❝jaden❞
Jaden Norton lubił imprezować, choć liczba kolorów na takich wydarzeniach była przytłaczająco wielka. Non stop przecierał oczy, które od natłoku wrażeń zwyczajnie bolały i się męczyły. Jednak te drobne kłopoty wcale go nie zniechęcały, zwłaszcza gdy miał zagrać koncert. Nieważne, że to tylko kilka piosenek na podwórku Madison Patton, a widownia składa się z mniej lub bardziej trzeźwych uczniów St. Chelton. Dla Jade'a liczyła się tylko muzyka.
Zignorował wyjście do szpitala, jak to zwykle miał w zwyczaju. Poczucie winy zjadało go od środka, ale próbował je zagłuszyć, udawać, że wcale nie istnieje, skupiając się na sprzęcie. Louis będzie na niego wściekła, wiedział to, ale nie potrafił zebrać się na odwagę, by spojrzeć w oczy matki i zobaczyć barwy, które wyraźnie ukazywały mu to, czego widzieć nie chciał. Gdyby inni mogli je dostrzec, zrozumieliby. Bo poza pięknymi barwami pozostają te inne; te, których widok zabija, bo wiesz, co oznaczają. Te, które otaczają jego matkę.
Na moment zamknął oczy. Opamiętaj się, powtarzał sobie w myślach. Czekałeś na ten dzień, na muzykę. Nie możesz tego zepsuć.
Rozejrzał się dookoła. Perkusista i drugi gitarzysta już dawno zajęli się swoimi instrumentami; pozostał jedynie bas Keitha. Maddie miała zawołać go ładnych parę chwil temu, ale nigdzie nie było po nim śladu. Jaden uznał więc, że przejdzie się po terenie imprezy i sam spróbuje go odszukać.
༄
Dom z ogródkiem Maddie był wielki i nowoczesny (konkurować z nim mogła jedynie rodzina Setha Salavage'a). Jej rodzice zajmowali się szeroko pojętym biznesem i nie narzekali na brak pieniędzy. Często wyjeżdżali w delegacje lub zostawali w pracy do późna, stąd zorganizowanie imprezy nie było żadnym wyzwaniem, zwłaszcza teraz, gdy pozostała już tylko matka. Wkrótce Madison miała nawet przejąć działalność jej działalność i choć Jadeowi wydawało się, że nie jest tym szczególnie zachwycona, ani razu nie powiedziała, że tego nie zrobi. Ona, w przeciwieństwie do niego, wyglądała na taką, która nigdy nie uciekała. A Jaden całkiem ją za to podziwiał.
Krążąc wokół, mijając kolejnych ludzi, wreszcie trafił na Maddie i Keitha, i gdy już miał do nich krzyknąć, natychmiast się zatrzymał.
Madison Patton walczyła ze łzami, a jej kolory były tak desperackie, przepełnione rozpaczą, że Jaden sam poczuł, jak płacze. Najgorsze jednak było to, co zobaczył wokół sylwetki Keitha — bo jego barwy ani trochę nie skupiały się na Maddie. Były gdzieś indziej, z kimś innym, a Jade wiedział, z kim. I nienawidził tego.
Keith ewidentnie przechodził przez wielkie zawirowania, ale to wcale nie usprawiedliwiało jego postawy wobec Madison. Nie ruszył nawet palcem, żeby choć trochę ją uspokoić, tylko odszedł, tak po prostu. Jaden wiedział, że Keith to dobry gość i wierzył, że to się nie zmieniło. Ale wiedział również, że Keith nie może wiecznie uciekać od tego, co faktycznie czuje i że nieważne, jak bardzo będzie się starał pokochać Maddie, to niespełniona obietnica bycia z Adeline nigdy nie pozwoli mu kochać jej w pełni.
Tylko czy Jaden Norton naprawdę powinien się w to mieszać?
Postanowił pogadać z Madison. Cóż, przynajmniej taki był plan, bo zanim zrobił krok, poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Kątem oka dostrzegł wirujące radośnie odcienie błękitu i już był pewny, z kim miał do czynienia.
— Ładnie się tak zakradać od tyłu?
Naomi Clark uśmiechnęła się serdecznie. Miała na sobie piękną, granatową sukienkę, która wyglądała tak, jakby utkano ją z nocnego nieba. Jaden często łapał się na zbyt długim przyglądaniu dziewczynie i zapamiętywaniu każdego, najmniejszego gestu, każdej ekspresji, każdego spojrzenia. Odtwarzał je później w głowie jak filmy i rozpływał się nad delikatnością tych obrazów.
CZYTASZ
WSZYSTKIE KOLORY, ZA KTÓRE CIĘ KOCHAM ➜ original story
Fiksi RemajaW miasteczku Arsenton każdy zna każdego. Za to nikt nie zna samego siebie. Ostatni rok liceum miał minąć tak samo, jak pozostałe, a potem odejść w zapomnienie wraz z wejściem w dorosłość. Wszystko zmienia się pewnej nocy, na imprezie, gdy emocje bio...