5. Niezapominajki

111 8 3
                                    

Miłego czytania!

Obudził mnie potężny ból głowy. Próbowałam otworzyć oczy, ale nie wychodziło mi to najlepiej. Promienie przedostające się przez żaluzje w moim pokoju ewidentnie chciały mnie wykończyć. Ciekawe czemu?

Hmm... Zastanówmy się.

Może temu, że najebałam się wczoraj i niekoniecznie wiele pamiętam.

Jak już otworzyłam te oczy (wiadomo było ciężko) popatrzyłam na zegar, który wisiał na ścianie i wskazywał godzinę 09:00 rano. Niesamowite. Wystarczyły mi tylko cztery godziny snu. Może nie czuję się jak nowo narodzona, ale jednak.

- Ja cię kręcę- podniosłam się z łóżka.- Nigdy więcej nie pije alkoholu!- mówiłam sama do siebie.

Każdy jednak wie, że to kłamstwo.

- Aurorka! Chodź już na dół!- krzyknęła Amelia Laurent, w skrócie moja mama.

Szybko skoczyłam do łazienki. Ogarnęłam się jako tako, chociaż wciąż nie wyglądałam dobrze. Zastanawiało mnie jednak, dlaczego moja mama jest w domu, w końcu jest sobota i razem z tatą powinni być w swoich firmach.

Może mieli wolne. Hmm... no nie wiem.

Zbiegłam ze schodów i jak na mnie przystało skoczyłam z dwóch ostatnich. Znudzona szłam do kuchni, gdzie z daleka widziałam moją mamę robiącą śniadanie, gdzie znowu mój tata siedział przy stole w jadalni i czytał gazetę. Nie no ewidentnie coś tu nie gra. To do nich nie podobne.

- Cześć- przywitałam się z tatą i ruszyłam do kuchni.

- Zrobiłam naleśniki, siadaj już do stołu- oznajmiła mama.- A i jeszcze jak możesz to zawołaj Victora.

- Dobrze zaraz zawołam, tylko powiedz mi czemu to ty robisz śniadanie, przecież jest sobota- usiadłam na krześle przy wyspie kuchennej, przyglądając się kobiecie.

Od poniedziałku do soboty to Maria przygotowywała nam posiłki. Rodzice dużo pracowali, przez co nie mieli czasu na podstawowe czynności domowe, a ze względu na mnie i mojego brata zatrudnili ludzi, którzy nam pomagają, ale nie tylko. Po tylu latach są dla nas jak rodzina.

- Nie kochanie, dziś jest niedziela- kobieta zaśmiała się nawet na mnie nie patrząc.

O cholera!

- A no tak niedziela, pomyliło mi się- zgrywałam głupią.

Uświadomiłam sobie, że przespałam całą sobotę, a potem też całą noc. Cholera co jest. Mama nie mogła się o tym dowiedzieć. Przez to, że cały dzień byli w firmie, ona uwierzyła mi, że zwyczajnie pomyliłam dni tygodnia.

- No to ten... to ja pójdę obudzić Vica- biegiem udałam się na górę.

- Cholera Vic!- wparowałam do pokoju zdyszana.

Ta moja kondycja ostatnio nie była w najlepszej formie.

Victor Laurent to mój brat bliźniak i jednocześnie najlepszy przyjaciel. Ufałam mu jak nikomu innemu, dlatego wiedziałam, że nie zignoruje tego o co go zaraz poproszę.

- Fu! Jak tu śmierdzi, mógłbyś czasem przewietrzyć ten pokój- oznajmiłam jednocześnie podchodząc do okna by je uchylić.

- Kurwa Victor wstawaj, zrobiłam coś... coś głupiego.

- Auroro Laurent!- powiedział zupełnie poważnie chłopak, podnosząc się z łóżka.

Wiedziałam, że te słowa na niego zadziałają.

Pochłonięta przez słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz