4

1.9K 55 5
                                    

POV: Hailie
Obudziłam się kiedy zaczęłam czuć że jest już rano. Rozejrzałam się poszukując Tonego który zasnął w nocy ze mną. Kiedy go nie zobaczyłam spanikowałam i zaczęłam płakać. Wyplątałam się z kołdry i pobiegłam na dół. Kiedy nie zobaczyłam nikogo w salonie spanikowałam jeszcze bardziej i pobiegłam do kuchni. Cała we łzach podbiegłam do Tonego, który stał tyłem i objęłam jego brzuch bo wyżej nie sięgałam. Tony obkręcił się tak, żeby stanąć do mnie przodem i wsiąść mnie na ręce. Zaczął uspokajająco głaskać mnie po plecach. Czułam na sobie wzrok reszty braci i taty, ale teraz liczyło się tylko to że znalazłam Tonego.

POV: Tony
Rano obudziłem się u Hailie, wstałem tak żeby jej nie obudzić i zszedłem na dół do kuchni. Byli tam wszyscy oprócz mnie.
- Dzień dobry, Tony. Jak noc? Jak się spało? - zaśmiał się ojciec, a po nim reszta moich braci.
- Nie udławcie się - powiedziałem i poszedłem po śniadanie do stołu.
- Tony, nie wolno tak brzydko mówić masz dopiero 6 lat.
- Prawie 7 - warknąłem i zabrałem się za jedzenie grzanki.
- Prawie robi wielką różnicę - powiedział ojciec. - Ale nie odpowiedziałeś na pytanie jak się spało.
- W pokoju naszej siostrzyczki - dodał Dylan. O dziwo wyspałem się bardzo, od dawna, ale wolałem tego nie mówić.
- Tonuś zmienia zdanie o naszej siostrzyczce w kilka godzin.
Miałem ochotę uderzyć Dylana prosto w twarz czymś ciężkim.
Dokończyłem śniadanie, a moje rodzeństwo ciągle mi dogryzało.
Poszedłem odstawić talerz i miałem już wychodzić ale ojciec stanął przy mnie i zaczął mówić że śmieją się dla żartów i tak na prawdę ich to cieszy.
Zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach kiedy nagle poczułem że jakiś mały człowiek obejmuje mnie od tyłu.
Usłyszałem ten sam płacz i moje imię wypowiedziane cienkim głosikiem. Obróciłem się tak, żeby stanąć do małej Hailie przodem i ją podnieść. Wtuliła się we mnie, a ja zacząłem głaskać ją po plecach tak jak w nocy. Wszyscy w pokoju się gapili ale musiałem to jakoś znieść bo aż mi było smutno kiedy płakała.
- Co się stało, mała Hailie? - spytałem łagodnym głosem, co nie tylko zadziwiło moich braci, ale mnie też. Nigdy nie używałem takiego głosu.
- Nie było cię przy mnie - powiedziała zapłakana.
- Hej, hej ale przecież jestem. Nic się nie dzieje. Poszedłem zjeść tylko śniadanie, ty też powinnaś. Co ty na to że zjemy śniadanie a później obejrzymy jakąś bajkę? Jaką chcesz?
- Barbie - powiedziała już trochę bardziej radośnie.
- To zrobimy dzisiaj maraton filmów Barbie, co ty na to? I będziemy się obżerać wszystkimi słodyczami!
- TAK! - zawołała uradowana. Odstawiłem ją na ziemię, a mała podbiegła do stołu i poczekała na śniadanie. Podszedłem do stołu i nałożyłem jej chyba trochę za dużo jak na taką małą dziewczynkę ilość grzanek. Zostawiła trochę bo nie miała już siły. Odstawiłem jej talerz, wziąłem jak najwięcej słodyczy jakie udało mi się udźwignąć w rękach. Hailie też coś wzięła i poszliśmy razem do salonu. Usiedliśmy na kanapie, sięgnąłem po pilota i na wielkim telewizorze oglądaliśmy Barbie obzerając się słodyczami. Dylan zajrzał na chwilę pożegnać się z małą bo wychodził do szkoły. Później przyszedł do nas Shane z kolejną porcją słodyczy i oglądaliśmy do późna Barbie, później krainę lodu, później smerfy. Gdzieś koło 17 przyszedł do nas Dylan z kolejną porcją słodyczy. Zajęliśmy tylko 1/3 kanapy, więc zmieściłoby się jeszcze dużo osób. Will co jakiś czas na przemian z tatą i Vince zaglądali czy wszystko w porządku. Późnym wieczorem wszyscy usnęliśmy na kanapie wtuleni w siebie.

***

Hejjj, na razie słodkie rozdziały ale później się zrobi ciekawie i będą wątki z książki więc mogą być mini spojlery
Jak dotarłeś aż tutaj do daj gwiazdkę, to nic nie kosztuje a mnie motywuje
Miłego ❤️

Mała MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz