Miłego czytania!
Nienawidzę tego budzika. Kto to w ogóle wymyślił?
Podniosłam się z łóżka z ogromną niechęcią. Mimo, że był już koniec roku i tak chodziłam do szkoły. Zależało mi na dobrej frekwencji, ale to nie był jedyny powód.
Luźne lekcje a po nich wyjścia z przyjaciółmi. Takie dni były moimi ulubionymi. I dziś był właśnie taki dzień.
Mieliśmy tylko cztery lekcje, ale po nich umówiliśmy się z Veronicą, Amelią, Xavierem i z Nicodemem na obiad w naszej ulubionej knajpie.
Wzięłam telefon do ręki i... o cholera!
Mam 20 minut do wyjścia, a ja jestem w totalnej rozsypce. Ubrałam krótką, białą sukienkę na ramiączka. Była delikatna i dziewczęca. Ze względu na dzisiejszą pogodę za oknem narzuciłam na siebie zielony sweterek. Na nogi założyłam urocze skarpetki z delikatną falbanką i białe tenisówki.
Maksymalnie szybko umyłam zęby, pomalowałam rzęsy i wybiegłam z domu. W pośpiechu nie zjadłam śniadania i nie zrobiłam połowy rzeczy, które robię kiedy nie zaśpię.
Ale udało mi się. Zdążyłam na autobus. W momencie kiedy przybiegłam na przystanek kierowca otwierał drzwi pojazdu.
Jak zwykle mnóstwo ludzi i jak zwykle nie ma gdzie usiąść. No trudno postoje już te 40 minut!!! Tak, właśnie tyle czasu jadę do szkoły.
- Aurora!- usłyszałam swoje imię- Chodź, tutaj- o no tak to Helen. Jeździmy razem autobusem, mieszka niedaleko mnie. Z resztą jak każdy z naszej paczki.
- Hejj!- przywitała mnie radośnie, jednak jej mina szybko się zmieniła, gdy tylko przecisnęłam się przez tłum ludzi i znalazłam się tuż koło niej.
- O nie Helen, co to za mina? Czy ja wyglądam aż tak źle?
- Rora mam być szczera? Bo jeśli tak to, wyglądasz fatalnie.
- No dzięki, bardzo mnie pocieszyłaś, no ale wiem, niestety. Zaspałam. Na szczęście wzięłam ze sobą kosmetyczkę, pomaluje się na chemii.
Dzięki naszej rozmowie droga do szkoły minęła szybko.
Właśnie żegnałam się z Helen, a to dlatego, że dziewczyna chodzi do przeciwnej klasy.
Szłam w kierunku moich przyjaciół, a ich miny mówiły same za siebie.
- Tak wiem, wyglądam fatalnie, ale ja zaraz to naprawie. Zaspałam.- próbowałam się wytłumaczyć.
- Dobrze, że powiedziałaś. Już się przestraszyłem, że wpadłaś pod auto.- zażartował Xavier, który jak zwykle był w świetnym humorze.
- Chodź kochana i nie przejmuj się, troszkę korektora i będzie dobrze.- pocieszyła mnie Vera.
Veronica Evans, moja najlepsza przyjaciółka od dziewięciu lat. Śliczna brunetka o zielonych oczach. Miała cudowna figurę, której nie jedna dziewczyna mogłaby jej pozazdrościć. Była dla mnie jak siostra, tylko z innej matki.
Po tym nieśmiesznym tekście Xaviera poszłyśmy z Verą oraz z Amelią do łazienki.
Wyjęłam z torby kosmetyczkę i zaczęłam się malować by w jakimś stopniu przypominać człowieka.
- Wiecie, że Ivy organizuje imprezę jutro?!- zapytała Amelia. Blondynka jest typem imprezowicza. Jak tylko słyszy słowo impreza oczy świecą się jej jak diamenty. I tak było tym razem. Opowiadała nam o tym z taką ekscytacją, aż byłam w szoku.
- Tak wiemy Am, również dostałyśmy zaproszenie- powiedziała roześmiana Veronica.
- Ja to chyba ubiorę tą różową sukienkę, a do tego czarną ramoneskę.- mówiła Amelia, a ja kończyłam swój makijaż.- Wiem!- krzyknęła tak głośno, że prawie wydłubałam sobie oko.- Założę do tego moje ulubione różowe szpilki!
CZYTASZ
Pochłonięta przez słowa
Roman pour AdolescentsSłowa... zupełnie nic warte. Powiesz jedno, ale zrobisz drugie, nie zważając na to czy ranisz tym ludzi. W końcu liczy się tylko twoje dobro... Wcale tak nie jest, ale życie jest zbyt skomplikowane by to zrozumieć. Czy w ich przypadku będzie inaczej...