Kiedy wyszłam ze szkoły, codzienność spadła na moje barki jak meteoryt spadający na ziemię. Wiem, że dla wielu ludzi budynek za moimi plecami jest największym przekleństwem, ja też szczególnie za nim nie przepadam. Tak naprawdę nie ma w sobie niczego nadzwyczajnego. Zwyczajne szare ściany, kilka pięter i w większości marudni nauczyciele, ale na ogół pomaga skupić myśli na czymś innym, niż mój własny, szary świat. Ten tutaj jest odrobinę lepszy, to tak jakby wybierać mniejsze zło. No dobra, w tym przypadku znacznie mniejsze i o dziwo, myśl o zakończeniu nauki, wprowadza mnie w dziwny marudny nastrój. Tak jakbym nie miała innych o wiele ważniejszych zmartwień na głowie.
Dina i Lu na szczęście nie zachowywały się dziwnie, za co byłam im ogromnie wdzięczna. Ostatnie czego mi brakowało, to pustych słówek wsparcia i użalania się nade mną, jak nad psem z kulawą nogą. Jedyna różnica w ich zachowaniu objawiła się rano, tuż po tym, jak weszłam do środka. Obie popatrzyły po sobie i bez zawahania się złapały mnie w ciasny, mocny uścisk, który o dziwo odwzajemniłam. W takich momentach szczególnie doceniałam ich obecność i zacięcie. Nigdy nie zrozumiem, czym sobie na nie zasłużyłam, ale skoro przyczepiły się jak rzep, to chciałabym oddać, chociaż odrobinę tego, co od nich dostałam. W końcu zrozumiałam, że chcąc czy nie, zagościły w moim nędznym sercu.
Ostatecznie wszystko wróciło do normy. Nawet zaliczyłam sprawdzian z matematyki. Okazało się, że nauczyciel faktycznie był w podłym nastroju, chyba przez przypadek wepchnęłam się na jego czarną listę. Oczywiście, bardzo nad tym ubolewałam, ale cóż poradzić.
Kiedy wychodziłyśmy ze szkoły, do naszej trójki przyczepiły się Raina i Erica, trajkocząc jak katarynki. Razem z Diną rzuciłyśmy sobie niezadowolone spojrzenia, nie racząc im odpowiedzieć. Nawet Lucrezia nie była chętna do pogaduszek, a jej zwykle ciepłe podejście gdzieś wyparowało. Nie bardzo miałyśmy ochotę słuchać o nadchodzących imprezach, wyjazdach, czy nowych kolczykach, które kilka dni wcześniej kupiła Raina. Za każdym razem dawała ogromny nacisk na to, jak drogie były. Żadna z nas się nie odezwała, ale im to chyba nie przeszkadzało. Nawet na chwilę nie wyglądały na skrępowane brakiem zainteresowania.
Zatrzymałam się na parkingu, tak jak obiecałam Carsonowi. Zastanawiałam się, czy wybierze taksówkę, rower, autobus czy może jednak zdecyduje się na szofera. W jego przypadku wszystko jest możliwe i pozostawało mi jedynie modlić się, aby nie był to rower. Nie wyobrażałam sobie wsiadać na bagażnik, czy w ogóle dotykać roweru. To zdecydowanie poniżej mojej godności i wygody. Z zamyślenia wyrwały mnie głosy dziewczyn i z niezadowoleniem odkryłam, że wciąż tu są.
-Carson ostatnio zdecydowanie rzadziej pojawia się w schronisku. Chyba w końcu poszedł po rozum do głowy i postanowił zarobić.- Prychnęła Raina, patrząc przed siebie. Uniosłam wzrok i z dumą spojrzałam na mężczyznę, wysiadającego z czerwonego samochodu, który mu kupiłam.
-Ciekawe skąd wytrzasnął taki samochód. - Zaciekawiła się Erica. - Miał bardzo mało czasu. Myślicie, że go komuś ukradł? - Zacisnęłam pięści i spiorunowałam ją spojrzeniem.
-Nie powinnaś mówić o nim w ten sposób. - Zaczęła, Lucrezia stając obok mnie. - Nawet go nie znasz. - W jej głosie czułam wyrzut.
-O co ci chodzi? - Najeżyła się. - Spójrzcie na niego. To niemożliwe, żeby tak szybko odbił się od dna.
-Możliwe. - Wzruszyła ramionami. - Ale spójrz na niego, wygląda świetnie! To już zdecydowanie nie ten sam facet. - Westchnęłam tylko zirytowana, czekając, aby odezwać się w odpowiednim momencie. Mimowolnie zerknęłam na Carsona. Zamknął za sobą samochód i powoli z szerokim uśmiechem na twarzy, ruszył w naszym kierunku. Z trudem przyznaję, ale Erica miała rację. W jasnej koszuli, z podwiniętymi do łokci rękawami i ciemniejszymi spodniami, wyglądał niesamowicie. Nawet jego krok stał się znacznie pewniejszy. -Patrz, idzie tu! Może chce z tobą porozmawiać, w końcu długo się znacie. - Zachichotała w kierunku przyjaciółki.
CZYTASZ
Posmak Fioletu
RomanceOn nigdy nikogo nie zabił, a ona... No cóż, powiedzmy, że to nie jest jej obce. ,,-Moje dzieciństwo nigdy nie przebiegało tak jak u każdej małej dziewczynki. Już od samego początku zamiast historii o księżniczkach czekających na ratunek, opowiadano...