XVIII

400 16 26
                                    

Myślałam, że coś mi się przewidziało, ale nie, to był prawdziwy Daniel Evans. Szedł w moją stronę patrząc w chodnik, więc na szczęście jeszcze mnie nie zauważył. Miałam czas żeby się cofnąć i wrócić do internatu.

Odwróciłam się spowrotem w stronę drogi do internatu i zaczęłam się do niego wracać. Oddałabym wszystko, żeby tylko mnie nie zauważył albo mnie po prostu zignorował. Lecz los chyba postanowił inaczej, bo chwilę później usłyszałam wesoły krzyk zza siebie:

- Kogo my tu mamy?

Zatrzymałam się, zagryzłam szczękę, wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się w stronę Daniela. Na ustach jak zwykle gościł mu złośliwy i szeroki uśmieszek.

Miałam dość tego widoku.

- Jak tam się czujesz po takim emocjonalnym wyznaniu?- Evans parsknął śmiechem ciągle idąc w moją stronę.

- Co cię to obchodzi?- burknęłam chowając dłonie do kieszeni mojej bluzy.

- Szczerze to nic. Chcę tylko trochę się z ciebie pośmiać- powiedział blondyn unosząc brwi i skanując mnie wzrokiem od stóp do głów dalej lekko się uśmiechając.

- Ta- mruknęłam pod nosem.- Dlaczego nie jesteś w szkole?

- Co cię to obchodzi?- przedrzeźnił mnie Daniel podnosząc trochę ton głosu by brzmieć jak dziewczyna po czym uśmiechnął się szeroko.

Zmrużyłam lekko oczy i znów zacisnęłam szczękę.

- A tak serio, musiałem się przewietrzyć- powiedział chłopak wzruszając ramionami.

- Mhm, coś jeszcze?- spytałam już znudzona jego osobą.

- Ta.

- Słucham cię- westchnęłam lekko się prostując.

- Chcesz przejść się do parku?- powiedział i wskazał na drogę prowadzącą do parku.

- Co?- zapytałam i zmarszczyłam brwi zaskoczona pytaniem, które padło z ust Daniela.

- No pytam się czy chcesz..

- Wiem, słyszałam- burknęłam.- I co? Chcesz się tam ze mną przejść żeby znów się ze mnie pośmiać, hm?

- Nie. Po prostu chce sobie trochę z kimś pospacerować- powiedział blondyn wzruszając ramionami.

- Ta..I akurat padło to na mnie?- spytałam unosząc brwi.

- Tak- wyszczerzył się Daniel.

Znów zmarszczyłam brwi i wpatrywałam się w stojącego przede mną Daniela Evans'a.

Nie chciałam z nim iść do tego przeklętego parku, ale sama się tam wybierałam, więc co mi szkodzi..?

- Dobra, możemy iść- westchnęłam i ominęłam Daniela po czym zaczęłam zmierzać w stronę parku.

Po chwili zerknęłam kątem oka na Evans'a, który mnie dogonił i szedł obok mnie. Spuściłam wzrok na ziemie i wtedy poczułam jego perfumy.

O boże.

Lekko wywaliłam oczy dalej wpatrując się w ziemie. Nie będę tego ukrywać- jego perfumy strasznie mi się spodobały. Na początku nie chciałam tego przyznać, ale po jakimś czasie przyswoiłam to do wiadomości.

Przez całą drogę do parku panowała cisza. Chciałam kilka razy się odezwać, ale gdy otwierałam usta rezygnowałam z pomysłu.

Kiedy weszliśmy do parku wzięłam głęboki wdech i uniosłam głowę w górę. Niebo było piękne jak na wrzesień, nie było na nim żadnej chmury.

- Usiądziemy?- z zamyślenia wyrwał mnie głos Daniela.

Spuściłam głowę w dół i przeniosłam na  niego wzrok. Kiwnęłam głową na co on ruszył w stronę ławki. Zaczęłam za nim iść rozglądając się po parku.

Gdy usiadłam obok niego odetchnęłam z ulgą że chociaż na chwilę mogę odciążyć nogi.

- To co? Odezwiesz się czy masz zamiar siedzieć w takiej ciszy?- zapytał Daniel bawiąc się jakimś liściem z ziemi.

- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. Już zapomniałeś co mi zrobiłeś?- zerknęłam na niego unosząc brwi.

Cmoknął i odchylił głowę w tył.

- W sumie to co cię to obchodzi- mruknęłam pod nosem i spuściłam wzrok na swoje buty.

- Cholera, Stacy, obchodzi mnie to- powiedział Daniel z takim jakby, przejęciem w głosie?

Znów przeniosłam wzrok na niego i lekko zmarszczyłam brwi.

- Co?

- Obchodzi mnie to- powtórzył chłopak unosząc brwi w górę i patrząc mi w oczy.

- Robisz sobie ze mnie żarty czy co?- mocniej zmarszczyłam brwi i usiadłam prosto odrywając plecy od oparcia ławki.

- Nie, nie robię.

- Daniel co z tobą?- zapytałam lekko przechylając głowę w bok dalej marszcząc brwi i na niego patrząc.

- Nic, po prostu żałuję tego co zrobiłem- powiedział po czym przygryzł usta.

- Ta, jasne- mruknęłam pod nosem, założyłam rękę na rękę i znów oparłam się o ławkę kierując wzrok przed siebie.

- Przepraszam, Stacy- powiedział blondyn przechylając się w przód.

- Mhm.

- Stacy nie żartuje, przepraszam cię- lekko podniósł głos i zerknął na mnie opierając się łokciami o kolana.

- No dobrze, dobrze- powiedziałam lekko wywalając oczy i na niego patrząc.

- Źle zrobiłem i jestem tego w pełni świadomy. Chciałem po prostu jakiejś rozrywki w tej nudnej szkole- kontynuował Daniel patrząc już teraz w ziemie.

- I wybrałeś sobie mnie?- uniosłam jedną brew dalej na niego patrząc.

Westchnął i przejechał jedną dłonią po twarzy.

- Tak to jest, jak kogoś lubię, Gwiazdeczko. Ale wiem, że tym razem przesadziłem, nawet bardzo- wyznał Evans dalej patrząc w ziemie.

- Zgadzam się, przesadziłeś- poparłam go przenosząc wzrok na ziemie.

- I jestem z tego dumny- powiedział Daniel wstając i już teraz szczerząc się złośliwie.

Uniosłam na niego wzrok i zmarszczyłam brwi.

- O czym ty mówisz?

- Jestem dumny z tego co zrobiłem. Serio jesteś naiwna, Wood- parsknął śmiechem.

- Jesteś niemożliwy- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

- A ty naiwna- wzruszył ramionami dalej się uśmiechając.- Myślałaś, że serio tego żałuję, przepraszam cię, i że cię lubię?

Patrzyłam na niego i się nie odzywałam. Zacisnęłam usta i nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Boże, jestem beznadziejna.

- Tak myślałem- odezwał się wesoło.- Dobra to ja idę. Miłego dnia, Gwiazdeczko- powiedział po czym parsknął śmiechem i zaczął iść w stronę wyjścia z parku.

I znów dałam się nabrać na taki głupi żart Evans'a. Brawo ty, Stacy.

~ My Star ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz