Rozdzial 4

524 47 0
                                    

Kochalam seriale o zombie i przetrwaniu. Mogłam powiedziec ze mam jakies pojęcie tym jak zachować sie w takiej sytuacji. Opanowałam sie, a następnie uwolnilam sie ze szponów tłumu, biegłam przed siebie nie zważając na otaczające mnie niebezpieczeństwo, po kilku minutach biegu byłam juz koło wieżowca gdzie pracują moi rodzice, sama weszłam do budynku.
Na ścianach gdzie jeszcze wczoraj wisiały obrazy od Da Vinciego teraz była tylko krew i ludzkie szczątki. Czas płynął wolno od kiedy epidemia dotarła do Nowego Jorku minęło kilka godzin. W budynku byłam bardzo cicho, moi rodzice mieli biura na ostatnim pietrze, najpierw zadzwoniłam do nich potem napisałam SMS i doczekalam chwile jednak to wszystko na nic, byłam na pierwszym pietrze i wiedziałam ze jeżeli wejdę na sam szczyt to moge stamtąd nie wrócić, nie miałam pewności czy rodzice tam sa, czy żyją. Nie miałam czasu na strach, adrenalina w moich żyłach płynęła cały czas, byłam sama wsród trupów.
Zdecydowałam sie jednak wejść na gore , nic die dla mnie nie liczyło prócz życia moich rodzicow. Wzięłam ostry pręt i pojechałam winda na sama gore....

A potem? SmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz