Rozdzial 12

260 18 2
                                    


Na drodze stał wielki konar przewrócony najprawdopodobniej przez silny wiatr musieliśmy stanąć, pierwszy z samochodu przed nami wyszedł Wesley, a następnie podszedł no naszego auta i oparł sie o otwarta szybę samochodu. Przedstawił sytuacje, chwile porozmawiał, ale rozmowe przerwał huk tłoczonej szyby i krzyk Weroniki oraz Mariki, w pośpiechu wysiedliśmy i podbieglismy do stojącego przed nami auta. Tylna szyba była rozbita, a w środku leżała Ellie z dziura w głowie. Ktos ją postrzelił. Nerwowo rozejrzelismy sie dookoła, było zbyt ciemno by kogoś zobaczyć. Dylan do okna oospdszedl jako ostatni. Szarpnął drzwiami i usiadł koło trupa, w płaczu położył ręce na jej oczach i brzuchu. Wymamrotal rozpaczliwe słowa ktore zapadły mi w pamięć " zabiłeś mi dwie najbliższe osoby psycholu"...
Nic nie mówiliśmy, Weronika go przytuliła i usiadła koło niego. Niewiedzielismy czy jechać z trupem jednym autem czy zostawić Ellie tutaj. Dylan zagroził ze jeśli ona tu zostania on razem z nią, nie mieliśmy wyjścia. W pośpiechu udaliśmy sie do aut kiedy tona złapał za rękę jakiś mężczyzna, rozjaśniało sie wiec mozna było juz wiecej zobaczyć. Był to młody typ niezbyt umięśniony, za nim stało trzech jego najprawdopodobniej kolegów, wyglądali dość groźnie, mieli bronie. My nie odstawaliśmy i rownież wymierzyliśmy w nich bronią. Dylan nie zauważyl ich, Bogu dzieki, na pewno źle by sie to skończyło. Nikt nic nie mówił, dopiero po kilku chwilach "przywódca" ich grupy, spytał:
Nie podziękujecie mi?
Tom odpowiedział: niby za co?
Uratowałem wam życie. Odparł z ironicznym uśmieszkiem
To wyprowadziło toma z równowagi, nie dał rady powiedzieć tego cicho:
Zabiłeś moja przyjaciółkę, jak miałeś uratować nam życie?!
Miała zadrapanie na lewej ręce.
Skad mozesz to wiedziec?
Widziałem przez lornetkę, sprawdź sam sie przekonasz.

Tom spojrzał na mnie i wzrokiem pokazał mi żebym z nim szła, poszłam. Dylan spał, tom odwrócił dziewczynę i oglądnął lewa rękę, cała. Ja w tym czasie odwróciłam sie za siebie i popatrzakam na tych nieznanych typów, dalej wszyscy mierzyli w sobie bronią. Jeden z nich powtórzył swój ironiczny uśmiech. Odwróciłam sie do toma i spytałam czy cos widzi. W nerwach silnie odsunął mnie od samochodu i szybkim krokiem podszedł do nieprzyjaciół, po drodze jeszcze wyzywał ich. Rzucił sie na ich przywódce. Zaczęła sie bijatyka. Obserwowałam całe zdarzenie nie ruszając sie, jednak gdy padł pierwszy cios od toma w twarz, przestraszyłam sie ze moze wywiązać sie z tego niezła bitwa. Nikt ich nie odciągał reszta grupy dalej mierzyła i krzyczała zeby przestali. Spojrzałam szybko na ranę Ellie, było,to przecięcie nożem...kuchennym. Pamietam bo widziałam gdy niechcący przejechała ręka po nożu. Łza poleciała mi bo wiedzialm, ze zgineła na darmo. Wzięłam sie w garść i podbiegłam do bijących sie mężczyzn. Nikt mi nie mógł pomoc każdy mierzył bronią. Z trudem osiągnęłam wygrywającego juz Tom, choć on sam tez był niezle poturbowany. Przytuliłam go mocno od tylu, a on zaczął płakać i wyzywać napastnika. Wesley pokazał przeciwnej grupie las i kazał odejść, następnie wsiedliśmy do samochodów i odjechaliśmy w przeciwnym kierunku, byliśmy wstrząśnięci i podminowani.

A potem? SmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz