Kolejny tydzień przebiegał w podobnej konwencji, jak poprzedni. Harry nadal nie przyznał się do kłamstwa, więc robiłem co mogłem, aby dać mu do myślenia. Plan Syriusza stawał się coraz bardziej realnym wyjściem i w środę, gdy Harry był w szkole, zaczęliśmy we dwójkę dogadywać szczegóły przez telefon.
— Także nie możesz od razu do niego lecieć. Najpierw my się pokłócimy trochę, że przecież on cię kocha i tak dalej, ty trochę pozgrywaj upartego, że przecież cię zdradzał, a przynajmniej takie są dowody. Będziemy liczyć na to, że wtedy Harry przyzna się do kłamstwa i jeśli to zrobi, to ruszymy na ratunek.
— A jeśli się nie przyzna, to wtedy poproszę go o głos rozsądku, co mam zrobić. Zobaczymy co odpowie i jeśli się nie przyzna, to odegram mu coś dogadam, że nie powinienem go słuchać, bo przecież on nigdy go nie lubił...
— I wtedy cię olśni, że Harry to wszystko wymyślił, co ty na to?
— Brzmi świetnie, ale nie będzie czasu, żeby mu robić wyrzuty. Pojedziemy "ratować" Regulusa.
— Otóż to. I zajebisty plan mamy. — Ucieszył się Syriusz. Ja sam do siebie pokiwałem głową.
— Oby to się udało. W sumie to mamy pomysł na wszystko, co może się stać.
— Właśnie. Nie ma nic, co mogłoby pójść nie tak.
Ale było. I wtedy żaden z nas nie przewidziałby takiego zwrotu akcji. Nieświadomi jednak tego, co nadchodzi, dalej brnęliśmy w wyobrażenia, jak nasz plan może się potoczyć. Później dogadałem się z dziewczynami, co do wszystkich ustaleń.
One we dwie bardzo dobrze radziły sobie z Harrym. Dziwiłem się, że w szkole nie pojawiły się żadne problemy, że odkąd one przyjechały, nie dostałem ani jednego telefonu od dyrektorki i że jego oceny były całkiem dobre.
Marlene nie chciała mi zdradzić tego, jakim cudem mój syn nagle nie sprawiał problemów w szkole. Uznała, że cały jej plan by się popsuł, gdybym to wiedział, dlatego dałem jej dalej wolną rękę. Postanowiłem nie wtrącać się, żeby nie zaburzyć efektów jej wpływu. Może rzeczywiście Harry'emu brakowało kogoś, kto dałby mu trochę matczynej opieki. I jeśli Marlene ma racje, to pewnie przyzna się do intrygi, gdy tylko coś złego się wydarzy.
Nie sądziłem jednak, że rzeczywiście, wydarzy się coś niezależnego od nas, co zupełnie zmieni całą postać rzeczy...
Kolejny dzień przyniósł właśnie taką sytuację. Był wieczór, ja właśnie siedziałem na kanapie i smutno gapiłem się w sufit - była to jedna z rzeczy, którą robiłem przed Harrym, żeby się zastanawiał, co dzieje się w mojej głowie. On i dziewczyny siedzieli przy stole i jedli obiad, na który ja miałem wielką ochotę, ale ze względu na moją rolę, odmówiłem zjedzenia posiłku.
Nagle zadzwonił mój telefon. To był Syriusz. Nie przychodził mi do głowy żaden powód, dla którego mógłby do mnie dzwonić, więc uznałem, że pewnie chce tylko pogadać. Westchnąłem głośno i odebrałem.
— No co?
— James, słuchaj, był wypadek, Reg jest w szpitalu!
— Co? Co ty mówisz? Przecież mieliśmy poczekać do...
— TO NIE JEST NASZ PLAN, ON NAPRAWDĘ TRAFIŁ DO SZPITALA. — Krzyknął Syriusz. Ja na chwilę zamarłem.
— Jak to? — Zapytałem w końcu. — Co się stało?
— Wyszedł z pracy, wracał do domu i poślizgnął się w metrze. Upadł i uderzył głową o beton, jest nieprzytomny.
— Boże... — Wstałem z miejsca i złapałem się za głowę. — Wyślij mi adres tego szpitala, zaraz tam będę. — Poprosiłem i rozłączyłem się.
CZYTASZ
Zawsze będę przy tobie [Jegulus]
FanfictionMiędzy Jamesem a Regulusem od początku iskrzyło, lecz zawsze coś stało na drodze. Decyzje podjęte w przeszłości początkowo ich rozdzieliły, a długoletnia przyjaźń skończyła się, gdy James założył rodzinę, a Regulus wyjechał do innego miasta na studi...