Właśnie spotkałam jednego z naszych podwładnych. Był to wysoki mężczyzna, o czarnych, krótkich opadających na czoło włosach. Jego oczy przypominały dwie brązowe kule, a brew zdobiła duża blizna.
Ostatnie słowa ojca okropnie mnie zmartwiły. Dwa tygodnie, to bardzo mało na znalezienie idealnego, pasującego do tej roli kandydata. Minęły trzy dni. Spędziłam je w gronie żołnierzy, wyzywając do bójek, sprawdzając w rozmowie i analizując każde zuchwałe, oraz strachliwe spojrzenie. Nikt się nie sprawdził, a gdy wydawało mi się, że ktoś ma predyspozycje, okazywało się, że był żonaty. Wieść o moich poszukiwaniach, krążyła od kilku lat, dlatego niektórzy w dość widoczny sposób starali mi się przypodobać, rzucając komplementy oraz czułe słówka. Niestety, to wywoływało odwrotny skutek.
Carrodo Di Piazza zwrócił moją uwagę, ponieważ był jednym z bardziej oddanych żołnierzy mojego ojca. Nie wychylał się i wykonywał rozkazy, jakie zostały mu powierzone. W dniu napadu został zraniony kulą w lewą dłoń, dlatego teraz nosił bandaż. Miałam sobie zrobić przerwę i iść do miasta, ale pomyślałam, że zabiorę właśnie jego pod pretekstem ochrony.
-Jak długo pracujesz u mojego ojca? - Zapytałam, kiedy szliśmy głównym chodnikiem.
-Od czternastu lat. - Wypowiedział, nie patrząc mi w oczy i maszerując przed siebie.
-Czyli, większą część życia spędziłeś na służbie. - Stwierdziłam beznamiętnie.
-Tak, Panno Venturi. - Kontynuował równie chłodno.
-Jesteś gotów do poświęceń?
-Owszem, do tego mnie wyszkolono. - W dalszym ciągu na mnie nie spojrzał.
Im dłużej przyglądałam się profilowi jego twarzy, tym więcej dumy w nim widziałam.
-Gdybyś dostał rozkaz ożenku ze mną, zrobiłbyś to? -Zmrużyłam oczy.
-Jeśli rozkaz złożyłby Pan Venturi, to owszem.
-A jeśli rozkaz wyszedłby ode mnie?
-Nie zrobiłbym tego. -Oznajmił twardo, nadal nie spoglądając w moim kierunku. Miałam wrażenie, że stara się nade mną górować.
-Przypominam ci, że jestem córką capo i spadkobierczynią tytułu. - Zauważyłam z naciskiem. -Nie radziłabym ci mnie lekcewarzyć.
-Na razie jest Pani jedynie jego córką, żadna kobieta nie objęła stołka capo. Nigdy. Dlatego nie jestem zobowiązany wykonywać Pani rozkazów.
Tymi słowami wbił gwóźdź do własnej trumny.
-Na twoim miejscu, pożegnałbym się z wysokim stopniem, jakim aktualnie możesz się szczycić. - Zatrzymałam się w miejscu. - To tyle, teraz odejdź.
Mężczyzna w końcu odwrócił się w moim kierunku, w dalszym ciągu wydawało mu się, że ma mnie w garści. Myślał, że jest lepszy, bo jest facetem. Zacisnęłam pięści, bo nienawidziłam takich ludzi. Nie wiem skąd w nich taka zuchwałość w końcu od lat słychać o szkoleniach, jakie przechodziłam.-Panno Venturi.
-Odejdź, jeśli wciąż chcesz żyć. - Zagroziłam tonem przepełnionym ostrzeżeniem. Mężczyzna przytaknął i odszedł.
Wzięłam głębszy wdech i weszłam do stojącego nieopodal parku. Wściekłość wrzała we mnie, ale nie pozwoliłam jej wziąć kontroli nad moim umysłem. Dobrze wiedziałam, jak wielu ludzi wątpi w moje umiejętności, predyspozycje i szanse na zostanie capo. Każdego dnia mierzyłam się z komentarzami, w każdej sekundzie swojego życia musiałam udowadniać, że ja jako kobieta podołam i w żadnym aspekcie nie jestem gorsza od faceta.
CZYTASZ
Posmak Fioletu
RomanceOn nigdy nikogo nie zabił, a ona... No cóż, powiedzmy, że to nie jest jej obce. ,,-Moje dzieciństwo nigdy nie przebiegało tak jak u każdej małej dziewczynki. Już od samego początku zamiast historii o księżniczkach czekających na ratunek, opowiadano...