8 - Rozmowy o rzeczywistości

765 46 66
                                    

Rzadko kiedy była taka okazja, żebyśmy z Remusem spędzili czas tylko we dwójkę. Mógłbym policzyć na palcach u jednej dłoni takie wyjścia, na których nie było z nami Syriusza. Teraz miało wydarzyć się kolejne - wycieczka na targi roślin. Spodziewałem się tego, że poruszone zostaną różne tematy, więc od samego rana układałem sobie w głowie scenariusze rozmów na wypadek pytań o Regulusa. 

Nie zamierzałem się przyznawać do tego, że coś się dzieje między nim, a mną. Było to dla mnie ważne, aby trzymać się naszych ustaleń i choć wiedziałem, że Lupin nic by nikomu nie powiedział, to jednak chciałem być fair w stosunku do Regulusa. W środę, gdy tylko odebrałem Harry'ego ze szkoły, zawiozłem go więc do domu, w którym rezydowali moi przyjaciele. Drzwi otworzył nam Reg, który od razu ucieszył się na nasz widok. Przywitaliśmy się i weszliśmy do środka.

— Remus zaraz zejdzie, poszedł na górę po swój plecak. — Oznajmił Regulus, gdy ja pomagałem Harry'emu zdjąć kurtkę. 

— A Syriusz jest? — Zerknąłem na niego. 

— Tak, w salonie, właśnie rozpakowuje nowe ozdoby świąteczne. 

— Ooo, ozdoby świąteczne! — Harry ucieszył się i od razu pomknął do salonu. Ja i Reg zostaliśmy przy drzwiach wejściowych. On powoli przybliżył się do mnie, spoglądając przy tym w moje oczy.

— Masz ładne perfumy, aż ciężko się oprzeć. — Wyszeptał, a jego dłonie chwyciły za szalik, który oplatał moją szyję. Posłałem mu cwaniacki uśmieszek i delikatnie skradłem pocałunek z jego ust. 

— Zapamiętam, żeby ich użyć następnym razem. — Odpowiedziałem mu równie cicho. On puścił do mnie oczko i zamierzał znów coś powiedzieć, lecz wtedy usłyszeliśmy nadchodzące kroki od strony schodów. Nie starczyło nam czasu, aby się od siebie odsunąć, więc Regulus dla zachowania pozorów zaczął poprawiać mi szalik przy szyi, i akurat wtedy na korytarzu pojawił się Remus. 

— Jak nie będziesz dobrze zakrywać szyi, to się przeziębisz, naprawdę James... Nic się nie zmieniłeś od dwunastu lat. — Powiedział normalnym głosem Reg i odsunął się, gdy mój szalik był już na swoim miejscu. 

— Nie jest tak zimno, bywało gorzej. — Wzruszyłem ramionami, niby obojętnie, a potem zerknąłem na Lupina. — O, Remus, jesteś już gotowy?

— Yy tak. — Pokiwał głową i jeszcze sprawdził swoje kieszenie. — Wszystko mam, możemy iść. 

— Okej. To do zobaczenia później, Reg. — Posłałem mu uśmiech i otworzyłem drzwi. 

— Do zobaczenia. — Odpowiedział, odprowadzając nas obu wzrokiem i zamknął za nami drzwi na zamek. Remus od razu po wyjściu z domu odpalił papierosa. 

— Dawaj na piechotę, nie będziemy tam się samochodem pchać, bo to bez sensu, a daleko nie jest. — Stwierdził. 

— Dobra, masz w sumie rację, lepiej się przejść. — Kiwnąłem głową i ruszyliśmy w drogę. Rozmowa najpierw toczyła się wokół bieżącego dnia. On opowiedział co nieco o dniu w pracy, bo w przeciwieństwie do Syriusza i mnie, musiał pojawiać się w biurze. Był księgowym w biurze rachunkowym, które zresztą obsługiwało również i moją firmę. Remus lubił swoją pracę, lecz nie przepadał za ludźmi w biurze. Niektórzy szczególnie działali mu na nerwy, czym oczywiście się ze mną podzielił. 

— Ta typiara, co ci opowiadałem ostatnio, ta nieogarnięta, co myśli, że jej ibuprom zaszkodzi jeśli wcześniej łyknęła rutinoscorbin, dzisiaj cały czas pytała się ludzi, czy coś jej będzie, jeśli popije energetykiem sałatkę z tuńczykiem. Kurwa, miałem ochotę jej odpowiedzieć, że ten tuńczyk jej wtedy dupą wypłynie, ale cudem się powstrzymałem. Do tego pod koniec dnia musieliśmy korekty robić w fakturach, bo źle naliczyła VAT... No nic tylko ją zapierdolić...

Zawsze będę przy tobie [Jegulus]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz