Obudziłem się i minęło kilka godzin. Była 12.00. Postanowiłem, że wybiorę się na spacer.Ubrałem dresy i oznajmiłem wszystkim gdzie idę. Wziąłem potrzebne rzeczy. Pistolet też. Potem się okazało jak bardzo był potrzebny...
Spacerowałem brzegiem morza, gdy poczułem zimne narzędzie pryz gardle. Nóż... Za mną stała... Aurora?! Co do chuja?!
Z łatwością się jej wyrwałem, ale złapało mnie jakiś dwóch mężczyzn i pobiło. Straciłem przytomność.
Ocknąłem się w zimnym pomieszczeniu. Była tam Aurora i jej wspólnicy.
-No proszę. W końcu się obudziłeś. - westchnęła.-Zaraz się pobawimy. Ale muszę jeszcze coś załatwić. Czekaj grzecznie.
-odrzuciła włosy ruchem gwiazdy filmowej i wszyscy wyszli.Wygrzebałem telefon i włączyłem lokalizację. Udostępniłem ją Ethanowi. Zadzwoniłem do niego.
-Proszę ratuj...
-Co się stało?
-Aurora... Mnie porwała. Wysłałem lokalizację. Weź broń ja ich załatwię tylko chce, żeby się przestraszyła was okey?
-Dobra zaraz będziemy.Rozłączyłem się i wróciła Aurora. Pstryknęła palcem i jeden typ zaczął mnie bić. Rozszarpał mi ubrania i zdarł je ze mnie.
Najpierw ona mnie wyruchała dla swojej przyjemności. Znowu to nagrywali, a ja wrzeszczałem, bo nie chciałem tego. Za każdy krzyk dostawałem po twarzy.
Potem jeden typ mnie zgwałcił. Cały czas wszystko się nagrywało. Darłem się w niebo głosy!
W końcu wyciągnęli broń.
-A teraz zginiesz za to, że poskarżyłeś się swojemu rodzeństwu. Ale przed tym będziesz cierpiał.Wyszliśmy na dwór. Stało tam uwiązane stado Wichra. Celowali w konie broniami tak samo jak i we mnie.
Dojechało moje rodzeństwo i Ethan oraz Mia. Oni trzymali się dalej.
-Dobra koniec tego dobrego.Wyciągnąłem broń. Po chwili namysłu ją opuściłem.
-No dalej strzelaj! No dalej! Puść konie! Strzelaj we mnie! Co masz do stracenia?! Co ci da śmierć koni, jeżeli i tak mnie kurwa zabijesz! No dalej! Bierz mnie! Strzał!Wypuścili całe stado oprócz Wichra... Nie...
-No dawaj! Zastrzel mnie! Tak bardzo tego kurwa chcesz!Dostałem w ryj. Powalili mnie na ziemię. Znów mnie zgwałcili na oczach mojego rodzeństwo.
-Nie ruszajcie się!- krzyknąłem stanowczo.Tak mnie wszystko bolało! Zastrzeliłem jednego typa! Dobra ich kolej!
-No dalej strzelaj! Kurwa mać opanuj się i naciśnij spust! To tylko jedne ruch! Może zmienić wszystko! No dalej! Dalej!Zapaliłem papierosa czekając na to, aż strzelą.
I strzelił, ale w Wichra, który umknął. Dobrze!-Nie daj im się Wicher! Jesteś silny jak Wiatr, wichura! A ty typie strzelaj we mnie! Dawaj! Strzelaj kurwa strzelaj!
Jeszcze jeden gwałt... A zaczęło się od zwykłego spaceru nad brzegiem morza! Miały być zajebiste wakacje!
-Przepraszam, że wam zjebałem wakacje. Zaraz się nimi zajmę. Dajcie mi chwilę i nie bójcie się o mnie. - szepnąłem do rodzeństwa.
Dziewczyny płakały. Mój chłopak też. Vimecnt miał przerażenie w oczach, a Will był blady. Boże, ale im napędziłem strachu!
Syknąłem z bólu bo coś ostrego wbiło mi się w ramię. Nóż Aurory. Dostała ode mnie z liścia.
Pstryknęła palcem i pobili mnie dwaj najsilniejsi i najwięksi z tego grona!
-Gdzie Tony?!- krzyknąłem.
-Zaraz przyjdzie.Typ przyprowadził Tonego i popchnął go w stronę rodzeństwa.
-Każdy gej powienien zginąć. Ty będziesz pierwszym, który zginie przeze mnie.Zaśmiałem się opętańczo. I wtedy...
---------------------------------------------------------
Hejaa! Wlatuje dwudziesty rodział! Niespodziewany obrót akcji, co?! Bądźcie spokojni Prawie nikogo nie zabiją... Prawie... Zapraszam do czytania! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!💸❤️🔥
(500 słów ♥️)
CZYTASZ
Shane Monet. W ramionach wolności (2)
Ficção AdolescenteJeden z bliźniaków, czyli Shane Monet prowadzi swój pamiętnik. W tej części opowieści Shane stanie się szczęśliwy, ale coś stanie na drodze do jego szczęścia... Chcecie się dowiedzieć co? Otóż to bardziej skomplikowane... Ale potem już Shane znajduj...