XIV

404 15 14
                                    

Daniel Evans szedł w stronę naszego stolika. Super. Czego on od nas chce, gdy spokojnie jemy sobie wspólną kolację w restauracji?

Gdy podszedł do stolika rzucił mi tylko przelotne spojrzenie po czym spojrzał na Dylana.

- Stary, musisz mi pomóc- powiedział i oddychał szybciej niż zwykle.

- Co znowu?- odezwał się Dylan unosząc brwi do góry.

- Nie mogę przesunąć szafki w naszym pokoju. Potrzebuję cię.

- Jestem teraz na randce- wyciedził brunet przez zaciśnięte zęby zerkając na mnie.

Daniel powtórzył ruch po swoim przyjacielu bo również na mnie zerknął. Ja patrzyłam na nich nie wierząc w to, co się dzieje. Oberwało mi się wkurzonym spojrzeniem od Daniela, który zaraz potem znów zwrócił się w stronę Dylana:

- Proszę, naprawdę cię potrzebuję.

- Daniel, nie wiem czy powinienem..

- Proszę cię- powiedział błagalnie.

- No dobra. Chodź, idziemy- odezwał się Dylan po czym wstał.

- Serio?- zapytałam oburzona i również wstałam.- Naprawdę zostawisz mnie w restauracji bo ten idiota nie umie sam przesunąć szafki?- wskazałam dłonią na Evans'a lecz nie oderwałam wzroku od Wilson'a.

- Kruszyno, ja-

- Nie, nie mów tak do mnie tylko wytłumacz mi co jest z tobą nie tak?- podniosłam głos, a łzy same zaczęły napływać mi do oczu.

- To mój przyjaciel, wypada chyba żebym mu pomógł, co?- powiedział Dylan już teraz trochę wkurzony.

- A ja to co, huh?- krzyknęłam i poczułam na sobie wzrok wszystkich ludzi w tej cholernej restauracji.

- Muszę iść. Wybacz, ale chcę pomóc Danielowi, więc to zrobię.

I wtedy odszedł.

Poszedł sobie z tym durnym Evans'em, żeby pomóc mu przesunąć jakąś cholerną szafkę zostawiając mnie samą w restauracji.

Czułam na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych. Próbowałam się tylko nie rozpłakać. Podeszłam do lady i zapłaciłam za nasze zamówienie, którego i tak nie zdążyliśmy zjeść w całości.

Skierowałam się w stronę wyjścia z tej przeklętej restauracji i jak najszybciej stamtąd wyszłam. Szłam w stronę internatu, aż nie zobaczyłam idących przede mną Evans'a i Wilson'a.

Ominęłam ich i przyspieszyłam kroku. Po kilku minutach byłam już pod internatem. Weszłam do środka i pobiegłam na górę, by jak najszybciej dostać się do swojego pokoju.

Nacisnęłam na klamkę, ale drzwi były zamknięte. Mai jeszcze nie było, a ja byłam w maskarycznym stanie. Świetnie.

Wyjęłam kluczyk z torebki i otworzyłam drzwi po czym wparowałam do środka trzaskając za sobą drzwiami.

Osunęłam się na podłogę opierając się o drzwi. Usiadłam i wyprostowałam nogi po czym coś we mnie pękło i znów zebrało mi się na płacz.

Łzy niekontrolowanie zaczęły spływać po moich policzkach, a ja tylko regularnie ocierałam je dłońmi. Nie mogłam się uspokoić. To zabolało.

Mocno zabolało.

***

- Nie płacz, proszę cię. Ten dupek na ciebie nie zasługiwał- pocieszała mnie Maya gdy ja wypłakiwałam się w jej ramionach.

- Czemu on mi to zrobił?- załkałam odsuwając się od niej.

- Bo to zwykły debil, który nie ma szacunku do kobiet. Kochana, nie przejmuj się nim, znajdziesz kogoś lepszego, gwarantuje ci to- powiedziała moja przyjaciółka ocierając łzy z moich policzków.

