Rozdzial 6

456 35 1
                                    

Szliśmy kilka godzin bez przerwy, byłam zmęczona a to była noc. Moim zdaniem z jednej strony nie było to dobre posunięcie jednak z drugiej tak musieliśmy jak najszybciej opuścić miasto. Po kilku godzinach byliśmy juz za miastem, z trudem wdrapalam sie na gore, było ciemno niewiele widziałam. Tom wszedł na skale a następnie pomogł wdrapac sie tam innym. Nic o sobie niewiedzielismy, jednak czułam ze moge im zaufać. Wszyscy położyliśmy sie ciasno lecz Tom i jego kolega- Matt stanęli na warcie.
Nadszedł poranek, mimo niechęci przespałam sie i choć troche zmęczenie przeszło, spałam najdłużej było dość ciepło jak na jesień. Podniosłam sie a Weronika przyniosła mi kubek wody, byłam spragniona szybko wypiłam, podziękowałam i zeszłam ze skaly. Podeszłam do zbocza gory a na dole ukazał sie naprawdę piękny widok, był staw, skaly i pełno zieleni. Z dołu pomachali mi Matt i Maria, odwzajemnilam gest. Z tego punktu w ktorym stałam było widać wszystkie budynki Nowego Jorku jeszcze nie były zniszczone, lecz zawsze było tam głośno, leciał dym czy mrugało światła. Teraz nic, pustka...
Podszedl do mnie Tom za nim sala cała grupa, zaczęliśmy rozmawiać co robic dalej. Rozdzielaliśmy zadania.
Ja, colin i Weronika czyli mniej wiecej w tym samym wieku kuzynostwo zajęliśmy sie szukaniem czegoś co sie podpali i wody.
Maria wraz z Marika i Ellie postanowiły spróbować poszukać jedzenia w lesie, z racji tego ze Maria pochodziła ze wsi potrafiła bardzo dobrze polować.
Tom, Matt, Dylan, czyli 30 letni dzieciak i wesley 55 letni bardzo opiekuńczy starzec poszli do miasta w poszukiwaniu broni, jedzenia, aut i wszystkiego co potrzebne, wiedzieliśmy ze szybko nie wrócą wiec wyposażyliśmy ich w to co mieliśmy a oni nie żegnając sie poszli, widziałam tylko jak Tom z uśmiechem spogląda w moja stronę, był uroczy wiec postanowiłam odwzajemnic usmiech. W takich czasach nie powinnam myślec o mężczyznach tylko skupić sie na przetrwaniu.

A potem? SmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz