Miłego czytania!
Razem z Veronicą kolejną godzinę przygotowywałyśmy się do imprezy, która ma się odbyć wieczorem. Na początku nie chciałam tam iść. Lubię domówki, natomiast w ostatnim czasie wolę posiedzieć w domu i poczytać książkę. Jednak mojej przyjaciółce nie da się oprzeć. Wie jak mnie podejść, żebym się zgodziła. I tak było tym razem. Chciałabym na to nie ulegać, ale w momencie kiedy robi te swoje maślane oczka nie da się inaczej postąpić.
- Rorka, słyszałaś kto będzie na tej imprezie?- zapytała brunetka.
- No w zasadzie to, będzie dużo osób, więc skąd to pytanie?- powiedziałam prześmiewczo, ale Veronice nie było do śmiechu.
- No wiem, wiem ale chodzi mi o to, że pisałam z Ivy i dowiedziałam się, że zaprosiła... Williama.
- Nie bardzo rozumiem. Jakiego Williama?- nie wiedziałam o co jej chodzi, co z tego, że będzie jakiś William... Chwila.
- Zaraz, zaraz ten William?!- zapytałam zszokowana i jednocześnie przerażona.
William Roy chłopak dla wielu idealny, ale nie dla mnie. Arogancki dupek, który myśli, że może mieć każdą. Znam go tylko z opowieści i to wystarczy. Osobiście nie miałam okazji i jak tak sobie pomyśleć, to chyba się cieszę.
Teraz tym bardziej nie miałam ochoty się tam pojawić. Nie lubiłam takich chłopaków jak on. Wydawałoby się, że mnie przytłaczają, a ja nie znosiłam tego uczucia. Wolałam żyć tak jak mi się podoba, a nie jak podoba się jakiemuś chłopakowi.
- Tak ten William- powiedziała Vera z głupim uśmieszkiem na twarzy.
- Dupek jeden. Wszędzie się musi wepchnąć. Gdybym wiedziała wcześniej, nie namówiłabyś mnie.- powiedziałam a brunetka przewróciła oczami.
- Daj spokój, przecież nie będzie tak źle- powiedziała, a ja zgromiłam ją wzrokiem- Chyba- dodała po chwili.
- Ej a tak w ogóle to znasz go osobiście?- zapytałam z ciekawości.
- Ta, była okazja się poznać kiedyś. Ale to były dawne czasy.- dodała z miną obrzydzenia. A ja zaśmiałam się z jej reakcji.
- O nie, a co to za mina? Aż tak źle było?- zapytałam śmiejąc się z przyjaciółki.
- Weź nic nie mów, chodziliśmy razem na zajęcia dodatkowe. Pani kazała mi z nim siedzieć w jednej ławce. Wiesz co to była za katorga?
- I ty mi mówisz, że wcale źle nie będzie? Chyba sobie ze mnie żartujesz- powiedziałam i rzuciłam w Veronicę ręcznikiem, który akurat trzymałam w rękach.
- No dobra, ale i tak trzeba mieć nadzieję. Prawda?- zapytała z delikatnym uśmiechem. A ja widząc te urocze dołeczki sama nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Weź dziewczyno skończ gadać głupoty. Idziemy się malować bo się nie wyrobimy.
- Rora gdzie masz herbatkę?- nagle usłyszałam Xaviera z dołu.
- No nie wierzę te dwa czubki jeszcze nie poszły do domu?- zapytała dziewczyna.
- Przecież to normalka. Xavier nie zadawaj głupich pytań, doskonale wiesz gdzie mamy herbatę.- zaśmiałam się i ruszyłam w stronę pokoju.
Nie lubiłam mocnego makijażu, nawet na imprezy, w przeciwieństwie do mojej przyjaciółki. Ta nawet na co dzień lubiła mieć zrobiony pełen makijaż. Namawiała mnie długo, żebym jednak zrobiła coś innego ale tym razem to ja postawiłam na swoim i pomalowałam się tak jak zawsze.
Korektor, puder, róż, żel do brwi, moja ulubiona część makijażu czyli tusz do rzęs no i wiadomo błyszczyk. Veronica wyklinała mnie, że jest za lekko, w końcu to impreza, ale ja nie będę się stroić na siłę, z resztą nie mam dla kogo. A dla siebie wyglądam dobrze w delikatnej wersji.
CZYTASZ
Pochłonięta przez słowa
Teen FictionSłowa... zupełnie nic warte. Powiesz jedno, ale zrobisz drugie, nie zważając na to czy ranisz tym ludzi. W końcu liczy się tylko twoje dobro... Wcale tak nie jest, ale życie jest zbyt skomplikowane by to zrozumieć. Czy w ich przypadku będzie inaczej...