POV: Tony
Po jakimś czasie mogłem wrócić do domu, ale na głowie została mi blizna. Mam w tym miejscu trochę mniej włosów. Dylan ciągle mnie przeprasza i już dawno bym mu wybaczył gdyby nie to, że oddaje mi swoje słodycze.
- Tata dzisiaj wraca! - wpadła do mojego pokoju Hailie z uśmiechem na twarzy. Podbiegła do mojego łóżka na którym leżałem i zaczęła po nim skakać. Wkurzyłbym się bardzo gdyby nie to że mała Hailie miala taki uroczy śmiech kiedy się śmiała. Chwilę później wpadł do pokoju Shane, a kiedy zobaczył że Hailie skacze po moim łóżku przyłączył się. Zaczynam mieć wrażenie że oni bardziej się dogadują niż ja z Shanem.
- Ej złaź - powiedziałem do Shane i próbowałem go zrzucić za pomocą poduszki, która przez przypadek trafiła w Hailie. Dziewczynka upadła na tyłek odbijając się od materaca.
- O ty! Żeby tak do naszej siostry! - powiedział rycersko Shane dla zabawy. Zgarnął jakąś poduszkę i mnie nią rzucił. To oznaczało tylko jedno.
Wojna na poduchy!
POV: Dylan
Usłyszałem z pokoju Tonego śmiechy. Stwierdziłem że i tak mam wielkie wyrzuty sumienia w sprawie Tonego więc może mnie przyjmą do wspólnego śmiania się i będzie lepiej. Nacisnąłem klamkę i zobaczyłem wszystkich skaczących i bijących się poduszkami na łóżku. Podeszłam i odchrzęknąłem.
- Mogę z wami? - spytałem nieśmiało. Tony spojrzał na mnie jak na idiotę przez co się speszyłem.
- DYLAN! - krzyknęła Hailie i rzuciła się w moje ramiona - skacz z nami!
Uśmiechnąłem się, a Tony skinął na mnie głową. Nadal z Hailie w ramionach zaczęliśmy skakać. Było mi nie wygodnie więc wziąłem dziewczynkę na plecy i zacząłem symulować jej lot samolotu. Wszyscy się śmiali dopóki do pokoju nie wpadł Vincent. Spojrzał na nas, a przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu.
- Tata przyjechał - powiedział. Hailie zeskoczyła z moich pleców i wybiegła z pokoju.
POV: Cam
- Tata! - krzyknęła Hailie i rzuciła się na mnie. Podniosłem ją i przytuliłem.
- Moja mała królewna.
Odstawiłem ją na ziemię i przytuliłem swoich synów.
- Za jakiś czas chce, żebyśmy wszyscy pojechali do Blanche.
- Kto to? - spytała Hailie patrząc na mnie tymi swoimi dużymi oczkami.
- Nasza babcia - powiedział Will.
- Chłopaki wyniesliscie śmieci? - spytał Vincent. Święta trójca spojrzała po sobie i wybiegli z domu.
POV: Shane
- Shane - zaczął Tony prowokującym tonem - Dam ci 10 dolarów jak wejdziesz i zamkniesz się w kuble na śmieci i policzysz do 30.
- Dobra - powiedziałem, bo to dobry pomysł na zarobienie łatwej kasy. Chłopaki pomogli mi wejść do czarnego jeżdżącego kubła na śmieci.
- Gotowy?
- Gotowy.
I klapa się zamknęła. Usłyszałem kroki odchodzenia chłopaków i zacząłem liczyć. Przy 16 kubeł poruszył się niebezpiecznie i przechylił a ja wypadłem razem ze śmieciami. Poczułem coś takiego jakby nagle zacząłem jechać. Wszędzie były śmieci.
Po jakimś czasie panikowania dotarło do mnie, że jadę w śmieciarce.
POV: Cam
Dylan i Tony wrócili z uśmiechami na twarzy, ale bez Shane'a.
- Dylan? Tony? - spytałem spokojnie ale jednocześnie poważnie - Gdzie jest Shane?
Chłopaki spojrzeli po sobie.
- W śmieciarce - powiedzieli jednocześnie.
- Słucham? - spytaliśmy z Vincentem jednocześnie.
- Jedzie pomiędzy śmieciami w śmieciarce - wyjaśnił spokojnie Dylan. Spojrzeliśmy z Vincentem na siebie i poderwalismy się z kanapy. Vince zaczął biec za śmieciarką ale Will go wyprzedził. 3 lata biegania się mu opłacają. Ja zacząłem dzwonić po swoich ludziach, żeby znaleźli tą śmieciarkę.
POV: Shane
Po jakimś czasie poczułem że śmieciarka się zatrzymuje. Słyszałem głosy, ale byłem bardziej skupiony na panice niż na nich. Nagle ujrzałem światło dzienne.
- Shane - powiedział łagodnie głos który chciałem bardzo usłyszeć. Otworzyłem oczy ale i tak nie zobaczyłem nic przez łzy. Jakieś silne ramiona mnie objęły i wyjęły z tej kupy śmieci. Wtulony w tą osobę płakałem czując że wsiadamy do jakiegoś samochodu.
- Ciiii, już dobrze - szeptał głos, bujając mnie i głaszcząc po plecach. Poznałem po zapachu że to ojciec. Z czasem się uspokajałem.
POV: Cam
Trzymałem swojego syna na kolanach kiedy jechaliśmy do domu. Śmierdział i był oblepiony śmieciami ale ważne że nic mu nie było.
Wniosłem Shane'a do domu. Kazałem jednej z nianiek wsiąść go do ciepłej kąpieli i umyć. Innej kazałem zrobić mu ciepłe kakao. Obie zajęły się wykonywaniem moich poleceń.
Westchnąłem. Po jakimś czasie postanowiłem pójść do salonu z którego usłyszałem poważny głos Vincenta. Minąłem po drodze Willa z Hailie na rękach. Spojrzałem na nich ze wspierającym uśmiechem i weszłem do salonu. Widziałem zapłakanego Dylana i Tonego. Vincent pocierał swoje skronie.
- Co to miało być przepraszam bardzo? Co wam strzeliło do tych głów, żeby wsadzić brata do śmieciarki?! - krzyknąłem zdenerwowany. Dylan zapłakał jeszcze bardziej. Westchnąłem.
- My...
- Nie pomyśleliście. Wiem. Kara was tak czy siak nie ominie. Zero telewizji do końca tygodnia i macie przeprosić Shane'a. Nie przyjmuje żadnych protestów. A teraz do pokoi.
Chłopcy podnieśli się wycierając oczy i poszli na górę.
- To dopiero początek takich akcji, zobaczysz - powiedział Vincent kiedy opadłem zmęczony na kanapę.***
Witam po tygodniu rozłaki, kochani!
Przepraszam że nie było rozdziałów ale nie miałam weny. Dzisiaj wracając z wakacji w samolocie myślałam nad tym co mogę za akcję dać i mam 7 pomysłów więc może być ciekawie.
Obiecuje wstawić jeszcze w tym tygodniu jakiś rozdział 🥰
Zostawcie coś po sobie Będę bardzo wdzięczna 🙏
Dziękuję że wbiliśmy numer 1 w #rodzinamonet mega mnie to wzruszyło a wszystko dzięki wam🥺
Miłego ❤️
CZYTASZ
Mała Monet
FanfictionCo gdyby Cam jednak porwał Hailie, żeby ta wychowała się z braćmi? ~Powieść na podstawie książki ,,Rodzina Monet" ~ Może zawierać spojlery więc czytasz na własną odpowiedzialność ~ opowiadanie jest wymyślone i nie jest to żadnym dodatkiem do książki...