To nie był zwykły sen

221 17 5
                                    

Janusz pov:

Po zobaczeniu słów, które napisał młodszy załamałem się, dopiero co zacząłem się uśmiechać i cieszyć w jakimś stopniu z życia a kolejna osoba mnie opuściła.

Postanowiłem, że się nie poddam i tym razem będę go szukać do skutku, nawet jeśli powie, że ma we mnie wyjebane i mam się zajebać. Nie obchodziło mnie co on o mnie będzie myśleć po takim czasie ja po prostu chcialem wiedzieć co się z nim stało.

Mijały lata a ja wciąż go szukam z nadzieją, że nadal gdzieś tam żyje.
Postanowiłem z żołnierzami, że pójdziemy na mały spacer orientacyjny do lasu żeby zobaczyć czy czasem nie ma jakieś cywilizacji niedaleko naszego obozu, ale ja miałem inny cel tej podróży.
Nie było nikogo, tylko gnijące, zimne ciała ludzi, którzy kiedyś mieli pracę i rodziny lub byli tak bardzo zagubieni, że samowolnie oddali się w paszcze tym potworom.

-Ej jest ślad buta!- Krzyknął jeden z żołnierzy a ja zerwałem się do biegu jak antylopa. Rzuciłem okiem na ten ślad i mogłem stwierdzić, że nie był to nowy ślad i musieliśmy się też liczyć z tym, że to może być też ślad jednego z zombie. Pokręciłem głową zrezygnowany i usiadłem na duży, wystający z ziemi kamień. Bardzo chciałem znaleźć to czego szukałem, ale to byłoby trudniejsze niż mi się zdawało. Miałem teraz trzydzieści cztery lata i zastanawiałem się jak może teraz wyglądać Marek, mógł też być jednym z tych stworów.
Poklepał mnie po plecach znajomy mi żołnierz i powiedział, że czas wracać więc ruszyłem za nimi. Jednak nikt z nas nie wiedział, że byliśmy całą drogę obserwowani.

Wróciliśmy do więzienia i to co zobaczyliśmy wyglądało jak coś nierealnego, wszyscy z naszego obozu leżeli jeden obok drugiego przed wjazdem do środka, zapach krwi i ludzkiego mięsa unosił się na kilka kilometrów. Żaden z nas nie mógł się ruszyć, nie mogliśmy nic zrobić tylko patrzeć na to wszystko, żołnierze płakali za swoimi żonami i dziećmi a ja stałem niewzruszony wiedząc, że nikogo ważnego tam nie miałem.

Wróciłem do swojego pokoju bardzo ostrożnie, ponieważ nadal mógł ktoś tu być i chcieć mnie zabić, zabrałem najpotrzebniejsze rzeczy i chciałem teraz oddzielić się od wojska, nie chciałem już tam należeć, wolałem być sam jak palec, ale przechodząc dobrze mi znanym korytarzem złapała mnie starsza kobieta za nogę.

-Oni go chcą.- Powiedziała z bólem w głosie. Nie wiedziałem o co jej chodzi i kucnąłem obok niej żeby wysłuchać co miała mi do powiedzenia.

-Kogo chcą proszę pani?- Zapytałem z ciekawością.

-Tego chłopaka, który odszedł od nas pięć lat temu. Mężczyzna powiedział, że go chcą bo jest smaczny, nie wiedziałam o co mu chodziło a jego imię to było...-Nagle jej serce przestało bić a ja cały we łzach uciekłem i nie patrzyłem czy deptam po czyiś zwłokach, chciałem jak najszybciej się stąd wydostać i uciec od wszystkich.
Czy oni byli kanibalami i skąd znali młodszego? Moje myśli znowu wróciły do Marka. Kto chciał go skrzywdzić? Zresztą nie ważne kto to jest i tak pozbędę się tej osoby i wypruje jej flaki z uśmiechem na twarzy. Uśmiechnąłem się na samą myśl, było to dziwne, ale miałem wyjebane.

Uciekłem wojsku i udałem się w stronę wcześniejszego lasu z nadzieją, że znajdę schronienie na dzisiejszy wieczór, bo nie chciałem zostać zjedzony przez jebanych, kulejących zombie. Jednak nie znalazłem nic i musiałem całą noc się przemieszczać, żeby nie zasnąć ze zmęczenia. Widziałem tyle pięknych drzew i kwiatów, teraz widzę jakie są plusy tej całej apokalipsy. Świat stał się piękniejszy i teraz żaden człowiek go nie zaśmieca, zwierzęta mają w końcu normalne, bezpieczne życie, nie muszą się bać, że zaraz jakiś jebany skurwiel, który chce tylko zjeść mięsko je zabiję.
Czułem się dziwnie spokojnie, może była to cisza przed burzą i zaraz spotka mnie coś strasznego? Nawet jeśli to mam w to wyjebane, co się stanie to się stanie i nie mam na to wpływu i tak nie mam nic do stracenia, teraz mam tylko jeden cel, znaleźć Marka w tym całym zniszczonym świecie. Kompletnie nie wiedziałem gdzie on jest, ale ja się tak szybko nie poddaje, szukam go pięć lat więc teraz to szkoda się poddać, bo wiedziałem, że cała prawda jest na wyciągnięcie ręki. Gdybym tylko obudził się tamtego dnia szybciej to mógłbym go zatrzymać i żyłby teraz jak człowiek, nie jak szczur, który szuka pożywienia, jednakże teraz to nawet ja byłem szczurem. Zgubiliśmy się w wielkim świecie i nie możemy się odnaleźć, nie wiedziałem czy mnie młodszy szukał, ale mam nadzieję, że tak i że tak samo za mną tęsknił jak ja za nim.

Rano znalazłem mały domek w lesie i postanowiłem się tam zatrzymać i przespać, na szczęście nikogo tam nie było więc nie miałem trudności w wejściu do środka.
Wszedłem do łazienki i ku mojemu zdziwieniu leciała woda z kranu, to było coś pięknego, pozbyłem się ubrań i wszedłem pod prysznic, woda spływała po mnie jak krew ze świni, potrzebowałem tego po całej nocy chodzenia, musiałem nieźle śmierdzieć potem.
Po prysznicu udałem się do sypialni i zasnąłem na wygodnym łóżku.
Spało mi się bardzo dobrze, ale w pewnym momencie coś mi nie pasowało, jakiś chałas dobiegał z salonu, wstałem i delikatnie stawiałem stopy tak aby czasem drewniana podłoga nie zaskrzypiała, wyjąłem z kieszeni broń i uniosłem ją przed siebie, miałem już strzelać, ale przed moimi oczami pokazał się mężczyzna, cały w bliznach z zranioną nogą. Wydawał się jakiś znajomy, ale nie byłem w stanie stwierdzić kim był przez tą głupią, czarną maskę na twarzy. Mężczyzna jak mnie zobaczył to podskoczył do góry i patrzył się na mnie bardzo dokładnie, chciał uciec, ale ja go złapałem za rękę I nie pozwoliłem na to. Założyłem mu kajdanki, które miałem w plecaku i przykułem go do łóżka, tak abym mógł spokojnie dowiedzieć się kim był, rzucał się na wszystkie strony, kopał mnie tak, że myślałem, że mu zaraz przypierdole.

-Ogarnij się jełopie kurwa!- Krzyknąłem z wkurwieniem w moim głosie, bo już naprawdę nie wytrzymywałem nerwowo. Położyłem rękę na jego szyi tak aby nie ruszał tą głową i ściągnąłem jego maskę. Rozpłakałem się, był to Marek, cała jego twarz była posiniaczona i zakrwawiona. Zamrugałem kilka razy i okazało się, że byłem sam w domku i to był tylko sen. Wstałem szybko i wróciłem do salonu żeby się przekonać i zobaczyłem tylko burdne ślady od błota na podłodze. Może to nie był tylko sen.

Będzie jeszcze kilka części dzisiaj

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Będzie jeszcze kilka części dzisiaj

Marek Łowca ZombieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz