15. Lilly

59 2 1
                                    

Miłego czytania!

Czy wszystkie lata przyjaźni, zaufania i wspólnego wspierania się prowadziły właśnie do tego. Czemu ona to zrobiła. Co ją do tego skłoniło. Nie wierzę...

- Rora, musisz się położyć. Chodźmy do domu- Dalia, jako jedyna ze mną została. Czemu to zrobiła? Nie wiem, ale jestem jej za to wdzięczna.

Podniosłam się na proste nogi i razem z dziewczyną ruszyłam do wyjścia.

Wszyscy byli tak zajęci dobrą zabawą, że całe szczęście, nie zauważyli całego zajścia.

- Jest w domu twój brat?- zapytała Dalia, a ja w odpowiedzi wyjęłam klucze i podałam jej do ręki.

Nie płakałam, nie miałam na to siły. Natomiast łzy spływały po moich policzkach jak szalone.

- Aurora?! Co się stało? Ktoś zrobił Ci krzywdę?- weszłyśmy do domu, a z kuchni wyszedł Victor. Uśmiechnęłam się delikatnie i wyminęłam go, kierując się na kanapę.

- Do jasnej cholery! Co się wydarzyło?- Victor zniecierpliwiony miał ruszyć w moim kierunku, ale Dalia złapała go za rękę i uniemożliwiła mu to.

- Hej uspokój się i na nią nie krzycz, wszystko Ci powiem tylko daj jej odpocząć, jest zmęczona- powiedziała spokojnie.

- Nie zostawię jej samej- bliźniak chwilę myślał, aż w końcu chwycił za telefon. Dopiero wtedy zauważyłam, że przez ten cały czas Dalia trzymała go za rękę.

- Hugo, mógłbyś przyjść. Wszystko Ci wyjaśnię- zadzwonił do swojego przyjaciela.

- Słoneczko, pójdziesz się położyć? Będziemy w kuchni, a niedługo przyjdzie Hugo i z tobą zostanie, ja będę musiał coś załatwić- przytaknęłam Victorowi i powolnym krokiem udałam się do pokoju.

Rzuciłam się na łóżko, a moim jedynym marzeniem było zamknięcie oczu i zaśnięcie.

Na zawsze...

Nie miałam żadnego wytłumaczenia dla Very. To chore co zrobiła i obawiam się, że to co powiedziała mogło być prawdą. Czułam ogromnym ciężar na sercu. Bałam się jutra. Wszyscy wytrzeźwieją, a sytuację trzeba będzie wyjaśnić.

Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi.

- Proszę- w drzwiach stanął Hugo, podniosłam się do siadu, a na jego widok delikatnie się uśmiechnęłam.

- Słoneczko...- powiedział i mnie przytulił. W jego głosie można było usłyszeć współczucie. Wiedział o tamtej sytuacji i o dzisiejszym zajściu też się zapewne dowiedział.

- Dziękuję, że przyszedłeś- popatrzyłam chłopakowi w oczy i podniosłam się z łóżka.

Podeszłam do komody, na której stała ramka ze wspólnym zdjęciem, moim i Very. Miałyśmy wtedy 10 lat i bawiłyśmy się w moim ogródku. Czasami brakuje mi tamtych czasów, które już nigdy nie wrócą. Szczególnie teraz...

Chwyciłam zdjęcie do ręki i przyglądając mu się z delikatnym uśmiechem, przetarłam dłonią po szkle.

- Wiesz, to już nigdy nie wróci- popatrzyłam na Hugo, który siedział ewidentnie zaciekawiony.

- Nie mów tak, na pewno wszystko się jeszcze ułoży- powiedział delikatnym głosem.

Hugo był moim spokojem. Zawsze był opanowany i wiedział jak się zachować w danej sytuacji. Też chciałam posiadać umiejętność panowania nad emocjami, ale nawet w tym momencie nie było mi to dane. Szczególnie, że byłam pijana, co nie ułatwiało sytuacji.

Pochłonięta przez słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz