Miłego czytania!
Obudził mnie potężny ból głowy. Próbowałam otworzyć oczy, ale nie wychodziło mi to najlepiej. Promienie przedostające się przez żaluzje w moim pokoju ewidentnie chciały mnie wykończyć. Ciekawe czemu?
Hmm... Zastanówmy się.
Może temu, że najebałam się wczoraj i niekoniecznie wiele pamiętam.
Jak już otworzyłam te oczy (wiadomo było ciężko) popatrzyłam na zegar, który wisiał na ścianie i wskazywał godzinę 09:00 rano. Niesamowite. Wystarczyły mi tylko cztery godziny snu. Może nie czuję się jak nowo narodzona, ale jednak.
- Ja cię kręcę- podniosłam się z łóżka.- Nigdy więcej nie pije alkoholu!- mówiłam sama do siebie.
Każdy jednak wie, że to kłamstwo.
- Aurorka! Chodź już na dół!- krzyknęła Amelia Laurent, w skrócie moja mama.
Szybko skoczyłam do łazienki. Ogarnęłam się jako tako, chociaż wciąż nie wyglądałam dobrze. Zastanawiało mnie jednak, dlaczego moja mama jest w domu, w końcu jest sobota i razem z tatą powinni być w swoich firmach.
Może mieli wolne. Hmm... no nie wiem.
Zbiegłam ze schodów i jak na mnie przystało skoczyłam z dwóch ostatnich. Znudzona szłam do kuchni, gdzie z daleka widziałam moją mamę robiącą śniadanie, gdzie znowu mój tata siedział przy stole w jadalni i czytał gazetę. Nie no ewidentnie coś tu nie gra. To do nich nie podobne.
- Cześć- przywitałam się z tatą i ruszyłam do kuchni.
- Zrobiłam naleśniki, siadaj już do stołu- oznajmiła mama.- A i jeszcze jak możesz to zawołaj Victora.
- Dobrze zaraz zawołam, tylko powiedz mi czemu to ty robisz śniadanie, przecież jest sobota- usiadłam na krześle przy wyspie kuchennej, przyglądając się kobiecie.
Od poniedziałku do soboty to Maria przygotowywała nam posiłki. Rodzice dużo pracowali, przez co nie mieli czasu na podstawowe czynności domowe, a ze względu na mnie i mojego brata zatrudnili ludzi, którzy nam pomagają, ale nie tylko. Po tylu latach są dla nas jak rodzina.
- Nie kochanie, dziś jest niedziela- kobieta zaśmiała się nawet na mnie nie patrząc.
O cholera!
- A no tak niedziela, pomyliło mi się- zgrywałam głupią.
Uświadomiłam sobie, że przespałam całą sobotę, a potem też całą noc. Cholera co jest. Mama nie mogła się o tym dowiedzieć. Przez to, że cały dzień byli w firmie, ona uwierzyła mi, że zwyczajnie pomyliłam dni tygodnia.
- No to ten... to ja pójdę obudzić Vica- biegiem udałam się na górę.
- Cholera Vic!- wparowałam do pokoju zdyszana.
Ta moja kondycja ostatnio nie była w najlepszej formie.
Victor Laurent to mój brat bliźniak i jednocześnie najlepszy przyjaciel. Ufałam mu jak nikomu innemu, dlatego wiedziałam, że nie zignoruje tego o co go zaraz poproszę.
- Fu! Jak tu śmierdzi, mógłbyś czasem przewietrzyć ten pokój- oznajmiłam jednocześnie podchodząc do okna by je uchylić.
- Kurwa Victor wstawaj, zrobiłam coś... coś głupiego.
- Auroro Laurent!- powiedział zupełnie poważnie chłopak, podnosząc się z łóżka.
Wiedziałam, że te słowa na niego zadziałają.
CZYTASZ
Pochłonięta przez słowa
Fiksi RemajaSłowa... zupełnie nic warte. Powiesz jedno, ale zrobisz drugie, nie zważając na to czy ranisz tym ludzi. W końcu liczy się tylko twoje dobro... Wcale tak nie jest, ale życie jest zbyt skomplikowane by to zrozumieć. Czy w ich przypadku będzie inaczej...