Rozdział 6

332 13 65
                                    


-Jasne, zaczekam.- odpowiedziała Hailie z uśmiechem.

Weszliśmy po schodach i ruszyliśmy w stronę mojego pokoju. Po wejściu zamknąłem drzwi i usiadłem na łóżko razem z Aurorą.

Złapaliśmy się za ręce.
-Auroro...
-Tak?
-Słuchaj... Bo ja... Chciałbym abyśmy... Zostali przyjaciółmi... -kurwa nie umiem tego powiedzieć. Dobra spróbuję następnym razem.

-Oczywiście. Zostańmy przyjaciółmi. Na wieki.
-Na wieki.- powtórzyłem.

Zbliżyliśmy się do siebie. Zamknąłem nasze usta w pocałunku. Kurwa, ale ona bosko całowała!

Oderwaliśmy się od siebie, aby złapać powietrze. Nasze oddechy były szybkie i nierówne. Aurora przytuliła się do mnie i położyła głowę na mojej piersi.

Czy mogę uznać, że jesteśmy parą? Chyba jeszcze nie...

Oderwała się ode mnie. Popatrzyliśmy sobie w oczy. Oboje pragnęliśmy siebie nawzajem.

Znów wpiliśmy się w swoje usta. Jej oczy były tak kurewsko piękne! Ach! Niech ta chwila trwa wiecznie!

W końcu oderwaliśmy się od siebie.
-No ten... Ja już muszę iść... Hailie czeka...
-Okey, też się wybierałem do kuchni.

Zeszliśmy razem na dół, a w kuchni zastaliśmy Hailie i ojca.
-Witaj ojcze.
-Witaj synu.
 
Dziewczyny wyciągnęły babeczki z  piekarnika. Postawiły na blacie kuchennym parującą blachę.

-Mogę jedno, królewno?- spytał z uśmiechem tata.
-Pewnie.

Niemalże od razu złapał za babeczkę. Dziewczyny dekorowały właśnie pozostałe.
-Shane...-zaczął ojciec.
-Tak?
-Porozmawiamy.
-G-gdzie?
-W bibliotece.

Kiwnąłem głową. O co mogło chodzić? Udałem się do biblioteki i zasiadłem w moim ulubionym fotelu. Po chwili dołączył do mnie ojciec.

Zasiadł na wygodniej kanapie i oparł łokcie o kolana. Podparł podbródek na dłoniach i spojrzał na mnie.

-Synu... Słuchaj. Wiem, że masz problemy i bardzo chcę ci z tym pomóc. Zapisać cię na terapię?
-Nie.
-W porządku. Tak myślałem... Chciałbyś od tego wszystkiego odpocząć?
-Chyba tak...

Popatrzyłem na twarz ojca.
-W takim razie całe wasze rodzeństwo pojedzie na wakacje. Vincent i Will też. Łącznie z tą dziewczyną.
-Aurorą.
-Dokładnie.

Nie mogłem uwierzyć! Wspólne wakacje!
-A kto się zajmie organizacją?
-Przejme póki co stanowisko Vincenta na te dwa, trzy tygodnie. Za tydzień macie zakończenie roku szkolnego?
-Tak.

Super będę miał zajebiste wakacje z rodzeństwem i świetną przyjaciółką!
-Dobrze omówię szczegóły z resztą rodzeństwa, ale ty wybierz gdzie chcesz jechać.
-Hmm...

Mogę wybrać? Super.
-Na półtorej tygodnia do Szkocji i na półtorej tygodnia do Hiszpanii?
-Świetny wybór synu.
-Dziękuję.

I wyszedł. Zostałem sam. Postanowiłem dokończyć czytanie książki, ale to później. Wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się do kuchni. Jej zapach wypełniała woń babeczek.

Aurora podała mi jedną do ręki i jej wzrok mówił:
Zjedz, bo się ukatrupię.

Posłusznie zjadłem. Nie ukrywam była pyszna. Zaraz po zjedzeniu poszłem do łazienki i stanąłem na wadze.

25 kilogramów... Boże... To już jest mniej niż niedowaga... Jestem teraz taki chuderlawy... Będę jadł, ale mało. Chcę zachować mięśnie.

Wiem! Będę ćwiczył na siłowni! Wyszedłem z łazienki i poszedłem do kuchni.
-Pyszne babeczki dziewczyny.- rzuciłem wlewając sobie z dzbanka szklankę wody.

Do kuchni weszła reszta rodzeństwa. Każdy spróbował babeczek i każdy je zachwalał.

Oderwałem się na chwilę od towarzystwa i ruszyłem do pokoju, aby się przebrać. Było mi gorąco.

Zdjąłem bluzę i nałożyłem luźny podkoszulek i czarne luźne dresy. Wtedy jeszcze nie pamiętałem co widać...

Zszedłem na dół do rodzeństwa i każdy popatrzył na mnie z przerażeniem.
-Shane, co to za rany?- spytał Will.

Kurwa mać!...

---------------------------------------------------------

Hejaaa! Wlatuje szósty rozdział! Mam nadzieję, że dzisiaj zrobię przynajmniej do 8 rozdziału! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!💸💋

(520 słów ♥️)

Shane Monet. W ramionach wolności (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz