*ostrzeżenie*
W rozdziale pojawia się temat samookaleczenia!
Miłego czytania!
Obudziłam się. Jednak zegarek wcale nie wskazywał, że powinnam to zrobić. Nie o tej godzinie.
Usłyszałam jakiś hałas, który dobiegał z kuchni. Starałam się nie poruszyć, bo pomyślałam, że to może któryś z przyjaciół postanowił się czegoś napić.
Jednak rozchylając szerzej oczy, zauważyłam, że William, Dalia i Victor śpią. Po wspólnie spędzonym wieczorze zdecydowaliśmy się spać w naszym salonie. Było tutaj zdecydowanie więcej miejsca i zwyczajnie było nam wygodniej.
A więc kto był w kuchni...
To nie mogła być Maria ani Philip. Byli w swojej części mieszkalnej. Szczególnie teraz, kiedy zegarek wskazywał godzinę trzecią dwadzieścia osiem. To też nie rodzice, w tygodniu nie bywają w domu...
Powoli podniosłam się do siadu i w jednym momencie przerażenie dało o sobie znać. Ciarki przeszły po całym moim ciele, ręce zaczęły się pocić, a w oczach pojawiły się łzy.
Dym... Z pomieszczenia ulatniał się dym...
Bardzo się bałam, nie chciałam tam iść, ale coś z tyłu głowy mówiło mi, że powinnam...
Na drżących nogach, powoli ruszyłam do kuchni.
Zanim jednak weszłam, zerknęłam na przyjaciół, którzy wciąż spali.
Cholera! Czemu w takim momencie- karciłam się w myślach.
Weszłam do kuchni, a to co zobaczyłam, sprawiło, że... Przestałam istnieć. Czułam pustkę i nic więcej. To uczucie było mi już dobrze znane... Pojawiało się zawsze kiedy ona też to robiła...
I znowu tu była. Przyszła... Była tutaj i patrzyła na mnie swoimi dużymi, niebieskimi oczami. Były dokładnie takie same jakie zapamiętałam...
Podeszłam do niej i ukucnęłam. Przeskanowałam całą jej bladą twarz, a zagubiony kosmyk blond włosów schowałam za ucho.
- Czemu go okłamałaś?- dziewczynka odezwała się, a kącik moich ust drgnął ku górze. Mimo to, zabolały mnie jej słowa...
- Skarbie- zaczełam i złapałam jej drobną dłoń, była zimna... Tak bardzo chciałam ją przytulić. Dopiero teraz zauważyłam, że w drugiej rączce trzymała bukiecik kwiatów.
Niezapominajek...
- Musisz mi uwierzyć. Zrobiłam to dla jego dobra... Gdybym powiedziała mu całą prawdę, zraniłabym go...- mówiłam cicho, jednak tak, by dziewczynka dobrze mnie słyszała.
Blondynka patrzyła na mnie, a ja na nią. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, to tak cholernie bolało...
- Nie chce żeby cierpiał, on na to nie zasługuje- mówiła, a ja gładziłam jej dłoń.
- Wiem, kwiatuszku... wiem
- Mam nadzieję, że pokochasz go kiedyś na tyle, żeby powiedzieć mu prawdę...- nie zdążyłam się odezwać. Lilly wcisnęła mi bukiet do ręki, a swój wzrok przekierowała na sufit.
W ciszy podążając za nią i ja podniosłam głowę ku górze.
- Dbaj o niego... Proszę- była taka spokojna. Jakby była przygotowana na to, na co ja nie byłam...
CZYTASZ
Pochłonięta przez słowa
Teen FictionSłowa... zupełnie nic warte. Powiesz jedno, ale zrobisz drugie, nie zważając na to czy ranisz tym ludzi. W końcu liczy się tylko twoje dobro... Wcale tak nie jest, ale życie jest zbyt skomplikowane by to zrozumieć. Czy w ich przypadku będzie inaczej...