Rozdzial 23

173 11 1
                                    

Obudziłam sie. Byłam naprawdę roztrzęsiona i zdenerwowana, pot spływał po mojej twarzy od czasu kiedy otworzyłam oczy. Ten sen był taki realny, prawie wszyscy zgineli, Tom. Tom zginął, ratując mnie.
W łożku leżałam jeszcze przez kilka następnych chwil, nie mogłam wypowiedzieć ani jednego słowa, tak jak w śnie nie mogłam sie ruszyć, kiedyś na początku miałam koszmary, ale ten był inny. Realistyczny, czułam przez sen ich ból.
Kiedy po paru minutach otrząsnęlam sie, powoli wstałam w łóżka i poszłam najpierw do Toma, którego nie było w pokoju, a następnie do kuchni.
Wszyscy przywitali mnie uśmiechem, jednak ja nie podzielałam ich dobrego humoru. Nerwowo spytałam gdzie jest Tom. Marika znacznie spokojniej odpowiedziała: " Nath spokojnie, poszedł na polowanie".
Wybiegłam przed dom, jednak nic nie widziałam, zniecierpliwiona czekałam w poddenerwowaniu dobra godzinę, w międzyczasie zdążyły podejść juz do mnie kilka razy marika i Weronika, jednak obie je za każdym razem zbywalam tłumacząc im ze  u mnie wszystko w porządku i nie maja sie czym martwić. Po jakimś czasie zobaczyłam kilka rozmazanych sylwetek idących w moja stronę wzięłam lornetkę i juz miałam pewność, ze to nasi. Zerwalam sie na równe nogi i pobiegłam tak szybko jak nigdy. Po dwóch minutach byłam juz przy nich i z uśmiechem na twarzy i ze szklankami w oczach rzuciłam sie na Toma. On i reszta nie wiedziała dlaczego to zrobiłam, postanowili nas zostawić samych. Tom odwzajemnił mój uścisk i podnisl mnie. Nie rozluźnialiśmy uścisku przez kilka dobrych minut, aż w koncu zapytał sie co sie stało.
*wszystko w porządku- odpowiedziałam dalej sie uśmiechając
*dlaczego sie na mnie rzuciłaś?- zapytał szczęśliwy z lekkim nieśmiałym uśmiechem
*j j ja, ni nie wiem, przepraszam...
*nie powiedziałem, ze to złe- uśmiechnął sie szeroko przyciągajac  mocno do siebie.
Nigdy nie był taki, mozna powiedzieć "romantyczny", nie odzywał sie do mnie w ten sposób.

Poszliśmy do domu i odrazu zobaczyliśmy lekkie uśmiechy wszystkich w nasza stronę, to było dość krępujące, jednak widać było, ze Tom niezbyt sie przejmował. Poprosił abyśmy razem poszli na taras.

A potem? SmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz