Rozdział 25

255 8 40
                                    


Pobiegłem do naszego pokoju i ujrzałem zapłakanego Ethana.

-Shane...
- Co się stało, kwiatuszku?
-Ja... Mam raka... Umrę za dwa tygodnie...

Krztusił się łzami... Ja też zaczęłam... Minęło kilka dni, a ja się tnę próbując dojść do siebie.

Nie mogę uwierzyć! Przed chwilą się pobraliśmy! On już odchodzi...

Nadszedł dzień przed jego śmiercią. Spędziliśmy go z wszystkimi. Oglądaliśmy filmy itp.

Następnego dnia klękałem przy jego łóżku... Umierał.

-Shane... Zawsze będę cię kochał... Żegnaj, malinko...
-Żegnaj, kwiatuszku...

Desperacko krztusiłem się łzami, gdy on wyzionął ducha... Wtedy pojawił się Wicher, a na nim siedział duch mojego męża.

-Shane... Wszystko dobrze...
-Yhm...

-Połączył się ze mną cierpiący męki człowiek, a teraz zasadź róże przy moim grobie i zobaczysz co się stanie...

Po tych słowach odeszli, a ja wyłem... Rozpacz była nie do zniesienia... Tak okropnie to bolało...

Zasadziłem, więc róże i przesiedziałem tam tydzień...




---------------------------------------------------------

Hejaaa! Waltuje ostatni rozdział... Nie zjedzcie mnie, bo jeszcze epilog został nam! Zapraszam do czytania! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!💸💋

(140 słów ♥️)

Shane Monet. W ramionach wolności (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz