30 - Koniec psot

635 42 53
                                    

Po szpitalnym koszmarze, wraz z Regulusem wracaliśmy do domu w poniedziałek. On już był w całkiem dobrej kondycji, tyle że wciąż nie wierzył, że to wszystko miało miejsce. Bardzo zdziwił się też tym, że Harry się przyznał do winy. Mimo wszystko, bał się spotkania z nim. 

— Myślisz, że to dobry pomysł, żebym wracał do naszego domu? Tak po prostu? — Zapytał mnie, gdy byliśmy w połowie drogi. 

— Oczywiście. Ja już więcej nie spuszczę cię z oka, nie pozwolę nas znowu rozdzielić. — Powiedziałem stanowczo. — Poza tym, do Harry'ego naprawdę coś dotarło, myślę że teraz będzie się zachowywać raczej normalnie. 

— Nie jestem pewien. Nie zacznie mnie tak o znowu lubić... 

— Nie będzie to łatwe, ale jestem dobrej myśli. Powiedziałem mu, że będzie musiał sobie z tobą wyjaśnić parę spraw. Porozmawiacie, może to oczyści atmosferę. 

— Chciałbym, żeby już nie był na mnie tak zły.

— On nakręcił się, bo znalazł stary pamiętnik Lily gdy robiliśmy remont. Naczytał się jej obaw i wątpliwości, dlatego zachowywał się w taki sposób. Rozumiem go poniekąd, ale nie brał pod uwagę tego, jak to wszystko wyglądało z naszej perspektywy. 

— Aż boję się pomyśleć, co było napisane w tym pamiętniku. Ja wiem jak ja na nią byłem zły, a ona na mnie... Pewnie jeszcze gorzej. — Reg pokręcił głową i westchnął.

— Możliwe. Tak czy inaczej, czeka nas poważna rozmowa z Harrym. — Zerknąłem na niego, akurat gdy wjechaliśmy w uliczkę, przy której był nasz dom. — Ale wierzę, że tym razem wszystko pójdzie dobrze. 

Po chwili zaparkowałem samochód na podjeździe i razem wysiedliśmy. Reg spojrzał na mnie jeszcze z niepewnym spojrzeniem, zanim przekroczyliśmy próg domu. Od razu zajrzałem do salonu, gdzie wszyscy na nas czekali. 

— Niespodzianka! — Krzyknęli, gdy Regulus pojawił się w pomieszczeniu. On uśmiechnął się promiennie. 

— Ojej, nie musieliście... 

— Reg, no jak... Przecież wróciłeś do żywych! Trzeba to świętować! — Oznajmił Syriusz i otworzył szampana z hukiem. Z pomocą Remusa zaczęli uzupełniać kieliszki. 

— Przygotowałyśmy trochę jedzenia, bo po tym wszystkim dobrze będzie zjeść coś dobrego. — Dodała Marlene. Regulus nie mógł przestać się uśmiechać, gdy podeszliśmy do stołu.

Po chwili wznieśliśmy pierwszy toast za jego zdrowie i zasiedliśmy razem do "uczty" przygotowanej przez dziewczyny. Było tym razem bardzo wesoło, każdy coś opowiadał, śmialiśmy się z różnych rzeczy, ogółem atmosfera była przyjemna. Brakowało mi jednak wśród nas Harry'ego. 

Zanim jednak zdążyłem o niego zapytać, zauważyłem, jak schodził po schodach. Wyglądał jednak przyjaźnie, a nie jak ostatnim razem. Podchodził do stołu powoli i niepewnie. Posłałem mu uśmiech, żeby się nie obawiał. 

— Cześć. — Powiedział, gdy już wszyscy go zauważyli. 

— Harry, w końcu. Co tak ci długo zeszło na górze? — Zapytał Syriusz.

— Zastanawiałem się, co powiedzieć... — Zerknął z zakłopotaniem na Regulusa. — Nie wiem nadal, od czego zacząć... 

— W porządku, Harry. — Odezwał się Regulus i posłał mu uśmiech. — Usiądź z nami, porozmawiamy na spokojnie później, jeśli chcesz. 

— Okej. Tak będzie lepiej. — Harry zajął wolne miejsce przy stole i jeszcze raz zerknął na Regulusa. — Cieszę się, że wyzdrowiałeś. I przepraszam... Za wszystko. 

Zawsze będę przy tobie [Jegulus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz