ISABELLA
Gdy już ochłonęłam po całej sytuacji, zaczęłam szykować się do wyjścia. Przechadzałam się w tamtą i z powrotem. W końcu usiadłam na łóżku i spojrzałam na komodę, która była tuż przy drzwiach. Stała na niej ramka ze zdjęciem, a na nim ja z rodzicami. Byłam ich jedyną córką, a wszystkie wspomnienia właśnie do mnie wróciły. Rodzice zawsze byli ze mną szczerzy. Od zawsze pamiętam, że mówili to co myśleli, a ja starałam się być taka sama. Jednak to ja teraz ich zawodzę. Nie powiedziałam im, że prawie straciłam firmę, nie powiedziałam im, że przeprowadziłam się na koniec miasta. A tym bardziej nie powiedziałam im, że mieszkam z Victorem Hermanem. Wracam często myślami czy nie lepiej by było zostać u siebie. Jednak odtrącam tę myśl gdy tylko przypominam sobie, jakie to mieszkanie jest małe i puste. Jeszcze pustsze od mieszkania Hermana. Jak i od niego samego.
Potrząsnęłam głową, by pozbyć się tych wszystkich natarczywych myśli. Musiałam się wybawić, musiałam zapomnieć o wszystkich zmartwieniach. Spojrzałam na sukienkę, która leżała obok mnie. Bordowa, dopasowana sukienka, która w swoim materiale posiadała brokat, była piękna, ale również seksowna. Powodował to jej dekolt, który był w kształcie literki "V" oraz jej wycięcia w talii. Musiałam wstać i poszukać czegoś, co bym mogła zarzucić na ramiona, ponieważ sukienka była na cienkich ramiączkach. Podeszłam z powrotem do szafy, a z głośnika mojego telefonu zaczęła lecieć piosenka od Miley Cyrus Flowers. Zaczęłam bujać się do piosenki i przeglądałam ubrania. Moje biodra automatycznie zaczęły kołysać się w prawo i ledwo nadając im nieskazitelny ruch. Spojrzałam na swój czarny płaszcz i stwierdziłam, że będzie idealny. Schyliłam się po swoje czarne szpilki z louis vuitton. Założyłam na siebie ubranie i zaczęłam się malować. Nie potrzebowałam podkładu, bo moja cera nie była jakaś zła. Jedynie potrzebowałam korektora. Potuszowałam rzęsy i pomalowałam powieki na bordowy kolor z dodatkiem brokatu. Na powiekach zrobiłam również kreski, a na usta nałożyłam błyszczyk z konturówką. Założyłam resztę rzeczy na siebie i poczesałam moje włosy na, których spoczywały delikatne fale.
-Halton, jesteś już gotowa? - do moich uszu dobiegł głos Victora.
Spojrzałam na salon gdzie, na kanapie siedział w pełni wyszykowany Herman. Miał na sobie biały t-shirt, który opinał się na jego wyrzeźbionym ciele, oraz garniturowe, granatowe spodnie. Całość wykończył płaszczem i rękawiczkami na dłoniach. Gdy tylko usłyszał stukot moich szpilek, podniósł głowę do góry i nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. Otworzył delikatnie usta i nawilżył je. Po krótkiej chwili na jego wargi wpłynął, charakterystyczny dla niego, cwany uśmieszek, przez co ja sama delikatnie się uśmiechnęłam.
-Żeś się wystroiła. - uśmiechnął się, wstając z kanapy i podchodząc do mnie.
-Wow, nie masz koszuli. - zaśmiałam się, widząc jego białą koszulkę.
-Widzisz, jednak nie jestem nudziarzem. - prychnął i otworzył mi drzwi.
-Czy ja wiem. - spojrzałam na sufit.
-Ja nudziarzem? Proszę cię. - skierowaliśmy się do samochodu.
-Same słowa nie wystarczą. - prychnęłam gdy tylko wsiedliśmy do jego czarnego mercedesa.
Tęskniłam za swoim autem, które zostało w moim starym mieszkaniu. Czas się po nie przejechać.
-To, co mam zrobić? - zapytał zirytowany, wyjeżdżając z garażu.
-Udowodnij. - powiedziałam słowo, które miało drugie dno, ale sama jeszcze o tym nie wiedziałam.
Byliśmy osobami, które za wszelką cenę dopinały swego. Jednak żadne z nas nie wiedziało, że kiedyś będzie miało to złe skutki.
CZYTASZ
To tylko układ [+18] I TOM I [ZAKOŃCZONE]
RomansaTOM PIERWSZY DYLLOGIA UKŁAD Dwudziestopięcioletni Victor Herman i dwudziestotrzy letnia Isabella Halton byli delikatnymi rywalami między swoimi firmami graficznymi. Znali się od dziecka i w dzieciństwie niezbyt za sobą przepadali. Teraz jednak tol...