Walka o życie

227 15 5
                                    

Obudziłem się w moim łóżku, cały rozpalony, moje policzki były niczym beton gorącym latem. Musiałem nieźle oberwać w moje ramię. Trochę się bałem, że nie będę już taki sprawy jak wcześniej.
Byłem sam w czterech ścianach więc pewnie każdy ma mnie w dupie. Niech mi zwalą konia szmaty. Nawet Janusz się nie pokazał, trochę się zawiodłem na nim, ale z drugiej strony nie znałem go dobrze wiec to było to przewidzenia, że nie będzie się przejmować wszystkim co ze mną związane. Bolało mnie to trochę ale trudno jeśli teraz nie znajdę nikogo to kiedyś znajdę, bez pośpiechu. Trochę się zmieniłem przez te kilka dni, wcześniej nie powiedziałbym, że w ogóle kiedykolwiek będę chciał z kimś współżyć a teraz jestem w stanie zakochać się w niskiej, aroganckiej suce o imieniu Janusz.

Odchyliłem kołdrę i spadłem na podłogę. Chyba mam padaczkę. Zacząłem się telepać, ślina spływała mi po brodzie. To chyba koniec mojego życia

Janusz Pov

Marek obiecał, że nie pójdzie z nimi szukać jedzenia a jednak to zrobił.
Obudziłem się nad ranem a ich już nie było. Naprawdę się zdenerwowałem bo ten głupek nie potrafi strzelać a pcha się na takie niebezpieczeństwo. To, że był bokserem nie oznacza, że zabiję tych skurwysynów. Wiem, że Marek chcę mi zaimponować, ale wolałbym gdyby został ze mną bo liczyłem na to, że się mną zaopiekuję podczas choroby. Trochę się pomyliłem, nie powinienem się tak otwierać bo wiem, że to nie wyjdzie i będzie tak jak zawsze czyli mnie zostawi w najmniej oczekiwanym momencie.

Cały dzień spędziłem na chodzeniu po więzieniu, musiałem pilnować ludzi i to nie ma znaczenia czy byłem chory czy nie, to moja praca i muszę ją wzorowo wykonywać.

Trochę ludzi było do ogarnięcia. Jeden chłopak publicznie znęcał się nad swoją matką, to musiałem zamknąć go w celi do odwołania, starsza kobieta dostała zawału więc musiałem ją zaprowadzić do więziennego szpitala, były również dzieci, które czuły się jak w GTA, ale to szkoda o tym nawet gadać.
Tak naprawdę to od dawna nie poświęciłem sobie czasu, może zrobiłbym coś fajnego skoro już skończyłem swoją zmianę? I tak też uczyniłem. Wyszedłem z budynku i udałem się do naszego ogrodu, nazrywałem trochę malin dla mnie i może dla Marka, ale nie wiem czy je lubi. Chciałem już wracać, ale pomyślałem, że nic się nie stanie jeśli się zdrzemnę chwilę na trawię.
Spało mi się tak dobrze, w końcu miałem przyjemne sny w których nie było krwi i bólu, ale co za dużo to nie zdrowo. Nie mogłem spać tak wieczność bo jeszcze dostanę wilka czy innego tam chuja. Wróciłem do środka gdzieś po dwudziestej i byłem naprawdę w dobrym humorze dopóki nie postanowiłem odwiedzić pokoju Marka.

-Marek?- Zapytałem z niepokojem ponieważ drzwi nie były zamknięte tylko otwarte na oścież. Nie wiedziałem czego się spodziewać.
Wszedłem głębiej pokoju i zapaliłem światło. Przed moimi oczami ukazał się nikt inny jak Marek, który leżał na podłodze i wił się jak wąż. Nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać, ale po tym jak usłyszałem z jego ust cichutkie "pomóż mi" to wiedziałem, że to nie jest nic dobrego.
Podbiegłem do niego i uniosłem jego głowe do góry, odsunąłem niepotrzebne rzeczy, które były blisko niego, żeby się czasami nie skaleczył. Niestety to nie przechodziło, jego ślina wciąż ciekła a jego oczy były zaczerwienione od płaczu. Zacząłem wołać o pomoc, ale nikt nie nadchodził. Zacząłem panikować i wolałem zaryzykować. Położyłem swoją dłoń na karku młodszego a drugą położyłem na ugięciu nóg i go podniosłem, trochę się zachwiałem, ale dałem radę, muszę dać radę.
Biegłem z nim na rękach w stronę szpitala, ludzie stali jak debile i się tylko patrzyli na mnie jak na dziwaka, to ja tu próbuje ocalić czyjeś życie, nie wy. Po przebiegnięciu kilkuset metrów w końcu ktoś silniejszy mi pomógł, wziął Marka na plecy i biegliśmy ponownie.

Gdy już byliśmy na miejscu docelowym mężczyzna położył Marka na łóżku szpitalnym i potem lekarze zabrali go na oddział. Byłem padnięty, nawet nie miałem sił na płacz, po prostu zasnąłem niewygodnie na plastikowym krześle przed salą w której był młodszy.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Marek Łowca ZombieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz