Rozdzial 11

267 20 0
                                    

Łzy ciekły jedna po drugiej, serce zaczęło mocniej bić, a ten ścisk w brzuchu! Dawno takiego nie czułam. W tamtej chwili bez wątpienia każda z nas była szczęśliwa. Po prawie 20 dniach odnalazlysmy resztę grupy. Byli wycieńczeni, ale mimo to ostatkami sił podnieśli do nas i mocno przytulili. Tom najpierw podszedł do mnie. Nie chciałam go puszczać. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam ich od ich wykazu do miasta poczułam sie spokojna i bezpieczna.
Tom i jego zdolności przywódcze nie odstępowały nas na krok, to dobrze. On przejął "wladze", lecz wszyscy zgodnie twoerdzilismy ze to miejsce nie jest ani bezpieczne ani nie wiążą sie z nim żadne dobre wspomnienia oprócz naszego spotkania. Na tej autostradzie umarł colin i Matt to za duzo jak na nasza nieliczna grupę. Oslabieni sprawdziliśmy auta. Większość była zepsuta. Kiedy juz odnalezlismy jakies dwa samochody, wzięliśmy duzo paliwa, rzeczy potrzebnych i ruszyliśmy w długa drogę. Na autostradzie spędziliśmy cały dzien szukając cos co nam sie przyda, auta były wyłudzają wszędzie, nie było ani jednej żywej duszy. Z trudem przejechaliśmy przez drogę i wydostalismy sie stamtąd. Siedziałam na tylnym siedzeniu wraz z dylanem, prowadził Tom, zaś koło niego siedziała Maria. Jechaliśmy dość szybko po drodze widywalismy rożne dziwne zachowania zwierząt, sztywnych ale nie ludzi. Wlasnie jeszcze miesiąc temu po tych drogach po których teraz jeździmy było by pełno osób, a tymczasowa nie było tam nikogo. Ten widok mnie przytlaczal. Podczas jazdy niewiele rozmawialiśmy, każdy spał, tzn prawie każdy ja udawałam a tom prowadził. Co chwile spoglądałam w szybę i widziałam tylko pustkę, jeżeli mozna to tak nazwać. Jechaliśmy cała noc, ja zasnęłam na kilka godzin. Obudziłam sie juz nad ranem. Dalej oglądałam widoki zza okna, czasami widziałam pojedyncze zombie jeżdżące lub próbującej dogonić nasze samochody. To śmieszne bo nigdy im sie nie udawało a oni dalej probowali. Rano wiecej rozmawialiśmy, nawet czasami ktoś sie śmiał, było milo. Naprawdę miło, aż dojechaliśmy do lasu...

A potem? SmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz