kapturem. Założyłam wszystko na siebie i zeszłam na dół. Na schodach dopadł mnie słodki zapach, który prowadził do jadalni. Na długim stole, ujrzałam rozłożone trzy talerze z nałożonymi już naleśnikami. Od razu zwróciłam również uwagę na spory wybór dodatków. Przeróżne owoce, syrop klonowy jak i polewa czekoladowa, bita śmietana i jeszcze więcej. Do pomieszczenia weszła staruszka z kolejną porcją naleśników na talerzu i sztućcami.

Spotkanie z przeszłością [NIE BĘDZIE KONTYNUOWANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz