Rozdział 14

108 1 0
                                    

Targałam tą cholerną walizkę po chodniku, ponieważ mój samochód się zepsuł, a Uber nie wiedział dokładnie jak dojechać w to miejsce co ja chciałam. Miał mapę, która go kierowała, ale kierowca zrezygnował. To było dość dziwne z jego strony, lecz był to jeden ze starszych kierowców, więc odpuściłam.
– Pomóc pani? – zapytał nieznajomy mężczyzna.
Obróciłam się w jego stronę.
– Nie, nie trzeba. – powiedziałam.
– Nalegam, było widać, że sprawia to Pani trudność. – uśmiechnął się.
– No dobrze.
Chwycił moją walizkę i poszliśmy tylko w mi znanym kierunku.
– Jak ma Pani na imię? – zapytał po dłuższej ciszy.
– June.
– Ładne imię. – powiedział i gdy doszliśmy pod dom Michael’a, zatrzymaliśmy się.
– Bardzo dziękuję za Pana pomoc. – wzięłam od niego walizkę.
– Może zamiast za moją pomoc, dałaby się Pani zaprosić na kolację. – uśmiechnął się.
– Nie, nie dałaby. – powiedział donośnie Michael.
– Nie z tobą rozmawiam, to co chciałabyś gdzieś wyjść?
– Ona nigdzie nie chce z tobą iść. – objął mnie w talii. – Bardzo dziękujemy za Pana pomoc. Widać, że są jeszcze ludzie, którzy pomagają. Ona jest zajęta przeze mnie.
Po wypowiedzianych słowach, uniosłam rękę i pokazałam pierścionek.
– Przepraszam, nie wiedziałem. – powiedział.
– Dobrze, a teraz wypad.
***
Siedziałam na kanapie z Michael’em oglądając film. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem. Przysunęłam się do Keller’a bliżej, od razu poczułam bijące od niego ciepło. On objął mnie ramieniem.
– Zmęczona jesteś, prawda? – zapytał.
– Bardzo.
– Nie chcesz pójść spać, zamiast siedzieć tu ze mną?
– Chcę pójść spać, ale nie sama... Tylko z tobą.
Weszliśmy do jego sypialni. Od razu jak położyłam się na łóżku, poczułam dwa razy mocniej zmęczenie. Po kilku sekundach poczułam uginający się materac, objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Zasnęłam w mgnieniu oka.
***
Obudziły mnie promienie słońca, które wbijały się przez okno do pokoju.
– Widzę, że się już obudziłaś. – uśmiechnął się.
– Przynajmniej ślepy nie jesteś. – powiedziałam.
Było to z mojej strony nieodpowiednie. Sama nie wiem dlaczego to powiedziałam.
– Zrobić ci śniadanie? – powiedział niezrażony.
– Nie, możesz wyjść?
– Słucham?
– Może ślepy nie jesteś, ale głuchy to już tak. – powiedziałam.
Przypomniałam sobie, że wypada mi dzisiaj kobiecy dzień. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, to on mnie wyprzedził.
– Wychodzę, nie będę słuchał dalej twoich obelg wobec mnie. – powiedział lodowatym głosem.
Kiedy wyszedł, wybiegłam za nim.
– Przepraszam. – przytuliłam go. – Przypada mi dzisiaj pierwszy dzień kobiecych dni. – spojrzałam mu w oczy.
Zobaczyłam w nich troskę i zrozumienie. Pocałować mnie, a ja zaczęłam oddawać pocałunek.
– Wybaczam ci, to co... Mogę ci zrobić śniadanie? – uśmiechnął się.
– Mhm... – wtuliłam mocniej głowę w jego tors.
– Wiesz, że najpierw mnie musisz puścić? – zaśmiał się.
– Nie muszę, ja mogę.
– Skarbie, wiesz, że cię kocham. – zaczął. – Ale musisz mnie puścić.
– A nie chcesz poleżeć ze mną jeszcze? Tak właściwie nie jestem głodna.
– Nie mogę, zaraz się zbieram do pracy. Skoro nie jesteś głodna to już wyjdę, muszę pozałatwiać parę spraw jeszcze. – powiedział. – Do zobaczenia.
Odepchnął delikatnie mnie od niego i poszedł. Ja stałam na korytarzu i myślałam, że wróci. Zadzwoniłam do niego, ale nie odebrał. Dzwoniłam do niego już pięć razy, lecz za każdym razem nie odbierał. Był już wieczór, jego wciąż nie było. Martwiłam się, że mogło coś mu się stać. Po chwili usłyszałam otwierające się drzwi, poszłam w stronę dźwięku. Przyszedł Michael, ale nie sam... Tylko z innym mężczyzną. Podejrzewałam, że mógł być to jego przyjaciel. Obszedł mnie, a drugi mężczyzna podążył za nim. Nie przywitał się.
– My idziemy do mojego biura, nie przeszkadzaj nam. – powiedział.
Postanowiłam po spędzonym w salonie czasie, pójść spać. Michael nie rozszedł się jeszcze z tamtym mężczyzną, a ja miałam im nie przeszkadzać, prawda? Najlepszym pomysłem, było pójść spać.
***
Gdy już prawie zasnęłam, poczułam uginający się materac. Chciał mnie objąć, lecz go odepchnęłam. Byłam trochę obrażona, za to jak mnie potraktował.
– Gniewasz się? – zapytał.
– Nie, no coś ty! Wcale się nie gniewam za to, że mój narzeczony potraktował mnie jak powietrze! Tylko powiedział, żebym nie przeszkadzała!
– Kochanie, pogadamy o tym jutro. – powiedział spokojnie.
Odkręciłam się do niego plecami. Nie poleżałam długo na dystans, ponieważ zostałam przyciągnięta i przytulona.
– Kocham cię.

UmowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz