Miłego czytania!
Czy wszystkie lata przyjaźni, zaufania i wspólnego wspierania się prowadziły właśnie do tego. Czemu ona to zrobiła. Co ją do tego skłoniło. Nie wierzę...
- Rora, musisz się położyć. Chodźmy do domu- Dalia, jako jedyna ze mną została. Czemu to zrobiła? Nie wiem, ale jestem jej za to wdzięczna.
Podniosłam się na proste nogi i razem z dziewczyną ruszyłam do wyjścia.
Wszyscy byli tak zajęci dobrą zabawą, że całe szczęście, nie zauważyli całego zajścia.
- Jest w domu twój brat?- zapytała Dalia, a ja w odpowiedzi wyjęłam klucze i podałam jej do ręki.
Nie płakałam, nie miałam na to siły. Natomiast łzy spływały po moich policzkach jak szalone.
- Aurora?! Co się stało? Ktoś zrobił Ci krzywdę?- weszłyśmy do domu, a z kuchni wyszedł Victor. Uśmiechnęłam się delikatnie i wyminęłam go, kierując się na kanapę.
- Do jasnej cholery! Co się wydarzyło?- Victor zniecierpliwiony miał ruszyć w moim kierunku, ale Dalia złapała go za rękę i uniemożliwiła mu to.
- Hej uspokój się i na nią nie krzycz, wszystko Ci powiem tylko daj jej odpocząć, jest zmęczona- powiedziała spokojnie.
- Nie zostawię jej samej- bliźniak chwilę myślał, aż w końcu chwycił za telefon. Dopiero wtedy zauważyłam, że przez ten cały czas Dalia trzymała go za rękę.
- Hugo, mógłbyś przyjść. Wszystko Ci wyjaśnię- zadzwonił do swojego przyjaciela.
- Słoneczko, pójdziesz się położyć? Będziemy w kuchni, a niedługo przyjdzie Hugo i z tobą zostanie, ja będę musiał coś załatwić- przytaknęłam Victorowi i powolnym krokiem udałam się do pokoju.
Rzuciłam się na łóżko, a moim jedynym marzeniem było zamknięcie oczu i zaśnięcie.
Na zawsze...
Nie miałam żadnego wytłumaczenia dla Very. To chore co zrobiła i obawiam się, że to co powiedziała mogło być prawdą. Czułam ogromnym ciężar na sercu. Bałam się jutra. Wszyscy wytrzeźwieją, a sytuację trzeba będzie wyjaśnić.
Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę- w drzwiach stanął Hugo, podniosłam się do siadu, a na jego widok delikatnie się uśmiechnęłam.
- Słoneczko...- powiedział i mnie przytulił. W jego głosie można było usłyszeć współczucie. Wiedział o tamtej sytuacji i o dzisiejszym zajściu też się zapewne dowiedział.
- Dziękuję, że przyszedłeś- popatrzyłam chłopakowi w oczy i podniosłam się z łóżka.
Podeszłam do komody, na której stała ramka ze wspólnym zdjęciem, moim i Very. Miałyśmy wtedy 10 lat i bawiłyśmy się w moim ogródku. Czasami brakuje mi tamtych czasów, które już nigdy nie wrócą. Szczególnie teraz...
Chwyciłam zdjęcie do ręki i przyglądając mu się z delikatnym uśmiechem, przetarłam dłonią po szkle.
- Wiesz, to już nigdy nie wróci- popatrzyłam na Hugo, który siedział ewidentnie zaciekawiony.
- Nie mów tak, na pewno wszystko się jeszcze ułoży- powiedział delikatnym głosem.
Hugo był moim spokojem. Zawsze był opanowany i wiedział jak się zachować w danej sytuacji. Też chciałam posiadać umiejętność panowania nad emocjami, ale nawet w tym momencie nie było mi to dane. Szczególnie, że byłam pijana, co nie ułatwiało sytuacji.
CZYTASZ
Pochłonięta przez słowa
Genç KurguSłowa... zupełnie nic warte. Powiesz jedno, ale zrobisz drugie, nie zważając na to czy ranisz tym ludzi. W końcu liczy się tylko twoje dobro... Wcale tak nie jest, ale życie jest zbyt skomplikowane by to zrozumieć. Czy w ich przypadku będzie inaczej...