❝wszyscy❞
Rodzice Setha zreflektowali się nieco, uznając, że wyrzucanie go z domu od razu po zakończeniu szkoły byłoby dość okrutnym posunięciem. Zdecydowali więc pozwolić mu zostać z nimi do rozpoczęcia studiów. Niestety, Seth nie miał zamiaru skorzystać z tego przywileju i planował wyprowadzić się zaraz po balu absolwentów, na który zresztą nawet się nie wybierał. Nie był zainteresowany świętowaniem, zwłaszcza w obecnej sytuacji.
Wszystko zmieniło się pewnego pięknego, letniego dnia, kiedy to Seth siedział pośrodku swojego małego kosmosu (to jest, pokoju), czytając książkę o czarnych dziurach. Notował najistotniejsze fragmenty na osobnej kartce, gdy rozproszył go dochodzący zza okna hałas. Początkowo postanowił go zignorować, stwierdzając, że to pewnie ogrodnik tłucze się sprzętami, albo coś w tym guście, jednak, po czasie, szmery nasiliły się nieznośnie. Wstał i — z niekrytą ciekawością, ale również niepokojem — otworzył okno. Wychylił głowę, rozejrzał się, po czym spotkał twarzą w twarz z Penny Nicholson. Krzyknął, by po chwili zakryć usta dłonią, w obawie przed potencjalnym wtargnięciem rodziców.
— Czyś ty oszalała?! Czemu włazisz mi do pokoju przez okno?! — spytał zdenerwowany.
— Przecież jeszcze nigdzie nie weszłam — odpowiedziała, patrząc na niego ze zdziwieniem. — Poza tym uznałam, że to lepszy sposób niż drzwi frontowe. Wolałam uniknąć ponownego starcia z twoją matką.
Seth jeszcze nie do końca rozumiał, co się działo, ale podał jej rękę, pomagając wdrapać się do środka. Kiedy w końcu Penny stanęła na solidnym gruncie, otrzepała się z kurzu i wyszczerzyła zęby, na co Seth spojrzał na nią jak na wariatkę.
— Możesz mi wreszcie wyjaśnić, co ty tak właściwie robisz? — Przewrócił oczami.
— Dobrze, że w Arsenton nikt nie ma ogrodzonych działek, bo nie poszłoby aż tak łatwo. — Odetchnęła z ulgą. — W każdym razie przyszłam, żeby zaprosić cię na bal!
Bezpośredniość Penny Nicholson była niezwykle szokująca, do tego stopnia, że Seth omal nie zakrztusił się powietrzem. Jeszcze sekundę temu był przekonany, że potańcówkowy wieczór spędzi samotnie pod kocem. Teraz wyobrażał sobie ich razem na parkiecie i czuł się z tą myślą jakoś... niewłaściwie.
— Więc? Co ty na to? — dopytywała.
— No cóż — odchrząknął — skoro zadałaś sobie tyle trudu, żeby się tu wdrapać, to nie wypada mi odmówić.
— O rany, a możesz mi po prostu powiedzieć, czy chcesz ze mną iść, czy nie? Tak byłoby prościej.
— Tak, chcę — powiedział to niemal na jednym wdechu.
Penny zaczęła podskakiwać na palcach niczym dziecko, piszcząc przy tym cicho. Potem rzuciła się Sethowi na szyję, a on prawie stracił równowagę. Ostatkami sił utrzymał się w miejscu i pozwolił sobie na drobny uśmiech. Może nie okazywał ekscytacji w ten sam sposób co przyjaciółka, ale — nieważne jak próbował to ukryć — cholernie cieszył się z możliwości pójścia z nią na bal, nawet jeśli to kompletnie nie było w jego guście.
Tymczasem Madison Patton udała się do Martha's na spotkanie z Andrew Daltonem. Naprawdę nie rozumiała dlaczego ze wszystkich miejsc w Arsenton musiał wybrać akurat to, w którym odbyła się jej pierwsza randka z Keithem. To było niezwykle pechowe, ale nie chciała tylko z tego powodu zmieniać planów, albo nigdy więcej tam nie zaglądać. Pocieszała się myślą, że gdy wyjedzie do Stanów, zapomni o wszystkim, co ich łączyło. Nic nie będzie jej o nim przypominać i wróci do tego, kim była.
CZYTASZ
WSZYSTKIE KOLORY, ZA KTÓRE CIĘ KOCHAM ➜ original story
JugendliteraturW miasteczku Arsenton każdy zna każdego. Za to nikt nie zna samego siebie. Ostatni rok liceum miał minąć tak samo, jak pozostałe, a potem odejść w zapomnienie wraz z wejściem w dorosłość. Wszystko zmienia się pewnej nocy, na imprezie, gdy emocje bio...