II

566 26 4
                                    

Stałam i patrzyłam na ojca jak wryta. On przez jakieś kilka sekund robił to samo, ale w końcu zaczął iść w moją stronę.

Podszedł do mnie i mocno złapał mnie za nadgarstek. Patrzył mi w oczy z zaciśniętą szczęką. Ja oczywiście zamiast próbować coś zrobić, wyrwać się lub się odezwać, stałam bez ruchu i na niego patrzyłam.

W końcu podniósł drugą rękę na wysokość mojej twarzy- już wiedziałam co chce zrobić. Po chwili poczułam pieczenie na moim prawym policzku. Puścił mój nadgarstek ale mnie uderzył.

Złapałam się za pulsujący od bólu policzek i spojrzałam na ojca ze łzami w oczach.

- Jak śmiałaś mnie kurwa obudzić?- strasznie plątał mu się język ale zdołałam go zrozumieć i ustałam prosto chcąc przybrać postawę pewnej siebie.
Dalej trzymając się za policzek spojrzałam mu w oczy i w końcu przemówiłam:

- A jak ty śmiałeś mnie uderzyć?- w moim głosie słychać było ból i strach mimo że starałam się brzmieć jak pewna siebie nastolatka umiejąca postawić się ojcu pod wpływem alkoholu.

- Wyjdź mi z tej kuchni zanim wkurzysz mnie mocniej i jeszcze raz cię uderzę- pokazał palcem w stronę wyjścia z kuchni lecz nie oderwał ode mnie swojego wściekłego wzroku. Ja, jak najszybciej potrafiłam, odwróciłam się w stronę wyjścia z tego przeklętego pomieszczenia i z niego wybiegłam.

Jak najszybciej ruszyłam w stronę schodów i wbiegłam po nich na górę. Trzymając się za policzek weszłam do mojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Oparłam się o nie plecami i zaczęłam zsuwać się w dół.

Dopiero gdy usiadłam na podłodze z moich oczu runęły łzy.

***

Tak, to już dzisiaj Stacy, jedziesz do Londynu.

Wyciągnęłam rękę spod kołdry i wyłączyłam już po raz drugi dzwoniący budzik. Przetarłam oczy i usiadłam. Przeciągnęłam się i wstałam po czym podeszłam do zasłon i je odsłoniłam. Była 6:00 rano więc było już bardzo jasno. Na moje szczęście pogoda była piękna. Słońce zdobiło niebo, na którym pływało
kilka pojedyńczych i białych chmurek.

Przeciągnęłam się raz jeszcze i podeszłam do toaletki. Usiadłam na stołku i spojrzałam w lustro. Na moim prawym policzku widniał niezły siniak. Wciąż lekko bolał, ale tylko gdy go dotykałam. Złapałam więc za podkład i zaczęłam nakładać jego sporą warstwę na twarz.

Musiałam przecież jakoś zakryć tego sińca.

***

- Do zobaczenia, Stacy, widzimy się w Święta Bożego Narodzenia, powodzenia- powiedziała matka gdy żegnała mnie na dworcu.

- Do zobaczenia, mamo- wzięłam swoje bagaże i wsiadłam do pociągu. Miałam jechać jakieś 5 godzin, więc nieźle się znudzę zanim dojadę do mojego nowego miejsca nauki i zamieszkania.

Usiadłam na jakimś wolnym miejscu. Były to podwójne fotele, więc położyłam moją walizkę na drugim fotelu.

Siedziałam od okna, więc będę miała świetne widoki na krajobraz.

Położyłam swój plecak na kolana i wyjęłam słuchawki. Włożyłam je w uszy i włączyłam swoją playlistę na Spotify. Oparłam się o siedzenie i spojrzałam na tłum żegnających się ludzi ze swoimi bliskimi. Przytulali się i nawet niektórzy płakali.

Chciałabym mieć taką relację z rodzicami jak ci ludzie na dworcu.

***

Minęły już jakieś trzy godziny mojej podróży. Siedziałam już bez słuchawek i szkicowałam coś w swoim zeszycie.

- Weź tą walizkę, chcę usiąść- usłyszałam głos nad moją głową, więc ją uniosłam. Ujrzałam chłopaka ubranego w szare dresy i białą bluzkę. Miał roztrzepane blond włosy. Patrzył na mnie tymi swoimi zmęczonymi i brązowymi oczami.

- Może trochę grzeczniej? To że ty chcesz to mało ważne, zajęłam te miejsca i nie będę zabierać swojej walizki bo jakiś niekulturalny chłopak chcę tu usiąść- pierwszy raz od trzech dni brzmiałam na pewną siebie.

- Dobra nie gadaj tylko zabierz tą walizkę i daj mi usiąść- wyglądał na bardzo zmęczonego, więc się nad nim zlitowałam.

Cmoknęłam, westchnęłam i zdjęłam walizkę z fotela. Położyłam ją pod moimi nogami po czym zerknęłam na chłopaka, który zdążył już wygodnie rozsiąść się na fotelu obok. Przewróciłam oczami i wróciłam do szkicowania w moim zeszycie.

~ My Star ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz