25. Ciąg dalszy...

87 4 2
                                    

Miłego czytania!

- Co miałaś jej zrobić?- zainteresował się William, który pchnął siostrę na środek pokoju.

- Nic...- dziewczyna westchnęła i usiadła na łóżku, ale zanim jednak zaczęła mówić dalej, spojrzała na brata wrogim wzrokiem, który gdyby tylko mógł zabijać... No cóż, William wąchałby kwiaty... Od spodu.

- Słyszałam o tobie różne plotki. Podobno miałaś być arogancką paniusią z bogatego domu- zmarszczyłam brwi na jej słowa. - Nie patrz tak na mnie, przecież mówię, że to plotki. Nie lubiłam cie, wiadomo, ale później... Później poznałam cię osobiście i uświadomiłam sobie, że oni po prostu...oni cię kurwa nienawidzą Aurora.- nic nie rozumiem, jacy oni. Znaczy, domyślam się, że chodzi o ludzi. Tylko kurde o jakich ludzi? Zmrużyłam oczy i przygryzam policzki, czekając na dalszy rozwój.

- Moi znajomi... To znaczy, byli znajomi. Przyjaźniłam się z nimi, ale kiedy poznaliśmy się- popatrzyła na mojego brata i na mnie, więc domyślam się, chodziło o naszą dwójkę.- Przestałam.

Nie odzywałam się analizując każde jej słowo, które przed chwilą powiedziała. Nie za bardzo wiem z kim się przyjaźniła... O kurwa.

Już wiem.

I w tym momencie wszystko się wyjaśniło. Czemu nie wpadłam na to wcześniej, przecież to jest to. Cholera jasna, jakiego to nabiera sensu i wszystko staje się takie oczywiste. Odwróciłam się tyłem do przyjaciół i patrzyłam na krajobraz za oknem. Czyli to wszystko to była ich sprawka. Chcieli się zemścić... Tylko szkoda, że kurwa na mnie.

Już chciałam się odezwać, ale telefon w moje kieszeni zawibrował, zwiastując jakąś wiadomość. Bez zawahania chwyciłam komórkę w dłoń, a to tylko po to żeby zobaczyć te najgorsze gówno.

Od : nieznany: Czyżbyś rozwiązała zagadkę...? Każdy popełnia błędy, prawda?

Prychnęłam pod nosem i odwróciłam się z powrotem do przyjaciół, którzy stali w ciszy i przyglądali mi się z niepokojem i zaciekawieniem jednoczenie.

- Dzielnica Les Halles...- powiedziałam pewnie. To wszystko sprawka Simona i Lei, z którymi Dalia przyjaźniła się z uwagi tego, że chodzili do tej samej szkoły.

Tak, Dalia mimo, dobrego domu i wychowania oraz wielu możliwości na edukację w naprawdę dobrych szkołach, uczęszczała do tego, jakże paskudnego liceum w Les Halles. Z tego co wiem chodziło o jej przeszłość, ale nie chciałam dopytywać o szczegóły. Jeszcze przyjdzie na to czas.

Dziewczyna przyjaźniła się z nimi, ale jak wspomniała, przestała z uwagi na nas. Czy to prawda? Być może...

Chciałabym żeby to było kłamstwo, ale nic z tego. Wiele faktów i zdarzeń wskazywało na to, że to właśnie oni chcieli się na mnie zemścić i wykopać z gry. Nigdy nie wchodziliśmy sobie w drogę, dopóki sprawy dorosłych nie weszły w grę. Rodzice Simona jak i Lei to zwykli hazardziści, którzy ze swoich dobrych, naprawdę szeroko-horyzontowych biznesów, zrobili zwykły burdel (nie dosłownie. Chociaż kto wie...). Oszustwa, przekręty, nielegalne handle i akcje podatkowe, ściągnęły ich na dno... A to wszystko przez jednego człowieka.

Raymonda Laurenta.

Krótko mówiąc, mojego ojca. Wpływowy i znany wszystkim w Paryżu, prawnik. Na swoim koncie miał wiele sukcesów, takich jak właśnie; ujebanie spółek i innych nielegalnych biznesów rodziców ludzi z Les Halles. Nigdy się w to nie mieszałam, więc nie rozumiem, czemu to odbija się na mnie... Ale skoro, już zostałam w to zamieszana, to poszperam głębiej...

Pokiwałam głową, kiedy zobaczyłam Dalię, która zacisnęła usta i tym samym utwierdziła mnie w moim przekonaniu. Później przeniosłam wzrok na Williama z otwartą buzią i gapiącego się na swoją siostrę, jakby nie dowierzał w to co słyszy, a później...

Pochłonięta przez słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz