15

1.2K 59 65
                                    

POV: CAM
- Cii - szepnął Monty kiedy chcieliśmy z Vince i Willem wejść rano do salonu.
- Czemu nas uciszasz?
- Hailie tam śpi
- Jak to? Przecież ją do łóżka położyłem wczoraj. Przesuń się.
- Will, cicho bądź. Burza wczoraj była, a Hailie pewnie się bała.
- Przesuń się, Monty. Też chce zobaczyć.
Całą czwórką weszliśmy do salonu w którym spala Hailie przytulona do Adriena. To było wsumie słodkie.
Wiedziałem że ją polubi.
- Może oni kiedyś będą razem? Pomyśl sobie co by było gdyby połączyć Monetów z Santan.
- Monty? O czym ty pierdolisz?! Ona ma 4 lata do cholery jasnej!
- Ale może kiedyś...
- Dobra, przymknij się już. A my dajmy im ciszę na spanie i chodźmy coś zjeść.

***

- CO TO MA ZNACZYĆ?! - Usłyszeliśmy krzyk Dylana. - ODWAL SIĘ OD MOJEJ SIOSTRY! ONA MA 4 LATA!
- DYLAN! DO CHOLERY CHODŹ TUTAJ I DAJ IM SPAĆ - wrzasnąłem do niego z kuchni, w której siedzieliśmy wszyscy oprócz nich.
- ALE ADRIEN PRZYTULA SIE Z MOJĄ SIOSTRĄ! JA TEGO TAK NIE ZOSTAWIE!
-DYLAN CHODZ TUTAJ!
Dylan posłusznie przyszedł ale był ostro wkurzony.
- On z nią spał! Nie moja wina że się wkurzyłem!
- Dylan, matko boska. Myślisz że Adriena interesuje 4 latka? On ją uspokajał bo Hailie się burzy bała!
- Ojj to nie wiedziałem, przepraszam? Ale to nie zmienia faktu że to moja siostra!
- Idź śniadanie zjeść i mnie nie wkurzaj.
Jakiś czas później Hailie i Adrien przyszli zaspani na śniadanie. Znaczy Adrien szedł z Hailie na rękach. Walić tą zasadę nietykalności, ja mu daje pozwolenie bo jest dla niej jak szósty brat. Znam Adriena i go lubię.

- A witamy! A kto tu wstał?
- Ceść wujku.
- Cześć, gwiazda.
Hailie się zaśmiała, a Adrien nie wiedząc co z nią zrobić wsadził ją do krzesełka specjalnie przeznaczonego dla niej przy którym stała już kaszka.
- Panie Monet.
- Cam.
- A tak racja. Cam, czy nic się nie stanie przez to, że dotknąłem...
- Nie! Nie martw się tym. Przestarzała się burzy, prawda?
- Tak, prawda.
- To nic się nie stało, możesz ją przytulać spokojnie. Hailie uwielbia się przytulać więc możesz. Jesteś dla niej jak szczósty brat którego nie ma.
- A 5 jej nie starczy? - wtrącił się Dylan.
- Oh cicho Dylan. Nie mówi się z pełną buzią, gdybyś zapomniał.
- Nie zapomniałem! I nie mówię z pełną buzią! Przełknąłem!
- I skończyłeś już jeść z tego co widzę. Idź z Shanem na dwór, może. Pobawcie się czy coś zróbcie pożyteczne.
Dylan jęknął i pociągnął Shane'a ze sobą. Bliźniak zdążył chwycić jeszcze jedną kanapkę i podreptał na dwór za Dylanem.

***

Usłyszeliśmy huk w coś i pisk opon.
- Co do kurwy?! - wrzasnąłem i wybiegłem z domu. - SHANE!
Kiedy wybiegłem z domu ujrzałem Shane'a w moim samochodzie który wjechał w ściane.
Kiedy dobiegłem do samochodu i wyciągnąłem z niego Shane'a, ten się nie ruszał i krwawił.
- Monty! Jedziemy do szpitala!
Wziąłem syna na ręce, wpakowałem go razem z Dylanem i Montym do samochodu i z piskiem opon wyjechałem samochodem Vincenta z posesji.
- Dylan, kurwa. Co się tam stało?
- Shane powiedział że ja nie umiem jeździć na co ja mu odpowiedziałem że sam nie umie jeździć i ten powiedział że mam zobaczyć że umie. Wziął kluczyki do samochodu i zaczął jeździć. I nagle bum! Wjechał w ściane.
- Dlaczego wzięliście mój samochód a nie swoje zostawione na przyszłość?!
- Bo był wystawiony...
- Dylan Jezu. Ja na zawał z wami padnę za chwilę. Wysiadamy.
Wysiadłem szybko i wziąłem na ręce Shane'a. Szybko weszliśmy do szpitala i zacząłem coś wrzeszczeć do pielęgniarek i lekarzy. Oni zabrali Shane'a na jakąś salke, a nam zostało tylko czekać.

*29 listopada 2010*

- Jezu! Hailie ma jutro urodziny!
- Zarezerwowałem nam stolik w restauracji i pójdziemy później do aquaparku. Ale cii to niespodzianka.
- Uwierzysz że Hailie jest już tutaj 10 miesięcy? To jest... Wow.
- Gdyby ktoś mi powiedział rok temu że będę mieć siostrę to bym go wyśmiał tak szczerze. To jest dziwne, bo teraz bym życie za nią oddał.
- Wyobraźcie sobie że za dwa lata będzie chodzić z wami do szkoły. Czterech monetów vs szkoła. To będzie ciekawe.
- Ja nadal pamiętam jak raczkowaliście po tej podłodze.
- DZIEŃ DOBRY!
Wszyscy spojrzeliśmy na pełną energii Hailie, która wchodziła do pokoju.
- Cześć malutka.
- Witaj, dziewczynko.
- Jak się spało, królewno?
- A dobrze, tatusiu. Wiecie co jutro jest?
Spytała podekscytowana i zaczęła skakać dookoła wszystkich mebli.
- Wiemy, wiemy. Nie skacz tak bo sobie coś zrobisz, a szpital nas już nie cierpi. Bywamy tak zdecydowanie za często.
- Przepraszam.
- Dobra, zbierajcie się. Wy do szkoły pojedziecie z Montym, a ja odwiozę Hailie do przedszkola.
- Tony? A mogę się coś ciebie spytać?
- Możesz.
- A mogę na osobności? Proszee.
- Chodź pójdziemy do salonu.
- Ale szybko bo wychodzimy.
- Dobrze dobrze.
Jakieś dwie minuty później wrócili. Tony ze zdziwieniem i zadowoleniem, a Hailie z pełną energią.

POV: HAILIE
- Jesteśmy, królewno.
Próbowałam sama wypiąć się z fotelika, ale mi się nie udawało, więc tata przyszedł i pomógł mi wysiąść.
- Gotowa?
- Jak zawsze
- To chodźmy.
Tata wziął mnie za rączkę i przeszliśmy razem przez drzwi przedszkola.
- Dzień dobry, Hailie.
- Dzień dobry, pani Scarlet.
- Witam, panie Monet.
- Dzień dobry. Ja już pójdę. Baw się dobrze skarbie, przyjedzie po ciebie Vince albo Monty, dobrze?
- Dobze
- Powtórzysz to słowo? Żeby lepiej wymówić trzeba powtarzać.
- Dobrze - powiedziałam bardzo się starając przez co mi się udało.
- Brawo, królewno. Miłego dnia - tata podszedł do mnie i pocałował mnie w głowę, a później wyszedł.
- Chodź, Hailie. Valory ciągle się pytała kiedy przyjdziesz.
Weszłyśmy do sali która była już zapełniona dziećmi. Szukałam wzrokiem mojej przyjaciółki ale sama się znalazła wpadając mi w ramiona.
- Hailie! Jesteś w końcu!
- Cześć, Val.
Pani poszła sobie, żebyśmy mogły same na prywatności rozmawiać.
- Sara znowu się rządzi. I zabiela nam przyjaciół! Choc!
Valory pociągnęła mnie w stronę grupki naszych znajomych. Wszyscy się dzielili w tym przedszkolu na grupy w których spędzaliśmy czas. Niektóre grupy ze sobą konkurowały, ale z racji tego że jestem Monet to nasza grupa była najważniejsza i pewnej dziewczynie to nie pasowało.
- Co się stało, Mona?
Dziewczyna była pocieszana przez naszego przyjaciela Axela.
- Audrey, posła do Sary. - wyjaśnił szybko Mike. Zebraliśmy się całą grupą przy naszym stoliczku.
Z boku musiało to uroczo wyglądać, 7 dzieciaków przy małym stoliczku, ale tak na prawdę tutaj knuliśmy chytre plany.
- Tony ci powieział co mas robić jak Sara na będzie znowu dokucać?
- Powiedział, że mam jej przywalić.
- Hailie? To nie jes dobly pomysł.
- Wy się tym nie przejmujcie.
Popatrzyłam na swoich 6 przyjaciół. Val, Mona, Este i ja ubrane byłyśmy w bardzo podobne sukienki bo lubiłyśmy chodzić ubrane podobnie. Mike, Axel i Leo nie byli ubrani tak samo, ale i tak wyglądali ładnie i schludnie. Gdyby nie Sara mielibyśmy jeszcze ze sobą Audrey i jej Jasona, ale ta wredna dziewczyna chciała wszystkich dla siebie.
- Chodźmy może ułożyć coś z klocków!
Wszyscy się zgodziliśmy na pomysł Mike'a i poszliśmy usiąść na duży dywan.
Jakiś czas składaliśmy kolcki i robiliśmy domki z nich, dopóki nie przyszła Sara z Audrey i Lavinią. Ostatnia dziewczyna kiedyś mi powiedziała że gdyby nie to że jej i Sary rodzice bardzo się lubią to przyjaźniłaby się z nami bo jej nie lubi.
- Hailie Monet. Co u twojej mamy?
- Zamknij się.
- Bo co mi zrobisz, co? Uważasz się za królową której wszystko wolno.
- Królewnę, której wszystko wolno jak już, suko - powiedziałam do niej. Monty z tatą często mówili brzydkie słowa przez co się ich nauczyłam. I wiem też że nie wolno mi przeklinać przy nich.
- Proszę pani! Hailie mówi brzydki... - zaczęła krzyczeć Sara, ale nie dokończyła bo oberwała z całej siły klockiem LEGO duplo w twarz. Klocek upadł później na podłogę, Sara go podniosła i rzuciła nim we mnie.
Zabolało bardzo, ale działałam pod wpływem chęci uderzenia jej. Więc wstałam podeszłam do niej i ja uderzyłam. Chciałam to zrobić to to zrobiłam. Tak jak tony powiedział wcelowałam w szczękę a później w oko.
Sara spróbowała mi oddać ale bez powodzenia bo udało mi się ją zablokować. Po trzecim ciosie jej skóra pękła i polała się krew, ale ja nie przestałam. Oberwałam raz od niej mocno w oko, ale później Sara upadła z krzykiem na ziemię.
- HAILIE! ODSUŃ SIE OD NIEJ!
Przedszkolanki doskoczyły do nas kiedy Sara zwijała się z bólu na ziemi.
- Hailie, dzwonię po twojego tatę!
- To sobie dzwoń.

***
Witam ponownie dzisiaj.
Mam nadzieję że się spodobał rozdział w którym Hailie jest
baardzo grzeczna haha
Ten rozdział na razie jest najdłuższy ze wszystkich bo ponad 1.300 słow💕
W tym rozdziale pojawił się
pomysł od The_Koniara
Bardzo dziękuję 💕
Pomysły innych też z chęcią wykorzystam w późniejszych rozdziałach, dziękuję bardzo ❤️
Żebrak prosi o zostawienie gwiazdki bądź komentarza, proszee 🙏
Babeczka dla was🧁
Miłego ❤️

Mała MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz