31. Złamane serce boli

39 4 8
                                    

Miłego czytania!

Stres, stres i jeszcze raz stres. Od kilku dni to jeszcze bardziej nieodłączny element mojej rutyny. To tak cholernie dziwne i niepoprawne, ale ja naprawdę uwierzyłam Simonowi. Uwierzyłam, że to wszystko, to nie jego sprawka- a co za tym szło? Głupota. Zaślepienie. Jedna wielka niewiadoma, która utrudniała mi funkcjonowanie. Pilnowałam się na każdym kroku, bo ten chłopak nie odzywał się od momentu, kiedy zostawił mi kwiaty pod domem Williama, czyli cisza przed burzą. Zapewne zaraz dostane jakąś przerażającą wiadomość, a co gorsza otworzę drzwi do mojego pokoju, a on będzie leżał na łóżku. Byłam na to gotowa i szczerze nie zdziwię się jeśli taki widok zastanę.

Właśnie wróciłam do domu. Przechodząc przez korytarz, zauważyłam, że drzwi do pokoju ojca są otwarte. Kusiło mnie żeby tam zajrzeć, może znowu czegoś poszukać, znaleźć jakiś trop, albo zobaczyć, czy podarował już prezent tej dziwce, którą obraca na boku. Ale nic z tych rzeczy. Przewróciłam oczami, kiedy duża, muskularna sylwetka wyłoniła się zza drzwi. Ojciec jak zwykle, dobrze ubrany- czarna koszula, która świetnie opinała jego ciało i równie czarne spodnie garniturowe. Przystanął na mój widok i zmarszczył brwi w niezrozumieniu, zapewne moją reakcją; uniosłam jedną brew, a ręce skrzyżowałam na piersi, jakbym oczekiwała wyjaśnień z jego strony.

- Dzień dobry Aurora- powiedział tym cholernym, formalnym tonem, którego nie znosiłam.

- Ostatnio coś często bywasz w domu.

- Nie cieszysz się? Przecież zawsze tego chciałaś- zaczął żartobliwie, a mi śniadanie podeszło do gardła.

- Jakoś tak, odwidziało mi się.

- Nie bądź bezczelna.

- Nie. To ty nie bądź i zejdź mi z drogi- wręcz warknęłam, rozzłoszczona jego aroganckim zachowaniem. Chciałam przejść i udać się do swojego pokoju, ale mężczyzna uniemożliwił mi to, chwytając mocno za moje ramię.

- Jeśli w tej chwili mnie nie puścisz...- zaczęłam, nawet na niego nie patrząc. Jednak chcąc pokazać swoją pewność siebie: wyprostowałam plecy, a ku górze uniosłam głowę.

- To co?

- Zakończę, ten cały cyrk, który odwalasz- dokończyłam i dopiero teraz zwróciłam się ku niemu. Tata patrzył na mnie z niezrozumieniem i chłodem wymalowanym na twarzy. Może kiedyś, przeraziłoby mnie to, ale teraz- bardziej bawiło, a ja czułam satysfakcję.

- Jaki cyrk? Nie wiem o czym mówisz.

- Więc nie puszczaj mnie, to się dowiesz.- odpowiedziałam złośliwie.

- Grozisz mi?- zapytał z chytrym uśmiechem, który pojawił się na jego twarzy.

- Obiecuję...- powiedziałam pewnie i wyrywając się z uścisku, odeszłam, kierując się na górę.

***

- Uhh! Spierdalaj!- wrzasnęłam upadając na ziemię.

Od jakiś dwóch godzin Victor wręcz torturował mnie na sali naszej akademii. Za miesiąc mamy naprawdę ważny dla nas występ, a ja treningi totalnie olałam. Przestałam przychodzić, tańczyć, trenować sama w domu. Zupełnie zapomniałam o tańcu. Zapomniałam o czymś, co jeszcze niedawno było całym moim życiem...

- Rora, ty nawet mnie nie denerwuj. Podnoś tyłek do góry i tańczymy.- rozkazał mój bliźniak. Blondyn wczuł się w role trenera po całości.

Lina- nasza trenerka- straciła już do mnie cierpliwość i postawiła ultimatum; albo ogarnę się teraz, albo wyjazd z grupy. Osobiście, skorzystałabym z tej drugiej opcji, ale kiedy Victor się dowiedział, wpadł w szał i stwierdził, że on mnie przygotuje. Od kilku dni, dzień w dzień przychodzimy tutaj i nieustannie ćwiczymy, coś co w moim wydaniu w ogóle nie przypomina docelowej choreografii.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 04 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pochłonięta przez słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz