17. Obiecuję...

56 3 0
                                    

*ostrzeżenie*

W rozdziale pojawia się temat samookaleczenia!

Miłego czytania!

Obudziłam się. Jednak zegarek wcale nie wskazywał, że powinnam to zrobić. Nie o tej godzinie.

Usłyszałam jakiś hałas, który dobiegał z kuchni. Starałam się nie poruszyć, bo pomyślałam, że to może któryś z przyjaciół postanowił się czegoś napić.

Jednak rozchylając szerzej oczy, zauważyłam, że William, Dalia i Victor śpią. Po wspólnie spędzonym wieczorze zdecydowaliśmy się spać w naszym salonie. Było tutaj zdecydowanie więcej miejsca i zwyczajnie było nam wygodniej.

A więc kto był w kuchni...

To nie mogła być Maria ani Philip. Byli w swojej części mieszkalnej. Szczególnie teraz, kiedy zegarek wskazywał godzinę trzecią dwadzieścia osiem. To też nie rodzice, w tygodniu nie bywają w domu...

Powoli podniosłam się do siadu i w jednym momencie przerażenie dało o sobie znać. Ciarki przeszły po całym moim ciele, ręce zaczęły się pocić, a w oczach pojawiły się łzy.

Dym... Z pomieszczenia ulatniał się dym...

Bardzo się bałam, nie chciałam tam iść, ale coś z tyłu głowy mówiło mi, że powinnam...

Na drżących nogach, powoli ruszyłam do kuchni.

Zanim jednak weszłam, zerknęłam na przyjaciół, którzy wciąż spali.

Cholera! Czemu w takim momencie- karciłam się w myślach.

Weszłam do kuchni, a to co  zobaczyłam, sprawiło, że... Przestałam istnieć. Czułam pustkę i nic więcej. To uczucie było mi już dobrze znane... Pojawiało się zawsze kiedy ona też to robiła...

I znowu tu była. Przyszła... Była tutaj i patrzyła na mnie swoimi dużymi, niebieskimi oczami. Były dokładnie takie same jakie zapamiętałam...

Podeszłam do niej i ukucnęłam. Przeskanowałam całą jej bladą twarz, a zagubiony kosmyk blond włosów schowałam za ucho.

- Czemu go okłamałaś?-  dziewczynka odezwała się, a kącik moich ust drgnął ku górze. Mimo to, zabolały mnie jej słowa...

- Skarbie- zaczełam i złapałam jej drobną dłoń, była zimna... Tak bardzo chciałam ją przytulić. Dopiero teraz zauważyłam, że w drugiej rączce trzymała bukiecik kwiatów.

Niezapominajek...

- Musisz mi uwierzyć. Zrobiłam to dla jego dobra... Gdybym powiedziała mu całą prawdę, zraniłabym go...- mówiłam cicho, jednak tak, by dziewczynka dobrze mnie słyszała.

Blondynka patrzyła na mnie, a ja na nią. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, to tak cholernie bolało...

- Nie chce żeby cierpiał, on na to nie zasługuje- mówiła, a ja gładziłam jej dłoń.

- Wiem, kwiatuszku... wiem

- Mam nadzieję, że pokochasz go kiedyś na tyle, żeby powiedzieć mu prawdę...- nie zdążyłam się odezwać. Lilly wcisnęła mi bukiet do ręki, a swój wzrok przekierowała na sufit.

W ciszy podążając za nią i ja podniosłam głowę ku górze.

- Dbaj o niego... Proszę- była taka spokojna. Jakby była przygotowana na to, na co ja nie byłam...

Pochłonięta przez słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz