Rozdział 2

264 8 0
                                    

– Jak ma Pani na imię? – zapytał nieznajomy.
– June, a Pan? – powiedziałam.
– Michael. – oznajmił, jego kącik uniósł się delikatnie. Jak szybko się uniósł, tak szybko opadł. – June Bailey?
– Tak... Skąd Pan zna moje nazwisko?
– Nie powiedzieli ci? – uniósł brew.
– O co chodzi?
– Twój ojciec zadłużył waszą firmę na milion dolarów. Chciał żebym ja je spłacił, lecz ja nie robię niczego za darmo. Miałem swój warunek. – powiedział.
– Jaki warunek? – zapytałam niepewnie.
– Warunek był taki, że za spłacenie długu miałaś zostać moją żoną, June. – oznajmił.
Zamarłam. Jak to?
– Jeżeli ci to nie odpowiada, mam inną umowę.
– Przedstaw ją.
– Ty zamieszkasz ze mną przez połowę roku i zostaniemy narzeczeństwem. Będziesz miała szansę na spłatę długu, w tym całym czasie. Jak go nie spłacisz zostaniesz moją żoną. – spojrzał na mnie intensywnie.
– Nie...Nie! To nie może być prawdą. – sama w to nie wierzyłam.
Firma moich rodziców, była rozwijana przez lata. Jest bardzo ważna dla moich rodziców. Nie mogę na to pozwolić!
– Zgadzam się. – oznajmiłam spokojnie, lecz w środku cała się trzęsłam.
– Dobrze, więc dzisiaj przedstawisz mnie swoim rodzicom jako swojego narzeczonego. Jak już wiesz, bardzo dobrze mnie znają. W umowie jest ważne żebyś nic nikomu nie powiedziała. – powiedział. – Rozumiesz?
– Tak.
Wyciągnął coś z płaszcza, to było czarne  zamszowe pudełeczko i przysunął go do mnie. Nie pewnie go otworzyłam. Krył się w nim piękny złoty, wysadzany diamencikami pierścionek... Główny, wielki kryształ był koloru czarnego. Zapewne kosztował więcej niż moje mieszkanie.
– Nie mogę go przyjąć. – oznajmiłam.
– Oczywiście, że możesz. Nawet musisz. – odpowiedział. – Musisz go nosić, jak mamy być narzeczeństwem. Teraz jedziemy do domu twych rodziców i przedstawisz mnie.
Co ja robię?
***
Weszliśmy do środka trzymając się za ręce. Jego dłoń była duża i delikatnie ciepła... Przyjemna.
– Mamo, tato. – zaczęłam się stresować. – Muszę wam kogoś przedstawić.
– Kogo kocha.. – przerwał gdy zobaczył Michael’a. – Miło Pana widzieć, Panie Keller. – widać było, że mój tata się czymś zestresował.
– Ja i pańska córka, jesteśmy zaręczeni. – uśmiechnął się.
– Co?
– Co?
Moja mama i mój tata wypowiedzieli w tym samym czasie słowa.
– Tak... – zaczął łamać mi się głos. – Tak, mamo i tato. Ja i Michael jesteśmy w związku i za niedługo może się pobierzmy. – jedna łza uwolniła się, pozwoliłam jej spłynąć.
Wiedziałam, że zaraz się rozryczę. Nie mogłam teraz do tego dopuścić. Naprawdę firma moich rodziców była dla mnie bardzo ważna, tam spędzałam czasami czas w moim dzieciństwie. A teraz? A teraz będę siedziała w domu jakiegoś mężczyzny, którego nie znam.
– Mamo. – spojrzałam na nią, miała łzy w oczach... Było mi jej żal. Przeniosłam wzrok na tatę. – Tato. – zaczęłam. – Pozwólcie, że zabiorę swe rzeczy i przeprowadzę się do Michael’a. – utkwiłam wzrok w czymś za nimi.
Nie chcę tego!  Powtarzałam w myślach.
– June, nie możesz. – odezwał się mój tata.
– Właśnie tato... Ja muszę. – spojrzałam na niego, miał ból w oczach.
– Dziecko, a co z Jacobem? – zapytała się mama.
– Nic. – kolejna łza spłynęła po mym policzku. – Nas nie było, on był tylko raniącą przeszłością.
– June, nigdzie nie pójdziesz. – moja mama powiedziała poważnie.
– Mamo...– zaczęłam. – Pójdę po swoje rzeczy.
Poszłam do pokoju po swą walizkę, w której miałam wszystkie ubrania, kosmetyki i tego typu rzeczy. Gdy wyszłam z pokoju chciałam ją znieść, lecz pojawił się Michael, który zabrał mi ją z dłoni i zszedł z nią. Teraz najgorsze. Muszę się pożegnać.
– June...– moja mama już zaczynała płakać.
– June, kochanie... – zaczął mój tata.
– To do widzenia. – powiedziałam, a łzy samoczynnie się lały. – Jeszcze się zobaczymy.
Siedziałam w samochodzie, patrząc się w okno. Nie chciałam z tym człowiekiem rozmawiać. Naprawdę nie miałam na to ochoty. Teraz miałam z nim zamieszkać? Wydawałoby się, że to jakiś nie śmieszny żart. Bardzo się cieszyłam z powrotu do domu, a tu taka niespodzianka. Niespodzianka? Takiej niespodzianki, by chyba nikt nie chciał.
– Masz wszystko? – zapytał.
– Tak. – mruknęłam pod nosem.
Reszta drogi mijała w ciszy. Moje zmęczenie wzięło nade mną górę. Zasnęłam.
***
Poczułam jak ktoś wyjmuje mnie z samochodu, biorąc na ręce. Szybko się przebudziłam.
– Puść mnie. – powiedziałam i zeskoczyłam z jego rąk.
Chciałam wziąć swą walizkę, lecz wyprzedził mnie. Weszliśmy do wielkiej rezydencji. Znajdowała się ona za kilku metrowym murem. Rezydencja była starsza, lecz przebijała się też nowoczesność. Michael otworzył drzwi i wskazał ręką żebym weszła. Niepewnie przekroczyłam próg. Znalazłam się w ciemnym korytarzu prowadzącym do salonu, ale znajdowały się obok drzwi do jakiś pokoi, blisko na lewo znajdowała się kuchnia, a naprzeciw schody prowadzące na piętro. Kierowałam się po schodach za mężczyzną, z którym miałam zamieszkać. Przystanął przy czarnych drzwiach.
– Tu znajduje się twój pokój. – odstawił walizkę. – Jak będziesz mnie potrzebowała, to znajdziesz mnie w moim gabinecie. Do końca korytarza i w lewo. – złączył swe ręce za plecami i odszedł.
Weszłam do swojego wielkiego pokoju. Znajdowało się w nim duże łóżko, komoda, obszerna szafa, i drzwi prowadzące do łazienki. Oczywiście, że większość mebli była z ciemnego drewna. Ja tu miałam spędzić tyle miesięcy? Była dwudziesta pierwsza godzina. Pozostało mi pójść wziąć szybki prysznic i położyć się spać. Jak pomyślałam tak zrobiłam.

UmowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz