Nazajutrz byłam wyspana, znowu wstałam ostatnia i tak jak wczoraj podeszłam do zbocza góry i oglądałam panoramę miasta, mężczyźni nie wracali. W każde rano było tak samo wstawałam, podchodziłam do zbocza, oglądałam miasto i spoglądałam czy reszta grupy nie idzie. Prze kilka dni było tak samo. Znowu zamykałam sie w sobie, kobiety próbowały ze mna rozmawiać ale rozumiały, ze kolejna utrata bezpieczeństwa zabije mnie od środka. Z każdym dniem traciłam poczucie spokoju, mężczyźni nie wracali juz kilka dni. Zapomniałam, ze istnieją jacykolwiek ludzie czy zombie, z samej góry widziałam tylko budynki. Z każdym dniem miasto niszczalo, budynki czarnialy. Rzeczywistość stawała sie szara. Od kilku dni nie powiedziałam ani słowa. Maria, Ellie, Weronika, Marika i Colin podchodzili do mnie i nic nie mówiąc przytulalismy sie wszyscy do siebie. Niektórzy płakali, niektórzy trzymali wszystko w środku.
Mijały dni i noce, Colin wyliczył ze od wyjścia mężczyzn minęło juz 10 dni, a my dalej nie mielismy żadnego znaku. Straciliśmy nadzieje na jakiekolwiek "spokojne" i bezpieczne życie u boku mężczyzn...
CZYTASZ
A potem? Smierć
HorrorOpowieść o przetrwaniu, miłości, rodzinie, przyjaciołach, rozpaczy, smutku. Apokalipsa zombie dotknęła wszystkich