POV: TONY
- Paczcie państwo. Zasmarkany gówniarz. - mówił, podchodząc bliżej i kierując broń w moją strone. Nagle usłyszałem wystrzały, krzyki i krew.
Mnie nie bolało nic. Dobrze że chociaż moja śmierć była szybka i bezbolesna.
- Tony? Nic ci nie jest? - usłyszałem głos. Otworzyłem oczy bo tak nie brzmiało na pewno niebo z aniołami.
- Tata? Co robisz w niebie?
- Jezu Tony! Ty żyjesz jeszcze. Dopóki cie nie zabije za to, że wyszedłeś ze szkoły bez pozwolenia! Coś ty sobie myślał do cholery! Mogłeś zgniąć!
- Przepraszam... - zacząłem gdy nagle objęły mnie silne ramiona i zostałem podniesiony do góry.
- Wracamy do domu.POV: CAM
- Monty? Gdzie jest Hailie?
- Jaka Hailie?
- Moja córka, Monty. Miałeś ją odebrać z fundacji w której została!
- O Jezu! Zapomniałem!
Zacząłem panikować bo dochodził już późny wieczór, a Monty miał odebrać Hailie, czego nie zrobił.
- Monty kurwa, jak można zapomnieć odebrać dziecko?
- No tak jakoś wyszło. Pojadę po nią!
- Suń się. Sam to zrobię bo jeszcze zapomnisz po drodze ją zabrać.
Wybiegłem szybko z domu zgarniając po drodze kluczyki. Wpakowałem się szybko do auta i z piskiem opon pojechałem po córkę.
Po około 10 minutach wbiegałem już przez drzwi fundacji.
Hailie bawiła się z Ruby w jakies kalambury czy coś takiego.
- Ruby? Ty nie powinnaś być już w domu? Późno już jest...
- Nie moja wina że ktoś zapomniał odebrać swoją córkę.
- Monty miał to zrobić! Nie moja wina. Ale bardzo ci dziękuję za zaopiekowanie się nią chociaż mogłaś ją zostawić.
- Nie ma sprawy, Cam. Bardzo się polubiliśmy z Hailie.
- Ruby? - spytała słodko Hailie - A kiedyś się jeszcze zobaczymy?
- Na pewno, słoneczko! Przecież będziesz nam tu pomagać, prawda?
- Z checią!
- Idź Hailie i wszystkiego najlepszego na jutro. Sto lat, słoneczko.
- Dziękuję, Ruby.
Hailie podeszła do niej, przytuliła się i pobiegła do mnie, więc wziąłem ją na ręce i przytuliłem.
- Przepraszam, że musiałaś czekać królewno. Mam nadzieję że nie jesteś na mnie bardzo zła.
- Nie jestem wcale! Nie nudziło mi się!
- A w domu ci się nudzi?
- Czasami. I Dylan mi dokucza często!
- Dylan? - zaśmiałem się - Widzisz, królewno. Shane ma Tonego. Will ma Vince'a. A Dylan chce mieć ciebie. On nie wie jak ma się zachowywać, ale da sobie radę. Pamiętaj że też możesz mu dokuczać, tylko tak żeby Will nie widział.
- Na prawdę mogę?
- No pewnie. Jedziemy do domu?
- Tak... A Sonny też jedzie z nami?
- No pewnie, a coś nie tak?
- Nie. Po prostu bardzo go lubię!
- Ciszę się królewno.***
Obudziłem wszystkich oprócz Hailie około godziny 6 rano.
Wyjątkowo dzisiaj nikt nie mógł pójść do szkoły. Standard. Często tak jest.
Will i Vince siedzieli już w kuchni, a ja ze świętą trójcą schodziliśmy na dół.
Rozmawiałem właśnie o czymś z Dylanem, kiedy minąłem Monty'ego.
Zaraz, zaraz co?
- Monty? Co ty do cholery tu robisz?
- Na urodziny Hailie przyszedłem.
- Jak ty tu wlazłeś?
- Ma się swoje sposoby.
- Monty gadaj bo ktoś inny tu wejdzie i może być problem.
- Mam klucze dorobione.
- Kiedy ci je niby dałem?
- Sam sobie zrobiłem.***
-
Wiecie co dzisiaj jest?! - wpadła Hailie do kuchni w której już wszyscy siedzieliśmy od kilku godzin.
- Hmm ja nic nie wiem - powiedział Dylan. Tony szybko podłapał o co mu chodzi i też skorzystal z pomysłu.
- Gościu! Dzisiaj jest przecież narodowy dzień kurczaka!
- Będziemy wpierdzielać kurczaka przez cały dzień! - wrzasnął Shane.
- Ale dzisiaj... - Hailie była blisko tego żeby się zaraz popłakać.
- Daj spokój, dziewczynko. Przecież wiemy co jest dzisiaj. Aż tacy wredni to my nie jesteśmy.
- Ty jesteś! - odpowiedziała mu Hailie, która chyba próbowała mi się odgryźć.
- STO LAT, GWIAZDA! - Wpadł do kuchni Monty drząc się w niebo głosy.
- Hailie... - zacząłem powoli - Posłuchaj urodziny u Monetów nie polegają na dawaniu prezentów, ale na wspólnym spędzeniu czasu. Zauważyłaś że przez większość czasu brakuje jednego z nas?
- Vince'a albo ciebie.
- Najczęściej tak.
- Idźcie się przebrać bo idziemy spędzić razem czas w restauracji. Później wrócimy tutaj się przebrać a później pojedziemy znowu gdzieś.
- JEJ!
Hailie wybiegła z kuchni a za nią musiał pobiec Will który był dla niej jak taki pomocniczy piesek. Bez niego ani rusz.
- Wy też idźcie się przebrać.
Kiedy wszyscy wyszli na poczułem wibrowanie telefonu z kieszeni.GABRIELA: Przekaż Hailie ode mnie życzenia i kup jej coś słodkiego
JA: Nie zrobię tego, znasz warunki jakie miały być
GABRIELA: Ale to jej urodziny...
JA: W dupie to mam co jest, warunki to warunki. Nie pisz już do mnie.
***
POV: WILL
- Hailie smakowało ci chociaż to jedzenie? - spytał Vince kiedy już wróciliśmy - Wiem że ty wolisz pizzę bo święta trójca tak cię nauczyła, ale możemy ją zjeść wieczorem, dobrze?
- Smakowało mi bardzo! A pizza wieczorem będzie fajna przy filmie...
- No jasne.
- Idź teraz się pobawić na dworze z braćmi, tylko załóż coś na ręce bo jest zimno.
- Chodź Hailie pomogę ci. - powiedziałem i razem poszliśmy przebrać ją w dresy i jakiś sweterek. Później poszliśmy na dwór. Hailie pobiegła do Świętej Trójcy i zaczęli biegać wszędzie o mało się nie zabijając. A ja siedziałem na leżaku i wszystko obserwowałem.
Nagle usłyszałem plusk.
- HAILIE! - wrzasnąłem i nie wiele myśląc wskoczyłem do basenu , którego jak na złość ktoś w tym roku nie wypuścił wody. Debil.
Na szczęście kiedyś pływałem codziennie przez co teraz potrafiłem bardzo szybko do Hailie dopłynąć i ją wyłowić.
Podpłynąłem z nią na brzeg, a ta zaczęła kasłać czyli nie potrzeba było resuscytacji robić.
- Malutka? Nic ci nie jest?
- Jest okej... Tylko zimno mi.
- No oczywiście że ci zimno.
Wyszedłem szybko z basenu, wziąłem ją na ręce i pobiegłem do jej łazienki żeby ją przebrać.
- Will, Hailie zaraz wychodzimy. Zbierajcie się. - powiedział do nas przez drzwi Vincent, więc szybko przebrałem Hailie w suche cichy i siebie też a potem poszliśmy i pojechaliśmy na basen.POV: CAM
- Malutka posłuchaj. Teraz przejdziesz przez te drzwi, oplukasz się pod prysznicem i jak chcesz to gdzieś tam będzie toaleta. Później szybko przejdź przez następne drzwi, a my tam będziemy czekać, dobrze?Popatrzyłem na Willa który tłumaczył Hailie jak ma przejść przez prysznice bo nie mogliśmy razem.
- A nie lepiej iść do rodzinnego? - spytał mnie po cichu Vince.
- Tam będzie pełno małych dzieci a poza tym szybko pójdzie.
Vince skinął głową, a potem przyszedł Will i powiedział że Hailie już poszła, więc my również przeszliśmy przez prysznice. Niektórzy poszli do łazienki inni (czytaj: święta trójca) postanowili chlapać na siebie i na wszystkich do okoła oraz urządzić zawody w tym kto pojedzie dalej na wślizgu.
Po około 5 minutach wszyscy czekaliśmy na zewnątrz na Hailie, która nie przychodziła przez długi czas.
Po jakiś 15 minutach postanowiłem wejść i zobaczyć czy nic jej się nie stało.
- Uwaga! Jestem tatą i muszę wejść bo szukam córki! - powiedziałem najpierw żeby każda kobieta która tam będzie miała czas by się zasłonić.
Ale pod prysznicami ani w toalecie nie było żadnej osoby.
A szczególnie Hailie.***
Hejka wszystkim!
Mam nadzieję że rozdział się
podobał haha
W dzisiejszym rozdziale pojawiła się część pomysłu od Aaleksandraa10 a reszta dopiero w następnym
Kilka z was też pisało o porwaniu/zniknięciu Hailie ale było was trch za dużo żebym mogla oznaczyć (pisali do mnie na priv❤️)
Rozdział jak zawsze powyżej tysiąca słów ❤️❤️❤️I mam pytanko: chcecie przeczytać też jak np Hailie będzie mieć 18 lat czy wolicie żeby się zakończyło na tym jak będzie mieć np. 14?
Żebram o gwiazdkę albo
komentarz 🙏🙏🙏
Dzisiaj dla was serek 🧀
Miłego ❤️
CZYTASZ
Mała Monet
FanfictionCo gdyby Cam jednak porwał Hailie, żeby ta wychowała się z braćmi? ~Powieść na podstawie książki ,,Rodzina Monet" ~ Może zawierać spojlery więc czytasz na własną odpowiedzialność ~ opowiadanie jest wymyślone i nie jest to żadnym dodatkiem do książki...