Kiedy z niego wyszliśmy, Dylan objął mnie ramieniem wokół talii. Trochę mnie to zdziwiło bo jednak znamy się dopiero kilka godzin, a to dopiero nasza pierwsza randka. Lecz nie protestowałam. Podniosłam głowę w górę, by móc na niego spojrzeć i się uśmiechnęłam. Brunet odpowiedział mi tym samym, a ja przysunęłam się do niego trochę bardziej.
Podczas naszego spaceru do kawiarni rozmawialiśmy chwilę o szkole. Potem zeszło na temat zainteresowań, a na sam koniec życia prywatnego.
- Masz jakieś rodzeństwo?- zapytał Dylan zerkając na mnie.
- Nie, jestem jedynaczką- uśmiechnęłam się lekko.
- To tak jak ja- uśmiechnął się Dylan przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie by nie zderzyć się z ludźmi nadchodzącymi z naprzeciwka.- A masz może jakieś zwierzątka?
- Nie, jestem tylko ja i rodzice- wzruszyłam ramionami.
- Mhm- mruknął chłopak otwierając mi drzwi od kawiarni.- Panie przodem- zabrał ode mnie rękę, spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
Odpowiedziałam mu szerokim uśmiechem po czym weszłam do środka. Miałam zamiar podejść do lady, by złożyć zamówienie, ale ręka Dylana mnie zatrzymała. Objął mnie w talii i szepnął do ucha:
- Usiądź, a ja coś zamówię. Gwarantuje, że będziesz zadowolona.
Gdy zabierał rękę z mojej talii przejechał dłonią po moim brzuchu co wywołało w nim pojawianie się motylków. Uśmiechnęłam się i skierowałam się w stronę wolnego stolika. Była to ta sama kawiarnia, w której byłam dziś z Mayą, więc usiadłam tam, gdzie siedziałam z nią.
Odłożyłam torebkę na kanapie obok mnie, westchnęłam i spojrzałam na Dylana rozmawiającego z kasjerką.
Po jakichś trzech minutach dołączył do mnie siadając naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się do niego lekko na co on puścił mi oczko i również się uśmiechnął.
***
- Do widzenia- rzuciłam przez ramię wychodząc z kawiarni.
Gdy Dylan do mnie dołączył znów objął mnie ramieniem w talii.
- Nie musiałeś za mnie płacić, Dylan- zerknęłam na niego.
- Oj no już, przestań się tym zadręczać. Jestem dżentelmenem, więc zapłaciłem za pannę Wood- spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
Zachichotałam pod nosem na co on przyciągnął mnie trochę bliżej i złożył pocałunek na mojej skroni. Poczułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Boże, oby Dylan tego nie zauważył..
- Słodko wyglądasz w rumieńcach, Kruszyno- odezwał się brunet patrząc przed siebie i próbując ukryć uśmiech.
Zerknęłam na niego i miałam wrażenie, że moje policzki płoną. Cholera, co jest ze mną nie tak? Dobra, uspokój się i mu odpowiedz. Dalej, Stacy.
Po cichu wzięłam głęboki wdech spuszczając wzrok na ziemie po czym znów na niego spojrzałam.
- Wcale się nie rumienię, wydaje ci się.
- To co? Nałożyłaś za dużo różu? Bo jakoś wcześniej nie było aż tak widać tego nadmiaru różowego kolorku na twoich policzkach- zerknął na mnie i się uśmiechnął unosząc jedną brew do góry.
Przewróciłam oczami uśmiechając się lekko. Spuściłam wzrok i przytuliłam się do jego boku.
- Oj Kruszyno- zaśmiał się i westchnął chłopak.
Dosłownie po kilku minutach doszliśmy pod internat. Dylan jak zwykle otworzył mi drzwi i puścił mnie przodem. Kiedy weszłam do środka poczułam ręce na moich plecach i zgięciu w kolanach.
Dylan wziął mnie na ręce.
- Pozwól, że cię zaniosę, Kruszyno- uśmiechnął się i zaczął iść w stronę schodów.
Również się uśmiechnęłam i oparłam głowę o jego ramię. Gdy dotarliśmy pod mój pokój postawił mnie przed drzwiami.
- Było cudownie, dziękuję za dzisiaj- lekko się do niego uśmiechnęłam.
- Ja też dziękuję. Musimy to powtórzyć, może w piątek?- uśmiechnął się Dylan podchodząc trochę bliżej mnie.
- Jasne, może być piątek- uśmiechnęłam się szerzej zapatrzona w oczy bruneta.
Dylan podszedł do mnie bardzo blisko, lecz mi to nie przeszkadzało. Założył kosmyk moich włosów za ucho i lekko spoważniał.
- Jesteś przepiękna, Kruszyno.
I znów się zarumieniłam.
- Dziękuję- szepnęłam uśmiechając się lekko.
- Do zobaczenia w piątek- powiedział Dylan kładąc dłoń na moim policzku i składając pocałunek na moim czole.
Przymknęłam oczy rozkoszując się tą chwilą bliskości między nami. To uczucie było cudowne.
Gdy się ode mnie odsunął spojrzał mi w oczy, a ja się do niego uśmiechnęłam. Chłopak puścił mi oczko po czym odsunął się ode mnie i odszedł w stronę schodów. Gapiłam się tak na jego plecy aż nie zniknął z mojego pola widzenia.
Westchnęłam ucieszona i weszłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i ściągnęłam buty.
- I jak było?- krzyknęła podekscytowana Maya biegnąc do mnie z naszej sypialni.
- Cudownie, pocałował mnie dwa razy:
W skroń, a potem w czoło!- krzyknęłam uśmiechając się szeroko.- Co ty gadasz? Jezu, jesteście sobie pisani!- moja przyjaciółka mocno mnie przytuliła na co ja objęłam ją równie mocno.
Miałam wrażenie, że cieszyła się bardziej ode mnie. To wspaniałe uczucie posiadać taką przyjaciółkę.
***
- Nauczyłaś się na tą biologię?- zapytałam biorąc kolejnego gryza gofra.
- Um...- Maya zerknęła na mnie lekko wywalając oczy.
- Maya, no coś ty!- powiedziałam zawiedziona jej zachowaniem.- Dostaniesz przez to słabą ocenę już na początku roku.
- Dobra no, poczekaj- mruknęła pod nosem i wstała po czym skierowała się w stronę swojego biurka i chwyciła w ręce książkę z biologii.
- Boże dziecko, nie zdążysz się tego nauczyć. Jest juz po 21:00, a stron do nauczenia się jest chyba z piętnaście- powiedziałam biorąc ostatni kęs gofra.
- Zdążę, cicho- spowrotem usiadła na łóżku i otworzyła książkę.- A.., na jakich to stronach..?
- Nawet nie wiesz z czego będzie jutrzejszy sprawdzian? Brawo ty- westchnęłam i wstałam po czym podeszłam do jej łóżka.- Tutaj, o te wszystkie strony, naucz się ich- odpowiedziałam Mai pokazując właściwe strony.
- Mhm...- mruknęła pod nosem skupiając się już na treści książki.
CZYTASZ
~ My Star ~
Teen Fiction15-letnia Stacy Wood pochodzi z bardzo bogatej rodziny. Jej relacja z rodzicami nie jest najlepsza. 2 miesiące temu skończyła szkołę podstawową- teraz, musi wyjechać do Londynu by kontynuować naukę w szkole średniej. Jakie przygody przyniesie jej t...