- Naprawdę tak myślisz?- zapytałam patrząc prosto w jej pełne troski jak i gniewu oczy.

- Tak, naprawdę- uśmiechnęła się do mnie czule.- A teraz chodź tu- rozłożyła ramiona bym mogła się do niej przytulić.

Od razu się w nią wtuliłam, a ona pogłaskała mnie po głowie.

- A teraz, pójdziesz się już umyć? Jest już dość późno- odezwała się Maya glaszcząc mnie po głowie.- Wiem, że jutro sobota, ale fajnie by było się wyspać po takim męczącym tygodniu, mam rację?

- Mhm- mruknęłam i się od niej odsunęłam.- A jak było z Ethan'em?

- Opowiem ci jutro, Stacy. Teraz leć się umyć i kładź się spać- uśmiechnęła się do mnie.

- No dobrze..- odpowiedziałam po czym wstałam z łóżka i wzięłam swoją piżamę.

Skierowałam się w stronę łazienki po czym do niej weszłam i od razu wskoczyłam pod ciepły prysznic.

Kiedy skończyłam się myć ubrałam piżamę i wyszłam z łazienki. Byłam już tak zmęczona i przytłoczona, że nie chciało mi się nic jeść. Od razu ruszyłam w stronę łóżka i się na nie położyłam. Rzuciłam Mai szybkie "dobranoc" i jakoś dziwnie szybko zasnęłam.

Gdyby nie Maya, nadal siedziałabym pod drzwiami i płakała za tym idiotą. Dziewczyna zastała mnie całą zapłakaną tuż pod drzwiami wejściowymi. Wróciła jakoś 5 minut po moim nagłym rozregulowaniu się emocji.

Naprawdę, Maya to jak narazie jedyna osoba, której straty boje się najbardziej. Jest dla mnie jak siostra, mimo, że znamy się nawet nie cały miesiąc.

***

- Ja otworzę!- krzyknęłam idąc w stronę drzwi, w które ktoś przed chwilą zapukał.

- Dobra!- odkrzyknęła mi z łazienki Maya.

Ustałam przed drzwiami i je otworzyłam. Mina od razu mi zwiędła i aż przełknęłam ślinę.

- Czego tu szukasz, Dylanie Wilson?- zapytałam oschle patrząc w brązowe oczy bruneta.

- Kruszyno, przepraszam za wczoraj. Naprawdę nie chciałem ci tego zrobić, ale Daniel to mój przyjaciel..- odezwał się Dylan lekko się do mnie przybliżając.

- Dylan, do cholery. Płakałam przez ciebie cały wieczór- wycedziłam przez zaciśnięte zęby, a łzy znów napłynęły mi do oczu.

- Przepraszam cię, naprawdę. Mogę ci to jakoś wynagrodzić? Może dzisiaj pójdziemy na jakiś spacer, hm?

- Spacer? Po tym co mi zrobiłeś?- powiedziałam próbując się nie rozpłakać.

- Kruszyno przepraszam..- powiedział cicho Dylan po czym do mnie podszedł i powoli mnie przytulił.

O dziwo nie protestowałam, a nawet się do niego przytuliłam. Wtuliłam policzek w jego miękka bluzę, którą miał dziś na sobie. Prosiłam wszechświat, by nie rozpłakać się tu i teraz.

- To co, może być ten spacer?- spytał brunet glaszcząc mnie po plecach.

- Mhm- mruknęłam, odsunęłam się od niego i rzuciłam mu delikatny uśmiech.

- Świetnie. Pasuje ci 18:00?- powiedział już teraz się uśmiechając.

- Tak.

- No i super. Do zobaczenia, Kruszyno- pożegnał się ze mną i zrobił to, co najbardziej lubiłam.

Złożył pocałunek na moim czole.

Uśmiechnęłam się i odprowadziłam go wzrokiem do schodów. Gdy zniknął z mojego pola widzenia wróciłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.

~ My Star ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz