Rozdział 10

132 3 0
                                    

Bez słowa wyszedł z samochodu, obszedł go i otworzył mi drzwi. Gdy wysiadłam, zamknął go i poszedł w stronę domu, nie obchodziłam go w tej chwili. Po chwili znalazłam się w domu, a po nim nie było śladu. Może zaszył się w swoim gabinecie? Nie musiałam tam nawet zaglądać, ponieważ drzwi nie były zamknięte przez co wpadało na korytarz światło z gabinetu. Ruszyłam do przodu, ale po paru krokach zatrzymałam się. Nie mogłam tego zrobić, nie mogę do niego pójść. Dlaczego w tej chwili jest mi go szkoda? Nie powinno tak być. Weszłam do jego gabinetu, sprzeczna sobie. Siedział i pracował na laptopie, a wokół miał różne papiery.
– Przeszkadzasz mi, wyjdź. – powiedział, a we mnie coś pękło.
Stał się dla mnie oschły. Stałam i patrzyłam się na niego. Nie chciałam tego.
– Musisz mnie wysłuchać, to nie tak miało zabrzmieć. Ja...
– Rozumiem, ale teraz wyjdź.
Opuściłam jego towarzystwo i poszłam do pokoju.
***
Następnego dnia, siedziałam w kawiarni. Patrzyłam się na krajobraz, który tworzył się za oknem. Zapłaciłam, i poszłam do domu. To co mnie tam spotkało kompletnie mnie zdziwiło. Walizki, z moimi rzeczami były spakowane i stały na korytarzu. Weszłam do głębi domu, aby odszukać Michael’a. Chciałam dostać wyjaśnienia, tej sytuacji.
– Dlaczego tam stoją walizki z moimi rzeczami? – zapytałam.
– Możesz wrócić do domu, spłaciłaś swój dług. – oznajmił. – Jesteś wolna, panno Bailey.
Jedna łza uwolniła się i spłynęła, Michael odwrócił się i odszedł. Poszłam na korytarz, gdzie znajdowały się moje walizki. Chwyciłam je, i wyszłam z tego domu.
Dotarłam pod dom moich rodziców. Zapukałam, po chwili otworzyła mi moja mama. Jej wzrok skierował się na walizki.
– Skarbie, wszystko w porządku?
– Tak, wróciłam. – powiedziałam.
Przytuliła mnie, ale nie czułam ukojenia. Weszłam z nią do domu, poszłam od razu do mojego pokoju i zamknęłam się w nim.
Była już pierwsza w nocy, a ja spać nie mogłam. Myślałam o tym co zrobił Michael. Kiedyś miałam ochotę, aby wrócić do swojego domu po tym jak musiałam się zgodzić na jego układ... Ale teraz sądzę, że za bardzo się do tego człowieka przywiązałam. Może i coś do niego czułam?
– Nie to nie może być prawda. – szepnęłam sama do siebie.
***
Zajrzałem do pokoju June, jakbym miał wrażenie, że ona tam jest. Wszedłem do środka i usiadłem na łóżku. Rozejrzałem się po pokoju, spakowałem ją całą. Jej już nie ma.
***
Wstałam mozolnie z łóżka, nie miałam ochoty by coś robić. Poszłam do kuchni, a tam czekało na mnie śniadanie, zrobione przez moją mamę.
– Dług został spłacony? – zapytałam, nie omijając tematu, który cały czas był w mojej głowie.
– Tak. – odpowiedziała, po czym dodała. – Jednak sądzę, że to co zrobiłaś nie było do końca rozsądne. – spojrzała się na mnie, jej wzrok wszystko mówił.
– Wiem, ale nie sądzisz mamo, że lepiej było spłacić go poprzez ten sposób?
– Mogliśmy go spłacać ratami.
– Ciągnęło by się to przez lata! Nie oszukujmy się, ciężko byłoby z tego wyjść bez pomocy Michael’a! – wtedy spojrzałam na pierścionek podarowany od niego, w moich oczach pojawił się smutek.
– Skarbie? – spojrzałam na nią. – Czy ty coś do niego czujesz? – zapytała.
– Nie. – odpowiedziałam.
– Pamiętaj, możesz mi wszystko powiedzieć.
– Pamiętam. – nie odezwałam się więcej.
Ubrałam się w czarne spodnie, założyłam czarną bluzkę z golfem. Zaraz miałam wychodzić, ponieważ umówiłam się z przyjaciółką. Dołożyłam płaszcz, obuwie miałam już założone. Wyszłam i napotkałam moją przyjaciółkę na chodniku.
– Cześć June! – krzyknęła i mnie przytuliła.
– Cześć, idziemy?
– Coś się stało? Jesteś trochę oschła.
– Nie, Sophie. Wszystko w porządku, po prostu już nie mogę się doczekać tego co mamy zaplanowane. – uśmiechnęłam się.
Byłyśmy w centrum i szłyśmy chodnikiem w stronę restauracji. Mijał mnie czarny samochód, identyczny jak Michael’a. Zatrzymałam się i zanim mnie minął, przyglądałam się kto siedzi za kierownicą. To on.
– June, na pewno się dobrze czujesz? Zawsze możemy zawrócić. – patrzyła się na mnie z troską.
– Tak, chodźmy.
Siedziałyśmy w restauracji, jedząc nasze zamówione dania. Były pyszne.
– Jednak pieniądze się nie zmarnowały. – powiedziała moja przyjaciółka.
***
Każda z nas rozeszła się w swoją stronę. Zostało mi tylko wrócić do domu i pójść spać.
Był wieczór, kiedy wracałam do domu. Szturchnęłam jakąś panią, za co od razu przeprosiłam. Nie wiedziałam, że ją znam.
– June? – zapytała.
– Tak. – to była Stella.
– Dlaczego ostatnio nie było w domu?
– Nie mieszkam już z Michael’em.
– Coś on ci zrobił? Mogę z nim pogadać, ponieważ Pan Keller bardzo zmienił się, wtedy kiedy ty pierwszy raz przeszłaś przez próg. – uśmiechnęła się.
– Nie ma takiej potrzeby. – odwzajemniłam uśmiech.
– Pójdę już.
– Odprowadzić panią?
– Nie, mam niedaleko.

UmowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz