No nie! Teraz już wiem co było widać! Świeże rany, które zrobiłem jeszcze w szpitalu! Boże, ale się wkopałem!-Przepraszam...- wyszeptałem biegnąc do pokoju. Usiadłem pod ścianą i skuliłem nogi. Oparłem czoło o kolanach i wybuchłem płaczem.
Dostałem ataku paniki. Nie mogłem oddychać. Dusiłem się. Panicznie wstałem i zacząłem rozwalać pokój w poszukiwaniu leków.
Kurwa! Zostawiłem je na dole! Pomimo paniki zbiegłem na dół i pobiegłem do kuchni. Byli tam wszyscy i coś do mnie krzyczeli.
Nie słyszałem. Wyjąłem leki z szafki i połknąłem więcej niż powinienem. O wiele więcej. Połknąłem aż 10...
Vincent wyrwał mi pudełko z lekami i widząc mój stan podał mi szklankę wody. Napiłem się i uspokoiłem.
Upadłem z przemęczenia. Will podbiegł do mnie i podniósł. Zaniósł mnie na kanapę i usiadł obok.
Dotknął mojego czoła. Szybko odsunął rękę.
-O boże! Vincent daj termometr!Po chwili zjawił się Vince i zmierzyli mi temperaturę.
-45 stopni...
-Shane, musimy jechać do szpitala.Tylko nie to.
-Nie! Nie chcę!- zacząłem się trząść.
-Spokojnie. Wrócimy za chwilę do domu.Kiwnąłem głową, bo bardzo źle się czułem. Tony zaniósł mnie do auta, a Will i Vincent przybyli po chwili. Zasiedli z przodu. Z tyłu ze mną siedział Tony.
Dylan został z dziewczynami. Dojechaliśmy pod budynek i od razu zabrali mnie na salę.
Lekarz zbadał mnie i opatrzył mi rany. Po podaniu leków powiedział, że mój stan się polepszył i, że mogę wrócić do domu, ale muszę leżeć w łóżku i odpoczywać.
Kiwnąłem głową i wyszedłem na korytarz, na którym czekało moje rodzeństwo. Wszyscy wyszliśmy. Okazało się, że czeka na mnie mój motor.
-Odebrałem go z naprawy. Ja mam nim jechać czy ty dasz radę?- spytał Tony
-Ja pojadę.
-Okey.Wszyscy wsiedli do samochodu Vincenta, a ja właśnie kask do mojego motoru podałem Tonemu.
-Jesteś tego pewien?Kiwnąłem głową, a Tony wziął mój kask. Oni odjechali. Ja wsiadłem na motor i odpaliłem maszynę.
Byli może kilka kilometrów ode mnie, a ja i tak ich dogoniłem. Wyprzedziłem ich na całej linii uśmiechając się do siebie.
Wtedy zrobiłem coś co bardzo chciałem. Zjechałem na boczny pas i puściłem kierownicę. Zamknąłem oczy. Motor sam się prowadził, a moje rodzeństwo widziało całą akcję.
Wiedziałem, że będzie pogadanka, ale co mi tam? Spełniam marzenia i nigdy więcej nie dam się zatrzymać.
Jakiś głosik w głowie podpowiadał :
Nigdy nie mów nigdy!
Ja nie słuchałem.Przejechałem tak kilka kilometrów. Tony wyjrzał przez szybę, a jego oczy się śmiały. Miał szelmowski uśmieszek wypisany na twarzy.
-Dajesz, bracie!- zawołał.
Moje oczy się nie otwierały, a ręce nie wracały na kierownicę. Było jak we śnie.A co jeśli to tylko sen? Nie! To się dzieje naprawdę! Tu i teraz! I ja to wiem!
Dojechaliśmy do domu. Zaparkowałem.
-Shane, wytłumacz dlaczego byłeś taki bezmyślny.- powiedział Vince.
-Spełniam marzenia, a tego mi nie zabronisz.Vincent co prawda jest nieugięty, ale w tym przypadku powiedział tylko.
-Uważaj na siebie...I weszliśmy do domu. Przy stole czekała na nas kolacja. Powiedziałem, że zaraz wrócę i pobiegłem na górę do siebie.
Znów chciałem to zrobić. Pociąć się...
---------------------------------------------------------
Hejaaa! Wlatuje siódmy rodział! Wiem, że obiecałam więcej, ale ostatnio mam urwanie głowy! Zobaczymy, ale najprawdopodobniej jeszcze dziś wleci kolejny rozdział! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!💸❤️🔥
(500 słów ♥️)
CZYTASZ
Shane Monet. W ramionach wolności (2)
Ficção AdolescenteJeden z bliźniaków, czyli Shane Monet prowadzi swój pamiętnik. W tej części opowieści Shane stanie się szczęśliwy, ale coś stanie na drodze do jego szczęścia... Chcecie się dowiedzieć co? Otóż to bardziej skomplikowane... Ale potem już Shane znajduj...