Rozdział 19

100 1 0
                                    

Usłyszałam pukanie do drzwi. Z nikim się nie umawiałam, więc nie sądzę, aby to ktoś z moich znajomych.
– Mamo, nie mam ochoty rozmawiać.
– To ja, Sophie. – powiedziała moja przyjaciółka za drzwiami.
– Wejdź.
Weszła do mojego pokoju, patrząc na mnie zatroskanym wzrokiem.
– Jak nie ten, to kolejny.
– Łatwo ci mówić, to nie ty go zraniłaś. To nie ty oddałaś komuś serce i porzuciłaś tę osobę.
– Wiem, że może teraz jest to skomplikowane... Ale wybaczy ci.
– Ostatnio wynosiła mnie ochrona z jego firmy. – spojrzałam na nią.
– Czyli ci nie wybaczy... – szepnęła i ściągnęła usta w cienką linię.
– Mam wszystkiego dość.
– Dobra, co powiesz na pójście do klubu? Wiesz, rozerwiemy się.
– Nie jestem przekonana... – zaczęłam analizować wszystkie wydarzenia, aż w końcu postanowiłam się zgodzić. – Wiesz co? Poczekaj ubiorę się i ogarnę, wtedy możemy iść się zabawić!
***
Tańczyłam sama, ponieważ Sophie siedziała przy barku, pijąc wodę. Kiedy alkohol rozszedł się po moim  ciele, zaogniłam  ruchy. Wróciłam pod bar, aby się czegoś napić. Nie myślałam o problemach, błahostkach... Liczył się alkohol i taniec.
– Jedno Martini.
Po chwili dostałam swoje Martini, kiedy chciałam zapłacić, mężczyzna uśmiechnął się.
– Na koszt firmy, dla pięknej Pani. – mrugnął okiem.
Uśmiechnęłam się zalotnie i zaczęłam sączyć mojego drinka. Odkręciła się do mnie moja przyjaciółka, szczerząc się.
– Widzę, że podobasz mu się.
– Nie przesadzaj, a ty w ogóle nie miałaś iść do domu? W końcu jesteś w ciąży.
– Właśnie idę, przyszłam cię powiadomić... A poza tym nie zmieniaj tematu. Spójrz tylko na niego, czy on nie jest przystojny?
– Uważaj, bo powiem Connor’owi. – pogroziłam jej palcem.
– To ja spadam, bo Connor czeka. – cmoknęła mnie przelotnie i poszła.
Spojrzałam się jeszcze raz na barmana. Obeszłam bar i poszłam na zaplecze, po chwili dołączył do mnie barman.
– Czego tu szukasz? – powiedział zaczepnie.
– Szczęścia...
– To ci w tym pomogę.
Po powiedzeniu tego, wbił się w moje usta. Całowaliśmy się zachłannie, aż w końcu całe uczucie gorąca... Uleciało. Usłyszałam w ciemności, odgłos obijanego ciała.
– Jeszcze raz ją dotkniesz, a zginiesz. – powiedział stanowczym głosem.
Przyszedł. Jemu na mnie zależy, miałam ochotę skakać z radości. Po kilku sekundach ciszy, złapał mnie za łokieć.
– Idziemy. – zaczął mnie ciągnąć.
– Nigdzie nie idę. – zatrzymałam się, wyszarpując łokieć z uścisku.
– Nie rób scen.
– Ja mam nie robić scen? Przypomnij sobie, co się przed chwilą działo.
– Wracajmy do domu.
– Wrócę...
– Chodź odwiozę cię...
– Sama. – powiedziałam dobitnie.
***
Otworzyłam drzwi, aby wejść do domu i przejść po cichu. Znałam ten dom bardzo dobrze, dzięki temu mogłam czmychnąć do pokoju w ciszy, nikogo nie budząc. Ten korytarz wydawał się odrobinę dłuższy, niż myślałam. Po paru sekundach walnęłam w jakąś komodę, skąd ona się wzięła? Ktoś zapalił światło.
– Tato, kiedy kupiliście nową komodę? – zapytałam, patrząc na nią.
– Nie sądzę, że jestem twoim ojcem.
– Co do... – spojrzałam się na niego.
– Co cię do mnie sprowadza? – wydawał się rozbawiony.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Sama nie wiedziałam, jak się u niego znalazłam. Bardzo wierzyłam, że to głupi sen.
– Odpowiesz? – zapytał.
– Nie wiem.
Było na dworze chłodno, a ja nie wzięłam z klubu swojego płaszcza... W taksówce rozładował mi się telefon, więc jedynym wyjściem było wracanie na pieszo do swojego domu. Mając jakąś nadzieję, wzięłam telefon do dłoni i próbowałam go włączyć. Wszystko na nic.
– W czymś problem? – podszedł do mnie.
Spojrzał na mój telefon, kładąc jedną z dłoni na moją talię.
– Chciałabyś u mnie spać? – wyszeptał do mojego ucha.
Przyciągnął mnie bardziej do siebie, a ja nie wiedząc co powiedzieć... Stałam jak kołek.
– To jak, kochanie... – zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
– Nie możemy...
– Ja mogę wszystko.
Obrócił mnie. Nasze pocałunki były pełne pożądania i namiętności. Michael podniósł mnie i posadził na komodę. Zdjął moją sukienkę, a ja zaczęłam odpinać guziki jego koszuli. Gdy byliśmy nadzy, Michael zdjął mnie z komody i postawił na ziemię.
– Odkręć się i ręce na komodę.
Jak tylko to zrobiłam, Michael wbił się we mnie mocnym pchnięciem. Mój jęk, rozniósł się po całym domu. Keller cały czas wchodził i wychodził ze mnie, przyspieszając tempo.
– Jesteś moja, rozumiesz?
– Tak...
Poczułam, że już dalej nie wytrzymam. Moje podniecenie sięgnęło końca, doszedł zaraz po mnie.

UmowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz