-Głowa do góry, plecy poste. - Instruowała mama, wygładzając tył mojej długiej sukni. - Nie rozglądaj się na boki, idź dumnie przed siebie. Wszyscy muszą zobaczyć, czym jest siła Venturi.
Stojące przed nami lustro, odbijało nasze postury. Dłonie trzymałam złączone, a sylwetkę nienagannie wyprostowaną, tak jak każdy sobie tego życzył. Oddychałam miarowo, patrząc w swoje zielone odbijające się od tafli zwierciadła oczy.
-Jestem pewien, że zdajesz sobie sprawę z powagi tego dnia, mam rację? - Tata stał tuż obok, z założonymi za siebie rękami. Z jego twarzy nie potrafiłam wyczytać kompletnie niczego. - Dobrze, że ceremonia w końcu dojdzie do skutku. Długo się do tego przygotowywaliśmy i na reszcie będziesz mogła odpowiednio zaprezentować się przed każdym, najważniejszym członkiem organizacji. To twój priorytet.
Ślub, piękny i waży dzień w życiu wielu młodych i starszych ludzi. Nigdy nie zawracałam sobie głowy nad rozmyślaniem o nim. Wiedziałam, że w moim przypadku to coś na zasadzie transakcji lub przedstawienia dla kilku ważnych osobistości. Nic poza tym.
Na szczęście ludzie spoza naszego środowiska, odbierali go nieco inaczej. Zbierali się w gronie rodziny i przyjaciół, ciesząc się ze szczęścia młodej pary, to oni byli najważniejsi. Ich miłość, a nie czyhająca w cieniu organizacja, której na każdym kroku, trzeba udowadniać własną wartość. Która musi zobaczyć i poczuć strach, inaczej nie będzie się podporządkowywać. Stety bądź nie, w tej wiecznej walce o miejsce i władzę, nie ma chwili na uczucia.
-Nie zawiodę was. - Wypowiedziałam chłodno i spokojnie.
-Zostało dziesięć minut. - Mama spojrzała na wiszący przy ścianie zegarek. - Pójdę zająć miejsce, poradzicie sobie sami.
Kiedy kobieta zniknęła, kolejny raz zerknęłam w lustro, suknia była duża i rozłożysta.
-Pamiętaj, że dzisiejszego dnia wszystkie oczy zwrócą się ku tobie. Każdy gość, będzie cię bacznie obserwował i skupiał uwagę na najdrobniejszych zająknięciach. - Poprawił czarną, idealnie dobraną marynarkę i odkaszlnął.
-Wciąż jesteś chory?
-To nie istotne, skup się na przydzielonej misji. Prosto do celu. - Skinęłam głową. - Pora na nas.
Wystawił łokieć w moją stronę. Jedną ręką otoczyłam jego ramię, a drugą złapałam i uniosłam ciężką suknię. Wyszliśmy z niewielkiego budynku, służącego do przechowywania prezentów, oraz przygotowania i przebrania się. Ceremonia odbywała się na terenie ogromnego przyłączonego do restauracji ogrodu.
Wszystko ozdobione było bielą wymieszaną z fioletem. Ławki ustawiono w idealnych odstępach, a między nimi rozciągała się długa, jasna ścieżka prowadząca do podium. Gdy stanęliśmy na jej początku, orkiestra rozpoczęła melodię. Carson stał, przed urzędnikiem, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zesztywniał.
-Pamiętaj, głowa do góry i nie rozglądaj się na boki. Bądź silna i niedostępna. Jak zimny głaz. - Wyszeptał ojciec, nawet nie patrząc w moim kierunku. Coś ścisnęło mnie w żołądku, ale przystosowałam się. Tak jak zawsze.
CARSON
Od wejścia w oficjalny związek małżeński dzieli mnie zaledwie kilka minut. Wciąż pamiętam czasy, gdy rodzice jeszcze żyli, często powtarzali, abym stanął przed ołtarzem z osobą, którą szczerze pokocham. Od zawsze wierzyli, że lepiej być samotnym niż w związku z kimś, kto niszczy nas od środka lub po prostu nie jest nam pisany. Uważali, że lepszą opcją jest trudne i bolesne rozstanie, niż trudne i bolesne życie. Oboje byli niepoprawnymi romantykami wierzącymi w prawdziwą miłość.
CZYTASZ
Posmak Fioletu
RomanceOn nigdy nikogo nie zabił, a ona... No cóż, powiedzmy, że to nie jest jej obce. ,,-Moje dzieciństwo nigdy nie przebiegało tak jak u każdej małej dziewczynki. Już od samego początku zamiast historii o księżniczkach czekających na ratunek, opowiadano...