7) Przyszły Pan Venturi.

425 14 4
                                    


Z racji tego, że wczoraj całkowicie wypadło mi to z głowy, dziś, prawie że od razu zajęłam się sprawą Carsona i jego pieniędzy. Kolejny raz skontaktowałam się z moim informatykiem, podałam mu imię i nazwisko mężczyzny, a następnie kazałam odnaleźć należące do niego konto bankowe i miejsce zamieszkania. Przelałam mu dziesięć tysięcy, a jednemu z żołnierzy nakazałam zakupić najnowszą czerwoną Scodę. Samochód miał zawieść prosto do domu Carsona, dać kluczyki i zniknąć.

Dość niedawno wróciłam ze szkoły, zajęcia nie były trudne, ale niesamowicie nudne. Zeszłam na dół, żeby poprosić gosposię o jedzenie, ale zanim to zrobiłam, zauważyłam rozmawiającego z kimś wuja. Jego wzrok szybko, powędrował ku mnie.

-Saverio, podejdź, proszę. - Uniosłam pytająco brew, ale zrobiłam to, co powiedział. - Chyba jeszcze nie mieliście okazji się poznać. - Wskazał na postawnego mężczyznę obok.

Posiadał kręcone, niedługie, czarne włosy i tak samo ciemne oczy. Brodę pokrywał krótko przycięty zarost. Jego skóra była brązowa, ale nie za ciemna. Całościowo prezentował się godnie i było na czym zawiesić oko. Nie mogłam powiedzieć, że nie podobało mi się to, co widziałam. Ze specyficznych rys twarzy wnioskowałam, że nie pochodzi stąd.

-Wspomniałem o nim wczoraj, pamiętasz? -Zapytał, zastanowiłam się trochę dłużej.

-Faktycznie, coś mówiłeś. - Facet przyglądał nam się w skupieniu. Plecy miał wyprostowane, a minę poważną, co najważniejsze trzymał odpowiedni dystans.

-Dzień dobry, nazywam się Cecilio Abruzzo. - Odezwał się i spojrzał mi w oczy, po czym wyciągnął dłoń ku mnie. - Wiele o Pani słyszałem.

Spojrzałam na jego wystawioną rękę. Nie odwzajemniłam gestu i założyłam dłonie na piersi.

-Ja o tobie nie słyszałam praktycznie nic, ale ty prawdopodobnie już wiesz, jak się nazywam. - Rzuciłam chłodno, a mężczyzna niezręcznie wycofał dłoń.

-Tak, Panno Venturi. - Spojrzał dyskretnie na wuja.

-Dobrze. - Odezwał się w końcu Lazzaro. - W takim razie, dam wam chwilę na poznanie się. - Zmarszczyłam gniewnie brwi, a on odszedł w swoim kierunku.

-Nie jesteś stąd. - Wypowiedziałam nagle, po chwilowej ciszy. Bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.

Cecilio, wyglądał na trochę zaskoczonego taką bezpośredniością. Podrapał się po łokciu i ustawił dłonie wzdłuż tułowia.

-Nie bardzo rozumiem…

-Nie pochodzisz z Włoch. - Przyjrzałam się jego rysom twarzy. Nie odwrócił spojrzenia, ale odpowiadał w sposób, jaki chciałam.

-Urodziłem się i mieszkałem we Włoszech. - Zaczął i uciął na moment. - Nie znam mojej rodziny, więc jest szansa, że pochodzili z innego kraju.

-Jesteś sierotą? -Kontynuowałam.

-Tak, wychowałem się w domu dziecka. - Wziął głębszy wdech. - Czy to Pani przeszkadza?

-Nie. - Odparłam krótko, świdrując wzrokiem jego sylwetkę.

Nie przeszkadzało mi to w żadnym stopniu. Szczerze mówiąc, czasami sama tak się czułam. Miałam rodziców na wyciągnięcie ręki, ale jednocześnie wydawało mi się, że są oddaleni o kilkaset kilometrów. Oczywiście nikt o tym nie wiedział, w naszych kręgach uczucia chowa się starannie i głęboko.

-Jak to się stało, że trafiłeś na mojego wuja? - Przy dłuższym kontakcie wzrokowym, na chwilę odwracał głowę.

Ściągnął usta w wąską linię, wyglądał, jakby zastanawiał się jak zahaczyć temat.

Posmak Fioletu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz